Publicznie zrugała drugą osobę w państwie
Tego nikt się nie spodziewał, a najbardziej zaskoczony musiał być z pewnością Radosław Sikorski. 21 października, po briefingu prasowym, na którym marszałek sejmu tłumaczył się z wypowiedzi dla portalu Politico.com i ze słów, że "Rosja chciała, by Polska wzięła udział w rozbiorze Ukrainy", pani premier uznała za stosowne publicznie zrugać marszałka! Sprowokował ją do tego fakt, że konferencja prasowa Sikorskiego przerodziła się w awanturę i przepychanki rozzłoszczonych brakiem komentarza dziennikarzy ze strażą marszałkowską, bo były minister spraw zagranicznych odesłał ich do swojej rozmowy z "Gazetą Wyborczą".
- Nie będę tolerować tego rodzaju zachowań, nie będę też tolerować takich standardów, które spróbował zaprezentować pan marszałek Sikorski podczas dzisiejszej konferencji - powiedziała ostro Ewa Kopacz o Sikorskim. Zdaniem rozmówcy WP również w tym przypadku zawiedli doradcy pani premier. - Nikt nie przestrzegł Ewy Kopacz przed publicznym strofowaniem marszałka sejmu, który według precedencji jest drugą osoba w państwie! - oburza się Zieliński. - A może nasza "prime minister" po raz kolejny uznała, że nie potrzebuje niczyjej rady? - zastanawia się ekspert.
Wzburzenia nie krył również Paweł Kowal: - To był błąd! W państwie jest tak, że jeżeli szef partii ma pretensje do marszałka to zwraca mu uwagę, ale nie publicznie. Ewa Kopacz zrobiła krzywdę polskiemu parlamentaryzmowi!