Dolny Śląsk. Zieloni i sąsiedzi apelują: pomóżcie Radkowi, został bez domu
Radosław Gawlik, działacz opozycji Solidarności i Ruchu Wolność i Pokój, wieloletni poseł i wiceminister środowiska w rządzie Jerzego Buzka został bez dachu nad głową. W kwietniu kompletnie spłonął jego dom w Pruszowicach w gminie Długołęka. Wiele instytucji i środowisk wzywa więc do solidarnej pomocy.
02.05.2020 11:10
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Długołęce utworzył już konto, na które można wpłacać pieniądze. O wsparcie dla Gawlika proszą działacze Partii Zieloni i wielu ekologów. Na skutek niefortunnych zbiegów okoliczności rodzina Gawlików nie miała żadnego ubezpieczenia na dom.
#
Ogień wybuchł w nocy. To, jak już dziś wiadomo, skutek zwarcia w instalacji elektrycznej. Rodzinę o pożarze zaalarmowała 97-letnia ciocia, mieszkająca w tym samym domu. Wezwana straż kilka godzin walczyła z pożarem. Niewiele udało się ocalić - drewniana konstrukcja dachu i zainstalowane na niej panele fotowoltaiczne paliły się szybko.
- Legenda Solidarności, Radosław Gawlik wraz żoną Anną, potrzebuje naszej pomocy. Jego dom mocno ucierpiał w wyniku pożaru. Pechowo, tuż przed tym zdarzeniem, wygasło ubezpieczenie, które opłacali przez 18 lat - ogłosił Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, informując o otwarciu specjalnego rachunku w Banku Spółdzielczym w Oleśnicy (nr 74 9584 1021 2003 0303 0983 0001), na który można wpłacać pieniądze z dopiskiem "Pomoc Pogorzelcom - Rodzinie Gawlików z Pruszowic". - Każda pomoc zwiększa szansę na szybki powrót rodziny do domu - apeluje GOPS.
#
W latach 80. Radosław Gawlik działał w Solidarności, organizował protesty ekologiczne w sprawie Huty Siechnice i elektrowni jądrowej w Żarnowcu, brał udział w rozmowach Okrągłego Stołu w zespole ds. ekologii. Przez cztery kadencje był posłem na Sejm, a nawet wiceministrem środowiska w rządzie Jerzego Buzka. - Nie żeby był jednak jakimś krezusem - zastrzega w apelu GOPS. - Żyje skromnie, w domu w Pruszowicach.
- Koszty rekonstrukcji dachu i odbudowy mieszkalnej części poddasza wyceniono na kwotę około 150 tys. złotych - informuje Radosław Gawlik. - Mimo wszystko jest też dużo szczęścia w tej historii. Przez wiele lat mieliśmy dach z drewnianych łupków. Gdybym rok temu nie wymienił go na niepalną blachę i dachówkę, dom najprawdopodobniej spłonąłby błyskawicznie. Niepokój starszej cioci również uchronił nas przed większymi zniszczeniami i zagrożeniem życia.
Szczęściem było też poznać życzliwość ludzi, sąsiadów, sołtysa, proboszcza, parafian i urzędników w Gminie Długołęka. Sąsiedzka pomoc pojawiła się od pierwszych chwil po wybuchu pożaru, a wiele osób zaraz zadeklarowało pomoc finansową - opisuje Gawlik.
Nadal także jest świadom, że to nieszczęście wydarzyło się w trudnych dla wszystkich czasach, więc będzie wdzięczny za każde wsparcie.
Czytaj też: * Wrocław. Gitarowy rekord on-line pobity
*Zobacz także: Hotelarze na Mazurach są załamani. "To bardzo dramatyczne momenty"