Wpadka prezydenta Andrzeja Dudy w Zgorzelcu. Andrzej Dera: kto chciał usłyszeć, co prezydent ma do powiedzenia, to usłyszał
Prezydent Andrzej Duda podczas czwartkowej wizyty w Zgorzelcu pytany był o sprawę likwidacji zakładu w Pieńsku. Jego odpowiedź była dość zaskakująca. Słowa swojego szefa tłumaczyli w sobotę prezydenccy ministrowie.
08.09.2018 | aktual.: 08.09.2018 18:04
Podczas czwartkowego spotkania prezydenta z mieszkańcami Zgorzelca jeden z uczestników zadał Dudzie pytanie o sprawę zamykanego zakładu UniMould w Pieńsku. - Panie prezydencie, 230 osób pracę straci. Panie prezydencie, zamykają największy zakład pracy w Pieńsku - krzyczał mężczyzna. Prezydent początkowo nie reagował, ściskał ręce zgromadzonych i rozdawał autografy. W końcu jednak odwrócił się i odpowiedział: "Proszę się nie martwić, otworzą następny".
Gdy filmik, na którym zarejestrowano tę wypowiedź pojawił się na Twitterze, wywołał falę komentarzy. Zareagowało na niego wielu dziennikarzy i polityków. Od razu pojawiły się porównania z Bronisławem Komorowskim, który w czasie kampanii prezydenckiej zapytany przez jednego z przechodniów, jak ma żyć i za co ma kupić mieszkanie jego siostra, która zarabia 2 tys. zł, odpowiedział: „Znaleźć inną pracę. Wziąć kredyt”.
- Nie po raz pierwszy jest tak, że kiedy pan prezydent Duda jest niepilnowany, nie mówi z kartki i nie jest to wyreżyserowane, to mówi to, co mu w duszy gra - komentował w TVN24 wypowiedź prezydenta Michał Kamiński.
Kilka godzin później, na spotkaniu w Lubaniu prezydent nawiązał do zadanego mu w Zgorzelcu pytania. Stwierdził, że wcześniej dowiedział się, iż w pobliskim Pieńsku może upaść odlewnia. Dodał, że rozmawiał z samorządowcami na temat znalezienia pracy dla osób, które mogą zostać zwolnione.
Ministrowie tłumaczą prezydenta
- Prezydent rozmawiał o tym problemie z burmistrzem Pieńska oraz poprosił o działania wojewodę dolnośląskiego. Prezydent będzie na ten temat rozmawiał także z premierem Mateuszem Morawieckim - poinformował w sobotę PAP szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
- Zdaniem prezydenta zakład odlewniczy w Pieńsku - o ponad stuletniej tradycji, posiadający do dziś wysoką renomę jakości produkcji, który od lat 90. przechodzi zmiany właścicielskie związane ze sprzedaniem go zagranicznemu kapitałowi - stanowić może dowód na to, jak ważne jest, by majątek narodowy znajdował się w polskich rękach i był zarządzany z myślą o rozwoju lokalnym i regionalnym - tłumaczył.
- Dla dużego zagranicznego kapitału Pieńsk to tylko punkt na mapie i gdy zachodzi potrzeba restrukturyzacji firmy, łatwo się go pozbyć. Z punktu widzenia lokalnego i regionalnego taka likwidacja to katastrofa gospodarcza i socjalna. Dlatego tak ważne jest, by zakorzenić firmy w polskich strategiach rozwojowych na poziomie lokalnym i regionalnym. Będzie to przedmiotem rozmów prezydenta z rządem - zapowiedział szef gabinetu prezydenta.
Dera: Kto chciał słyszeć, usłyszał
O dość zaskakującą odpowiedź prezydenta w Zgorzelcu dziennikarz tvn24.pl zapytał prezydenckiego ministra Andrzeja Derę. - Kto chciał usłyszeć, co prezydent ma w tej sprawie do powiedzenia, to usłyszał. Prezydent powiedział, że są czasami takie sytuacje, że dany zakład się likwiduje, ale troską władz publicznych jest to, żeby przyjść z pomocą tym ludziom - odparł Dera. Jak dodał, prezydent "poprosił wojewodę i ministra, żeby pomóc temu likwidowanemu zakładowi". - Ale jeżeli dojdzie do likwidacji - bo to zakład prywatny - to wtedy trzeba zrobić wszystko, żeby stworzyć nowe miejsca pracy, żeby te osoby nie zostały pozostawione same sobie - zapewnił.
Źródło: tvn24.pl, interia.pl