"Słońce Peru - mistrz bajeru"
To była pierwsza wizyta szefa polskiego rządu w Ameryce Południowej i najdłuższy z jego dotychczasowych wyjazdów zagranicznych. Dla Donalda Tuska i jego żony również "podróż życia". Niezwykle ważna dla polskich interesów gospodarczych - jak próbowali przekonywać PR-owcy Tuska - wyprawa zaowocowała również całkiem nowym przydomkiem. Z rąk prezydenta Peru Donald Tusk otrzymał bowiem najwyższe odznaczenie tego kraju - o poetyckiej nazwie "Słońce Peru".
To, co dla premiera było spełnieniem marzeń, dla innych okazało się jednak pretekstem do złośliwych komentarzy. Posłowie PiS wyliczyli, że podróż do Ameryki Łacińskiej kosztowała ponad 1,5 mln zł, "a za te pieniądze można nakarmić 150 tysięcy dzieci".
- Wróciłem ze szczytu UE-Ameryka Południowa w tej czapeczce, jako "Słońce Peru". Trudno, to jakoś przeżyjemy - podsumował Tusk w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2. I przeżyli. Barwne przezwisko zaistniało jednak w zbiorowej świadomości: kiedy niezadowoleni związkowcy "Solidarności" demonstrowali przed sejmem, mieli ze sobą transparenty z hasłami: "Słońce Peru, mistrz bajeru".