WP: Łukasz Mejza z zakazem reprezentowania rządu. Papiery na wiceministra trafiają na Nowogrodzką
Łukasz Mejza ma nieformalny zakaz reprezentowania rządu w oficjalnych, publicznych wydarzeniach firmowanych przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Wszystko przez odium, jakie ciągnie się za wiceministrem po publikacjach Wirtualnej Polski i innych mediów. Gęsto robi się także wokół samego ministra sportu, Kamila Bortniczuka. Centrala PiS jest wściekła.
Wirtualna Polska jako pierwsza szczegółowo opisywała biznesy Łukasza Mejzy. Ujawniliśmy między innymi, że wiceminister i poseł Republikanów - koalicjanta PiS - miał firmę, która oferowała bardzo kosztowne leczenie raka, Alzheimera, Parkinsona i innych najcięższych chorób, również tych nieuleczalnych.
W ramach spółki Vinci NeoClinic polityk rządu PiS chciał zarabiać na wyjazdach Polaków na eksperymentalną terapię za granicę. Rodzice chorych dzieci opowiadali nam wstrząsające historie o tym, jak Mejza i jego młodzi współpracownicy próbowali wykorzystać ich tragiczną sytuację do celów zarobkowych. Terapie oferowane przez obecnego wiceministra zostały uznane za nieskuteczne lub szkodliwe; Mejza w konsekwencji interes zwinął, a rodzice nieuleczalnie chorych dzieci czuli się oszukani.
W WP opisywaliśmy też inne biznesowe próby Łukasza Mejzy. W trakcie pierwszej fali epidemii polityk chciał sprzedawać maseczki ochronne. Okazało się, że produkty bez medycznych atestów oferował firmom i samorządom.
Wszystkie te historie trafiają na Nowogrodzką i są - jak słyszymy - "wnikliwie analizowane" przez partyjną centralę. Politycy bliscy prezesa Jarosława Kaczyńskiego zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, również w kontekście utrzymania większości parlamentarnej. Mejza bowiem - mimo że formalnie nie należy do klubu PiS - stanowi cenne ogniwo w utrzymaniu arytmetycznej przewagi partii rządzącej w Sejmie. Wirtualnej Polsce 30-letni polityk powiedział, że "wisi na nim rząd". Niedawno powtórzył to samo w Radiu Zielona Góra.
Pełnomocnik patrzy na ręce
Jednym z największych krytyków obecnego kierownictwa Ministerstwa Sportu, którego trzon stanowią przedstawiciele Republikanów - Kamil Bortniczuk i Łukasz Mejza - jest, jak słyszymy, europoseł Ryszard Czarnecki. Polityk - z rekomendacji Jarosława Kaczyńskiego - pełni jednocześnie funkcję pełnomocnika PiS ds. sportu, zasiada również w zarządzie Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Według naszych rozmówców Czarnecki z jednej strony odczuwa "gorzką satysfakcję" z powodu kłopotów Bortniczuka i Mejzy, z drugiej - jest zażenowany sytuacją.
- Rysiek miał patrzeć młodym na ręce. I widzi już, że Mejza ich nie domyje - mówi nam polityk PiS. Próbowaliśmy o tym porozmawiać z samym europosłem Czarneckim, ale nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt.
Polityk PiS: - Jak znam Czarneckiego, to dba o to, by czarne papiery na Mejzę trafiały na odpowiednie biurko przy Nowogrodzkiej.
Mejza ma stać w cieniu
Poczucie zażenowania z powodu interesów Łukasza Mejzy ogarnęło nie tylko centralę PiS, ale także budynek Ministerstwa Sportu i Turystyki. Rozmówca WP: - Urzędnikom po ludzku jest wstyd.
Jak słyszymy, pracownicy resortu nawet w prywatnych rozmowach muszą tłumaczyć się za kontrowersyjnego wiceministra. - Wszyscy wiedzą, jak wielki jest to problem wizerunkowy - słyszymy.
Mejza ma dziś stać w cieniu. Ciąży na nim nieformalny zakaz reprezentowania rządu na oficjalnych, publicznych spotkaniach firmowanych przez resort sportu i turystyki.
Osoba związana z resortem: - Od tego jest Kamil i Ania [Anna Krupka, wiceminister sportu, która - jak słyszymy - z Mejzą nie chce mieć do czynienia].
O aktywności Mejzy jako wiceministra sportu oficjalnie zapytaliśmy biuro prasowe resortu. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Szef gabinetu z wyrokiem za porno
Zdawkowo w mediach na temat swojego podwładnego wypowiada się także Kamil Bortniczuk. Wokół ministra również robi się gęsto: jak ustalił portal OKO.press, prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zakupu propylenu przez Zakłady Azotowe Kędzierzyn, w czasie, gdy ich wiceprezesem, odpowiadającym za zakupy i negocjującym kontrakt był obecny minister spotu i poseł klubu PiS. Postępowanie wszczęto na podstawie materiałów operacyjnych CBA - ustalili dziennikarze.
Radio Zet ujawniło z kolei, że szefem gabinetu politycznego w resorcie Kamila Bortniczuka i Łukasza Mejzy został człowiek, który w 2007 roku usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata za rozpowszechnianie pornografii (wyrok uległ zatarciu).
W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się także, że samorząd województwa lubuskiego podejrzewa, iż obecny wiceminister sportu Łukasz Mejza organizował fikcyjne szkolenia za publiczne pieniądze. Zainkasował za nie blisko milion złotych. Media informowały, że nie wiadomo, czy wszystkie finansowane z publicznych pieniędzy szkolenia rzeczywiście się odbyły. Według ustaleń Onetu na liście szkolonych są przedsiębiorcy powiązani z Mejzą. Śledczy badają, czy Mejza - jak pisali dziennikarze - dogadał się ze znajomymi, żeby potwierdzili mu szkolenia, których nie odbyli.
Onet napisał również, że spółka Vinci Sport, której - według oficjalnych danych - współwłaścicielem jest Łukasz Mejza, zaledwie trzy tygodnie po jej rejestracji chciała uzyskać unijne dofinansowanie. W tym samym czasie identyczny wniosek złożyła Vinci Sp. z o.o. należąca m.in. do sejmowego asystenta wiceministra sportu i żony wspólnika polityka. Inna firma Mejzy, Future Wolves, na unijnych dotacjach zarobiła ponad milion złotych.