Polityka"Wilk watahy" idzie do rządu. Polityczne perypetie Łukasza Mejzy

"Wilk watahy" idzie do rządu. Polityczne perypetie Łukasza Mejzy

Łukasz Mejza
Łukasz Mejza
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | EASTNEWS
Michał Wróblewski
26.11.2021 18:43

- Chcę być premierem - mówi Wirtualnej Polsce poseł Łukasz Mejza. Zanim jednak to nastąpi, poseł-debiutant będzie miał okazję zająć się polskim sportem. Mejza otrzymał od PiS propozycję wejścia do rządu. - Wisi na mnie rządowa większość - twierdzi polityk.

Łukasz Mejza miał otrzymać propozycję od Prawa i Sprawiedliwości. Tym samym prawdopodobne jest, że potwierdzą się informacje Wirtualnej Polski. Wedle nieoficjalnych doniesień Mejza ma trafić do Ministerstwa Sportu, którym pokieruje poseł Partii Republikańskiej Kamil Bortniczuk. Polityk spotkał się w tej sprawie w środę z prezydentem Andrzejem Dudą.

Do tej pory ani Bortniczuk, ani Mejza do tych rewelacji się nie odnosili. W środę Mejza w rozmowie z WP zrobił wyjątek: - Rozmowy trwają. Ale jestem profesjonalistą, zarówno w biznesie, jak i w polityce. Jestem "szczelny" i dotrzymuję słowa. Mogę tylko powiedzieć, że sport od zawsze był bliski mojemu sercu.

Ludowiec z przypadku

Łukasz Mejza w Sejmie jest "świeżakiem". Do parlamentu wszedł bocznymi drzwiami, trochę z przypadku. 30-latek zastąpił zmarłą posłankę PSL Jolantę Fedak, z którą startował w wyborach w 2019 roku z tej samej listy w woj. lubuskim. Zajął drugie miejsce, kandydując z ostatniego.

Dlaczego zatem Mejza jest dziś związany z PiS, a nie z ludowcami? Nasz rozmówca z PSL wyjaśnia: - Z Mejzą nie mamy nic wspólnego. Nie jest tak, że był u nas i przeszedł do PiS. Sprawa była prosta: przed wyborami w 2019 roku mieliśmy umowę z prezydentem Zielonej Góry Januszem Kubickim, który zaproponował dwóch swoich ludzi na nasze listy [wtedy były to wspólne listy Koalicji Polskiej i Kukiz’15 - przyp. red.]. Mejza był jednym z nich, wylądował na ostatnim miejscu na liście. W wyborach był tuż za świętej pamięci Jolą Fedak i dzięki temu trafił do Sejmu. Nikt z PSL nie ma z nim kontaktu. Gość wybrał władzę, ale jakoś nieszczególnie mnie to dziwi.

"Ja PiS nie kocham"

Polityczna droga Mejzy: lokalny komitet Lepsze Lubuskie, z którego list w wieku 23 lat jako najmłodszy radny wszedł do sejmiku lubuskiego i współpraca z Wadimem Tyszkiewiczem; następnie działalność w ścisłym sztabie wyborczym kandydata na prezydenta Pawła Kukiza, krótki związek z liberalnym ruchem "Fair Play" ekonomisty Roberta Gwiazdowskiego, wreszcie zaangażowanie w ruch Bezpartyjnych Samorządowców.

Dziś Mejza jest w orbicie PiS. Ma bardzo dobre relacje z kluczowymi politykami obozu władzy, głosuje zgodnie z oczekiwaniami partii rządzącej, a Platformę Obywatelską uważa "za największe zło, jakie spotkało polską politykę po 1989 roku".

Debiut Mejzy w Sejmie, kilka miesięcy temu. Debata o ratyfikacji decyzji o zasobach własnych Unii Europejskiej. Poseł-debiutant wychodzi na mównicę i uderza w szefa PO Borysa Budkę: "Sam jestem przedsiębiorcą, więc doskonale rozumiem, że te środki będą niczym tlen dla polskiej gospodarki. A wy tak się zapędziliście w tej plemiennej wojnie, w tym podziale Polaków na Hutu i Tutsi, że zaślepieni nienawiścią do Jarosława Kaczyńskiego chcecie dokonać rytualnego mordu na polskich przedsiębiorcach. Panie Budka, pan został już grabarzem Platformy, a teraz chce pan zostać chyba grabarzem Polski".

Wystąpienie Mejzy robi wrażenie na posłach PiS, na Borysie Budce mniej. "Chłopie, pierwszy raz jesteś na mównicy" - rzuca ówczesny szef Platformy.

Mejza się odwija: "Na tym polega różnica między nami: pan nienawidzi PiS i nie kocha Polski, ja PiS też nie kocham, ale kocham Polskę".

Mejza: Chcę być premierem

Mejzie politycznie blisko do PiS, ale przyjaciół ma w innej formacji. - Zdecydowanie najbliżej towarzysko jest mi do ekipy republikańskiej, znaliśmy się, zanim jeszcze zostałem posłem. Zawsze mieliśmy dobre relacje, ale mamy też wspólne spojrzenie na państwowość - mówi nam polityk.

Mejza kilka miesięcy temu pojawił się nawet na kongresie założycielskim Partii Republikańskiej Adama Bielana - formacji, która rozbiła Porozumienie Jarosława Gowina. Mejza wszedł do jej struktur, jest członkiem kierownictwa.

Działacze Republikanów mają o Mejzie bardzo dobre zdanie: - Dynamiczny, sprawny facet. Duże ambicje. W kampaniach wyborczych będzie atutem. Nie pieści się z przeciwnikami. Umie w "bon moty". Nawet jeśli nie jest to najbardziej błyskotliwe na świecie - uśmiecha się jeden z "bielanistów".

Kilka przykładów oratorskich umiejętności Mejzy: "Donald Tusk jest takim mistrzem szpagatu, że żałuję, że nie wysłaliśmy go na olimpiadę w konkurencji gimnastyka"; "Politycy PO pomylili urodziny Roberta Mazurka z własną polityczną stypą"; "Gdy na politycznych zegarach w Polsce wybiła godzina solidarności, opozycja bierze udział w teatrze marionetek"; "Chciałem się wybrać na film z dziewczyną, ale już nie chcę, bo niektórzy parlamentarzyści PO odstawiają takie kino, że już mi wystarczy".

Rozmówca z kręgu Mejzy: - Łukasz stara się przebić, nawet jeśli średnio to wychodzi. Ale chce, walczy. Pisze sobie "setki" do mediów, uczy się tego, a później dumnie się tym chwali. Ma przekonanie o swojej własnej "zaj….stości".

Przyjaciele zatrząsną sportem

Dla Mejzy największym politycznym kompanem jest dziś Kamil Bortniczuk. - Kamil byłby najlepszym ministrem sportu w historii III RP. Zna się na tym, sam uprawia sport od lat, jest menadżerem wywodzącym się z branży sportowej - wylicza w rozmowie z WP Mejza.

Bortniczuka nasz rozmówca nie umie się nachwalić. - Kamilowi się chce, jest sprawny i wciąż głodny. Tego brakuje w polskiej polityce. A to cecha ludzi sukcesu - nigdy nie być najedzonym, wciąż stymulować głód, starać się walczyć o najwyższe cele. Kamil to ma, ma ciąg na bramkę, jest bramkostrzelny zarówno na boisku, jak i w polityce. W końcu skuteczność jest najważniejsza - podkreśla Mejza.

K. Bortniczuk, A. Duda
K. Bortniczuk, A. Duda© EASTNEWS | EASTNEWS
Słowo "skuteczność" w trakcie naszej rozmowy pada co najmniej kilkanaście razy. - Gram zawsze o najwyższe cele. Jak ktoś chce być mistrzem, mówi o tym głośno. Mike Tyson w czasach młodości nie mówił: "będę bokserem". Mówił: "chcę być mistrzem". A ja mówię wprost: kiedyś chcę być premierem Polski. To taki Święty Graal polskiej polityki - dodaje Mejza. Zaznacza przy tym, że obecny premier jest najlepszym z możliwych i "nie zamierza go zastępować".

Nasz rozmówca przyznaje, iż ma świadomość, że mówienie wprost o swoich celach nie jest popularne w polskiej polityce. Tłumaczy, że arogancja często mylona jest z pewnością siebie, która według niego jest niezbędna. Tyle że arogancję Mejzie zarzucają dziennikarze. Nie bez powodu.

Łukasz Mejza
Łukasz Mejza© EASTNEWS | Piotr Jedzura/REPORTER

Pierwsza nagana

Aktywność sejmowa Mejzy: dwa wystąpienia na Sali Plenarnej, zero interpelacji, zero zapytań i pytań w sprawach bieżących.

Mejza mimo krótkiego stażu i małej aktywności sejmowej zdążył jednak dostać naganę od władz Sejmu. Powód? Polityk długo nie chciał złożyć wymaganego prawem oświadczenia majątkowego. Kara polityka nie zabolała, bo nie jest on posłem zawodowym, więc nie można mu ograniczyć wynagrodzenia. Jak zauważyli dziennikarze, gdyby Mejza był radnym, straciłby mandat.

Po publikacjach "Gazety Wyborczej" Mejza oświadczenie majątkowe złożył. Tyle że jest ono kalką oświadczenia z marca 2021 r., gdy Mejza został zaprzysiężony jako poseł. Nie wiadomo zatem, z czego utrzymywał się polityk przez ostatnie miesiące, gdy był już nieformalnie związany z PiS. "Wyborcza" sugerowała, że Mejza nie chce ujawnić, iż finansowo korzysta na współpracy z partią rządzącą. Dowodów, że tak było, nie przedstawiono.

Poseł odpiera wszelkie zarzuty. - "Gazeta Wyborcza" wie, że wisi na mnie rządowa większość. Dlatego jestem celem ataku, chcą mnie złamać psychicznie. Ale ja się z tego śmieję. Składałem oświadczenie majątkowe zgodnie z prawem - mówi Wirtualnej Polsce.

- Ale dostał pan naganę od władz Sejmu za zwlekanie ze złożeniem oświadczenia - zauważamy.

- Podchodzę do tego ze spokojem - ucina rozmówca WP.

Politycy opozycji przekonują jednak, że gdyby Mejza był po ich stronie, to "już by miał na karku CBA i prokuraturę". - Może dostał parasol od służb? - zastanawia się szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.

Wagon z kasą od premiera

Mejza lubi zwracać na siebie uwagę. Pokazać, że ma wpływy nie tylko w polityce, że zna ważnych ludzi z różnych branż i wie, co dzieje się "na mieście". Jeden z prawicowych tygodników pisał swego czasu o "rajdach posła Mejzy po stołecznych knajpach". Nasi rozmówcy z otoczenia polityka faktycznie przyznają, że to "mocno towarzyski typ". I w przypadku Mejzy ma to być atut.

- Chodziłem ze znajomymi na imprezy od czasów studiów, ale po tych imprezach od razu wstawałem i pracowałem nad moimi projektami. To sprawiło, że spotkałem w młodym wieku wartościowych ludzi, dzięki którym mogłem się dużo nauczyć. Budowanie siatki kontaktów z ograniczeniem życia towarzyskiego nie byłoby możliwe. Biznes to dwie rzeczy: Excel i relacje - mówi nam Mejza.

Polityk lubi się tymi relacjami chwalić. A to zapozuje z twórcami Fame MMA, chwaląc się współpracą na Instagramie, a to strzeli fotkę z Andrzejem Gołotą czy Marcinem Najmanem, a to zrobi sobie sugestywne selfie pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, zapowiadając tajemniczą "ścieżkę Mejzy". - Obiecałem swoim wyborcom pieniądze i oni je dostaną. Wagon kasy przyjedzie do województwa lubuskiego - przyznaje polityk, pytany o zdjęcie i wizytę w KPRM.

- Co do Marcina Najmana i Andrzeja Gołoty: lubimy się, współpracujemy, znamy się prywatnie. Najman to sprawny przedsiębiorca, wie, po co jest w show biznesie, a Gołota to legenda - mówi nam Mejza, nie ukrywając swojej słabości do gwiazd pięściarstwa.

Polityk jest miłośnikiem sportów walki. Widać to w jego postach, z ulubionymi frazami: "Jak wchodzić to tylko z przytupem", "Let's get ready to rumble!", "Ciężkie ciosy bokserskie, a za chwilę kilka ciężkich ciosów intelektualnych", "Tydzień pełen konkretnej pracy kończę katowaniem na przydomowej siłce".

Łukasz Mejza
Łukasz Mejza© Instagram | Łukasz Mejza

"Wilk watahy" puszcza oko

Mejza prywatnie zarządza agencją marketingową Future Wolves. W 2020 roku wykazał milion złotych dochodu. W firmie nazywa siebie "wilkiem watahy".

"Jesteśmy czymś więcej niż agencją marketingową - kreujemy przyszłość. Jesteśmy stadem drapieżnych wilków, które wyniesie twoją firmę na wyżyny marketingu. Nasze stado króluje w lesie, w górach i na nizinach" - reklamowała się agencja. Jej twórcy przekonywali: "Prowadzenie biznesu bez reklamy jest jak puszczanie oka do dziewczyny po ciemku. Nikt poza nami nie wie, co robimy".

Witryna agencji jest dziś zawieszona.

30-latek nie narzeka na brak źródeł utrzymania. Jest wspólnikiem w spółce zajmującej się budownictwem, ma interesy związane z branżą nowych technologii i odnawialnych źródeł energii (OZE).

Jak sam zapewnia: - Nie traktuję parlamentu jako przystanek, choć mam co w życiu robić. Jak na swój wiek mam całkiem sporo pieniędzy, więc nigdy nie patrzyłem na moją działalność w polityce przez ten pryzmat. Dla mnie to misja.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (726)
Zobacz także