Wróblewski: "Defilada w Katowicach to kampania PiS? Schetyna zabrnął za daleko" [OPINIA]
Defilada w Katowicach podzieliła polityków. Lider opozycji, który krytykuje polskie władze za zorganizowanie obchodów Święta Wojska Polskiego na Śląsku, sam strzela sobie w stopę. Grzegorz Schetyna mimowolnie pomaga partii rządzącej w kampanii. I sporo ryzykuje. Część Ślązaków może mu nie wybaczyć.
"My nie wykorzystujemy symboli narodowych, symboli Wojska Polskiego, do polityki partyjnej. Tak właśnie oceniamy to, co będzie się dziś działo w Katowicach. Obchody w okręgu premiera to niegodne traktowanie Wojska Polskiego" - taki wpis, z wypowiedzią Grzegorza Schetyny, zamieścili obsługujący twitterowe konto Platformy Obywatelskiej pracownicy partii przed defiladą w czwartek.
Kolejni czołowi politycy powtarzali narrację swojego lidera. "To niegodne i nieprzyzwoite traktowanie Wojska Polskiego, symboli narodowych i tej daty" - stwierdzali. Oskarżali PiS i prezydenta, że defilada wojskowa została zorganizowana w Katowicach jedynie ze względu na kampanię wyborczą (decyzja o jej organizacji w tym mieście zapadła dużo wcześniej, niż wskazanie Mateusza Morawieckiego jako "jedynki" na Górnym Śląsku - przyp. red.).
- To dla mnie zupełnie oczywiste, w Katowicach widzieliśmy wiec PiS - uważa poseł Marcin Kierwiński. - PiS wybrało Katowice, bo stamtąd do Sejmu startuje Morawiecki - przekonuje polityk PO. Dodaje, że "powinien w tej defiladzie maszerować Macierewicz z Misiewiczem".
Marek Sawicki z PSL z kolei kpił w jednej z telewizji, twierdząc, że "dzisiaj PiS próbuje robić wrażenie, jakby w 2019 roku na trwałe przyłączył Śląsk do Polski". - Nie mam zamiaru uczestniczyć w pikniku wyborczym PiS. Przekroczyli granicę przyzwoitości - mówił były minister w rządzie PO-PSL.
Politykom opozycji odpowiedział rzecznik prezydenta: "100 lat temu wybuchło pierwsze powstanie śląskie, które doprowadziło w efekcie do dwóch kolejnych powstań, sprawiło, że zdecydowana większość Górnego Śląska po latach wróciła do Polski. To było bardzo ważne wydarzenie historyczne. Stąd taka decyzja pana prezydenta, by defilada z okazji Święta Wojska Polskiego w tym roku obyła się właśnie tutaj, w sercu Górnego Śląska. A Grzegorz Schetyna? Niech przyjedzie na Śląsk i to wytłumaczy tym, którzy byli dumni z tego, że wojsko było z defiladą w Katowicach".
Polityczny błąd
Wydaje się, że w tym akurat przypadku rzecznik głowy państwa trafił w sedno. Te ponad 200 tys. osób, które obserwowało w Katowicach robiącą ogromne wrażenie defiladę, nie przyszło na wiec PiS. Mieszkańcy Katowic, a także przyjezdni z innych miast, chcieli po prostu uczestniczyć w czymś wielkim. Mającym ponadpartyjny, ponadpolityczny charakter. Żeby oddać szacunek żołnierzom.
Na defiladę przybyli nie tylko wyborcy PiS. Ba, być może było ich mniej, niż ludzi głosujących na opozycję.
Katowiczanie chcieli uczestniczyć w czymś ważnym. I sami poczuć się ważni. 15 sierpnia mieli taką możliwość. Schetyna i inni politycy PO twierdząc, że mieszkańcy Śląska uczestniczyli w wiecu PiS, nieświadomie ich obrażają. Źle odczytują nastroje, strzelają sobie w stopę.
Deglomeracja defilady wojskowej dała efekt. W Katowicach fakt, że przez ich miasto przeszło ponad dwa i pół tysiąca żołnierzy oraz przejechało i przeleciało 180 sztuk sprzętu wojskowego, wywołał entuzjazm, który w stolicy ciężko wywołać. Owszem, w Warszawie też zawsze są tłumy na trasie przemarszu defilady - ale jednak na Śląsku od razu było czuć autentyczne podekscytowanie. W okolicach Pałacu Kultury wyzwolić takie emocje dużo trudniej.
Setna rocznica I Powstania Śląskiego to świetny pretekst do tego, żeby defiladę w Katowicach zorganizować. Nigdzie nie jest zadekretowane, że wszystkie tego typu imprezy muszą się odbywać w stolicy. W końcu Polska to wielki kraj, świetnie, gdy władze centralne są w stanie wyjść poza okolice własnych urzędów i dać choć przez moment rzeszom Polaków poczucie tego, że rząd, prezydent się nimi interesują.
Dlatego Schetyna popełnił ogromny błąd, wrzucając wszystkich katowiczan do jednego worka i sugerując, że stali się oni zmanipulowanymi "ofiarami" propagandy PiS.
Partyjni koledzy ze Śląska muszą się czuć mocno skonfundowani. Ich szef zdecydowanie w kampanii im nie pomogł.