Parafianie wściekli na proboszcza. Awantura po mszy
Proboszcz podpadł swoim parafianom z Gieczynka (woj. wielkopolskie). - Nazbieramy żołędzi i rzucimy na tacę - mówią oburzeni wierni. Poszło o wycinkę starych drzew, na którą proboszcz nie miał nawet zgody. Po niedzielnej mszy doszło do awantury przed kościołem. W sieci pojawiły się zdjęcia z wycinki.
20.02.2023 | aktual.: 20.02.2023 15:24
W niewielkim Gieczynku ogromne oburzenie z powodu decyzji księdza proboszcza parafii pw. Matki Bożej Różańcowej. To nie pierwsza wycinka drzew na terenach parafii, ale tym razem pod topór poszły stare dęby. Jak podaje Gazeta Wyborcza, proboszcz zdecydował o wycince m.in. 150-letniego okazu, który gmina chciała uznać za pomnik przyrody. We wsi zawrzało.
Awantura po niedzielnej mszy
Mieszkańcy mówią, że drzewo było "najstarszym mieszkańcem Gieczynka". Kiedy zobaczyli pobojowisko po wyrębie przy kościele, postanowili domagać się wyjaśnień od księdza. Jako pierwszy poszedł do niego sołtys po niedzielnej mszy. Oznajmił księdzu, że parafianie chcą rozmawiać o wycince. Nie takiej reakcji proboszcza oczekiwał, bo ten odmówił spotkania i powiedział, że z niczego nie musi się tłumaczyć.
To jeszcze bardziej rozsierdziło parafian, którzy mimo odmowy postanowili zaczekać na proboszcza. Doszło nawet do utarczki słownej. Jeden z mieszkańców nazwał księdza chamem i prostakiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ksiądz kłamał, że miał zgodę na wycinkę
Ksiądz równocześnie zapewniał parafian, że miał zgodę na wycinkę drzew. Szybko okazało się, że kłamał. Mieszkańcy potwierdzili to w Urzędzie Miejskim w Wieleniu. Ksiądz Tomasz Styczeń złożył wprawdzie wniosek o zgodę na wycinkę drzew, ale jeszcze jej nie dostał. Urzędnicy zaplanowali wizję lokalną. Jak mówi burmistrz Elżbieta Rybarczyk, zgody na wycinkę jednak i tak by nie było, bo gmina chciała wszcząć procedurę uznania drzewa za pomnik przyrody. Proboszcz postanowił zadziałać szybciej i wynajął firmę, która wycięła dęby, w tym ten najbardziej cenny, 150-letni.
Nazbierają żołędzi na tacę
Mieszkańcy liczą teraz na to, że w miejsce wyciętych drzew pojawią się nowe nasadzenia. I nie przebierają w słowach: - Nazbieramy żołędzi i żołędzie rzucimy na tacę, by nowe dęby posadził - mówi jeden z parafian w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Zobacz także
Ale proboszcz może mieć też poważniejsze problemy niż gniew parafian. O sprawie zostanie powiadomiona prokuratura. Wyjaśnieniem działań księdza ma się także zająć Kuria Biskupia w Koszalinie.
Przeczytaj także: Nie mogli tego wytrzymać. Ksiądz rozsierdził mieszkańców
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ