WOPR. Zagubieni na morzu. "Chcemy ratować człowieka, ale jego tam nie ma"

Łabędzie, flamingi, żółwie – na plażach nie brakuje dmuchanych zwierząt i zabawek. Mimo tego, że są całkiem duże, łatwo je zgubić. – Wystarczy silny podmuch wiatru, by zabawka odpłynęła. Ktoś o tym nie wie, myśli, że to człowiek i wzywa nas na ratunek – mówią WOPR-owcy.

WOPR. Zagubieni na morzu. "Chcemy ratować człowieka, ale jego tam nie ma"
Źródło zdjęć: © WOPR | Sopockie WOPR
Katarzyna Romik

Ratownicy z Sopotu otrzymali zgłoszenie o "pływającej daleko od brzegu osobie". – Ten człowiek miał mieć dmuchane koło albo oponkę. Do akcji ruszyła jednostka motorowodna Sopockiego WOPR z ratownikami. 800 m od brzegu znaleźli dmuchaną zabawkę, która z daleka przypominała człowieka – relacjonują służby z Trójmiasta.

WOPR: na ratunek dmuchanej zabawce

Stąd apel do urlopowiczów, którzy wybierają się nad Bałtyk o to, by pilnowali zabawek i wiatr nie zwiewał ich z plaży do wody. Służby przestrzegają, że taki obiekt szybko przemieszcza się po wodzie, nawet wiele kilometrów na sąsiednie kąpieliska. Może też uruchomić akcję poszukiwawczo-ratowniczą.

"Taka sytuacja zaangażuje kilkudziesięciu ratowników, wszystkie służby działające na wodzie, kilkanaście jednostek motorowodnych, bardzo często śmigłowiec i może trwać wiele godzin. W tym momencie do prawdziwej akcji nie będzie już kogo wykorzystać" – czytamy w apelu ratowników.

- Te interwencje niestety dalej się zdarzają. Wystarczy, że będziemy mieć południowy wiatr – przyznaje w rozmowie z WP Maciej Dziubich z Sopockiego WOPR-u. Zgłoszenia docierają do centrum ratowniczego niemal z całego wybrzeża.

- Mam wrażenie, że tych zabawek jest coraz więcej. Kiedyś mieliśmy tylko materace: płaskie, łatwiejsze do upilnowania. Teraz są flamingi i inne zwierzaki, porywane przez wiatr. Nikt nam nie zgłasza, że zgubili takiego dmuchanego zwierzaka – dodaje Dziubich. Zdaniem ratownika, urlopowicze wstydzą się, że zgubili coś takiego.

WOPR: turyści najczęściej się wstydzą

O wstydzie turystów mówią też ratownicy z Władysławowa. Tu powodów jest więcej. - Pierwszego dnia przychodzą z tym zwierzyńcem, inni urlopowicze śmieją się z tego i następnego dnia widzę, że ci sami ludzie przychodzą bez zabawek – mówi WP Jarosław Radtke, wiceprezes WOPR-u województwa zachodniopomorskiego.

Ratownik uzupełnia: - Jeśli przychodzą z tymi zabawkami mają je na sznurku, żeby ich nie zgubić, ale to trwa jeden, dwa dni, bo inni sobie z nich żartują, że Bałtyk to nie miejsce na takie gadżety.

Ratownicy starają się natychmiast wyławiać bezpańskie dmuchane zwierzaki. – Ludzie często machną ręką, stwierdzą, że jeśli coś kosztowało 10-15 zł, to nie będą sobie zawracać głowy – przyznaje Radtke.

Wiceszef zachodniopomorskiego WOPR-u zaznacza, że w tym roku nie było jeszcze tego rodzaju interwencji. – Ale rok temu ratownicy chodzili po plaży 7 km i pytali czy ktoś nie zgubił wyłowionego dmuchanego zwierzaka. W końcu turyści przyznali się, że to ich własność – mówi.

W przypadku takich akcji, nawet nieuzasadnionych, nie obciąża się turystów. Gdyby tak się stało, ratownicy są pewni, że kolejne osoby już by się nie zgłosiły.

- Podejmujemy poszukiwania w każdym wypadku, przedmiotów, własności i przede wszystkim ludzi. Rok temu szukaliśmy przez 4 godziny dwóch mężczyzn. Ich zaginięcie zgłosiły żony, po tym jak oni weszli do wody. Po chwili zniknęli z ich pola widzenia. Okazało się, że mężowie siedzieli kilkaset metrów dalej, w barze przy piwie – opowiada Radtke.

TPN: turyści najczęściej gubią... dzieci

Kilka razy w tygodniu sygnały o pozostawionych częściach garderoby odbierają ratownicy i służby w górach. Najczęściej to okulary, szale, bluzy, kurtki, czapki.

- Czasem widząc jakiś pozostawiony przedmiot czy część odzieży sami rozpoczynamy poszukiwania – mówi Edward Wlazło, Komendant Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. Nasz rozmówca zaznacza, że zgłoszeń o pozostawionych na szlaku rzeczach jest tak dużo, że nie sposób nadążyć z działaniami.

Szef służb TPN mówi nam o innej tegorocznej pladze. To zagubione dzieci. - W ostatnim tygodniu znalazłam 9-letnią dziewczynkę z Tajlandii, która się zgubiła. Na szczęście szybko znaleźliśmy jej mamę. Dwa dni wcześniej to matka zgubiła syna w rejonie Dolin Trzech Stawów. Ratownicy natychmiast ruszyli na poszukiwania i chłopiec odnalazł się cały i zdrowy – relacjonuje Edward Wlazło.

Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (111)