Parafianie wściekli na proboszcza. Awantura po mszy

Proboszcz podpadł swoim parafianom z Gieczynka (woj. wielkopolskie). - Nazbieramy żołędzi i rzucimy na tacę - mówią oburzeni wierni. Poszło o wycinkę starych drzew, na którą proboszcz nie miał nawet zgody. Po niedzielnej mszy doszło do awantury przed kościołem. W sieci pojawiły się zdjęcia z wycinki.

Proboszcz nie miał zgody na wycinkę drzew w Gieczynku
Proboszcz nie miał zgody na wycinkę drzew w Gieczynku
Źródło zdjęć: © Google Street View, Stacja Krzyż
Paweł Buczkowski

W niewielkim Gieczynku ogromne oburzenie z powodu decyzji księdza proboszcza parafii pw. Matki Bożej Różańcowej. To nie pierwsza wycinka drzew na terenach parafii, ale tym razem pod topór poszły stare dęby. Jak podaje Gazeta Wyborcza, proboszcz zdecydował o wycince m.in. 150-letniego okazu, który gmina chciała uznać za pomnik przyrody. We wsi zawrzało.

Awantura po niedzielnej mszy

Mieszkańcy mówią, że drzewo było "najstarszym mieszkańcem Gieczynka". Kiedy zobaczyli pobojowisko po wyrębie przy kościele, postanowili domagać się wyjaśnień od księdza. Jako pierwszy poszedł do niego sołtys po niedzielnej mszy. Oznajmił księdzu, że parafianie chcą rozmawiać o wycince. Nie takiej reakcji proboszcza oczekiwał, bo ten odmówił spotkania i powiedział, że z niczego nie musi się tłumaczyć.

To jeszcze bardziej rozsierdziło parafian, którzy mimo odmowy postanowili zaczekać na proboszcza. Doszło nawet do utarczki słownej. Jeden z mieszkańców nazwał księdza chamem i prostakiem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ksiądz kłamał, że miał zgodę na wycinkę

Ksiądz równocześnie zapewniał parafian, że miał zgodę na wycinkę drzew. Szybko okazało się, że kłamał. Mieszkańcy potwierdzili to w Urzędzie Miejskim w Wieleniu. Ksiądz Tomasz Styczeń złożył wprawdzie wniosek o zgodę na wycinkę drzew, ale jeszcze jej nie dostał. Urzędnicy zaplanowali wizję lokalną. Jak mówi burmistrz Elżbieta Rybarczyk, zgody na wycinkę jednak i tak by nie było, bo gmina chciała wszcząć procedurę uznania drzewa za pomnik przyrody. Proboszcz postanowił zadziałać szybciej i wynajął firmę, która wycięła dęby, w tym ten najbardziej cenny, 150-letni.

Nazbierają żołędzi na tacę

Mieszkańcy liczą teraz na to, że w miejsce wyciętych drzew pojawią się nowe nasadzenia. I nie przebierają w słowach: - Nazbieramy żołędzi i żołędzie rzucimy na tacę, by nowe dęby posadził - mówi jeden z parafian w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Ale proboszcz może mieć też poważniejsze problemy niż gniew parafian. O sprawie zostanie powiadomiona prokuratura. Wyjaśnieniem działań księdza ma się także zająć Kuria Biskupia w Koszalinie.

Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (290)