Śnieżnik. Śmierć w chatce. Znane szczegóły tragedii
Pojawiły się nowe informacje w sprawie śmierci 37-latka w chatce pod Śnieżnikiem. Wiadomo, że mężczyzna spędził w niej noc wraz z dwoma kolegami. Rano okazało się, że nie daje znaków życia. Wygląda na to, że do śmierci turysty nie przyczyniła się żadna osoba trzecia.
Zmarły mężczyzna spędził w chatce pod Śnieżnikiem całą noc. Jak poinformowała stacja TVN24, był tam w towarzystwie dwóch kolegów. W tym czasie w budynku pojawili się także inni turyści. Wygląda jednak na to, że do śmierci 37-latka nie przyczyniły się osoby trzecie.
Śnieżnik. Śmierć w chatce. Znane szczegóły tragedii
Rano okazało się, że ofiara nie daje znaków życia. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna zmarł wskutek zatrzymania akcji serca. Nic nie wskazuje jednak, by ktoś pomógł mu umrzeć. Okoliczności tragedii badają policja oraz prokuratura.
W niedzielę odbyła się akcja sprowadzenia zwłok 37-latka z gór. Brało w niej udział ponad 15 ratowników Sudeckiej Grupy GOPR. Wyprawa rozpoczęła się ok. 9.00, a zakończyła po 22.00. Warunki były bardzo ciężkie. W górach leży sporo świeżego śniegu, a teren jest wymagający.
Obecnie chatka pod Śnieżkiem jest zamknięta dla turystów z powodu trwania czynności procesowych. Potencjalni odwiedzający muszą szukać schronienia gdzie indziej. Obiekt położony jest poziomie 1170 m n.p.m. na północno-wschodnim zboczu Śnieżnika zwanym Czarci Gon nad Wielkim Lejem. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów wśród turystów na tamtejszych szlakach. Służy im jako miejsce odpoczynku podczas trudnych warunków.
Ratownicy GOPR ostrzegają, że zima w górach to bardzo niebezpieczny okres na piesze wędrówki, a do ewentualnej wyprawy trzeba się naprawdę solidnie przygotować. Warto pamiętać o odpowiednim ekwipunku oraz środkach bezpieczeństwa, które mogą ochronić przed tragedią.
Chatka pod Śnieżnikiem ma być ponownie dostępna dla turystów w czwartek.