Otwarcie hoteli. Tłoczno w Sudetach. Polacy spragnieni nart, nie ma obcokrajowców
Otwarcie hoteli i stoków narciarskich - na ten dzień Polacy czekali od tygodni. Od 12 lutego w górach znów robi się tłoczno. Widać to w Sudetach, gdzie od rana nie brakuje turystów. - Poczekajmy jednak z hurraoptymizmem - słyszę w recepcji jednego z hoteli.
Hotele i stoki narciarskie były zamknięte w Polsce od 27 grudnia, kiedy to rozpoczęła się narodowa kwarantanna. Rząd tłumaczył, że taka decyzja jest konieczna, by ograniczyć ryzyko związane z COVID-19. Mimo licznych apeli branży, która właśnie w okresie zimowym zarabia najwięcej, rządzący nie zmieniali zdania. Aż nadszedł luty.
12 lutego poluzowano część obostrzeń. Stoki narciarskie znów są czynne, a hotele mogły wznowić swoją działalność. Na razie w ograniczonym wymiarze, bo zapełnione może być ledwie 50 proc. miejsc. Dla branży to i tak kamień milowy, szansa na chociaż częściowe uratowanie sezonu.
Otwarcie hoteli. Turyści z całej Polski zjeżdżają w Sudety
Wystarczy rzut oka na rejestracje samochodów, jakie pojawiły się w Szklarskiej Porębie, Karpaczu czy Jeleniej Górze, aby zrozumieć, że coś drgnęło. Na ulicach łatwo dostrzec pojazdy spoza regionu, co jeszcze w środę czy czwartek wcale nie było takie oczywiste.
- Góry odżyły. Na pewno pomaga nam pogoda, bo warunki są świetne - mówi Monika Zakrzewska z ośrodka Sandra SPA w Karpaczu. - Właściwie mamy maksymalne obłożenie, czyli 50 proc. miejsc jest zajętych. Wszystko odbywa się zgodnie z reżimem sanitarnym, tak jak jest napisane w rozporządzeniu. Podeszliśmy do tego bardzo sumiennie - dodaje.
Podobnie jest w funkcjonującym w Karpaczu hotelu Mercury Skalny. Pracownik recepcji woli jednak nie popadać w hurraoptymizm. - Pracy mamy sporo, to fakt. Jest sporo rezerwacji, ale czy klienci faktycznie przyjadą? Poczekajmy - mówi. Doba hotelowa rozpoczyna się bowiem dopiero po godz. 14 i niewykluczone, że część gości zrezygnuje z wyjazdu z góry w ostatniej chwili.
Wcześniej pojawiały się obawy, że hotelami w Sudetach mogą się zainteresować Czesi i Niemcy, bo u nich branża nadal jest zamrożona. Nasi popołudniowi sąsiedzi zapowiadali nawet wzmożone kontrole przy granicy. - Mogę mówić jedynie za nasz hotel. Mamy tylko klientów z Polski - wyjaśnia Monika Zakrzewska.
- Mamy 99 proc. rezerwacji z Polski - słyszę w Mercure Skalny. Podobne odpowiedzi padają w innych hotelach i pensjonatach. Okazuje się zatem, że kwarantanna po powrocie czy też konieczność poddania się testowi na obecność COVID-19 skutecznie powstrzymują naszych sąsiadów od podróży.
Otwarcie hoteli. Świetne warunki do jazdy na nartach
Właściciele pensjonatów zakładają, że prawdziwy boom będzie można zaobserwować w weekend, bo piątek jest dniem roboczym i wiele osób ruszy w trasę dopiero w sobotni poranek. Zwłaszcza że otwarcie hoteli zbiegło się w czasie z Walentynkami. Spędzenie czasu w górach może być idealną okazją dla zakochanych.
Na przyjęcie narciarzy od piątkowego poranka był ośrodek Zieleniec Ski Arena, który przygotował 23 kilometry tras narciarskich. Amatorom nart oddano do dyspozycji 31 wyciągów. Sztuczne oświetlenie sprawia, że mogą oni korzystać z tras aż do godz. 21.
- Warunki narciarskie są bardzo dobre. Najlepsze od lat. Dawno nie było tyle śniegu - mówi Grzegorz Głód z firmy Winterpol, która odpowiada za Zieleniec Ski Arena.
O poranku na stokach było jeszcze spokojnie, ale biorąc pod uwagę liczbę rezerwacji hotelowych na weekend, lada moment to się zmieni. Stoki narciarskie funkcjonują w reżimie sanitarnym, więc narciarze muszą być przygotowani na pewne utrudnienia. To m.in. specjalne tunele, które mają za zadanie separować zgromadzony tłum ludzi.
Również Ski Arena Szrenica jest gotowa na przyjęcie turystów. Otwarte są stoki narciarskie Puchatek, Śnieżynka, Lolobrygida oraz Hala Szrenicka. Dla spragnionych emocji ośrodek przygotował nocną jazdę w godz. 18-22. To opcja dla tych, którzy dotrą w Sudety późnym popołudniem.