Wójt Komańczy zdradza: grożono mi śmiercią i kalectwem
- Zagroził mi popełnieniem przestępstwa, którego następstwem byłaby śmierć mojej osoby lub moje trwałe kalectwo. Co gorsza, wspomnianą groźbą spowodowania trwałego kalectwa objął również osoby mi najbliższe, w tym moją matkę - powiedział podczas konferencji prasowej wójt gminy Komańcza Roman Bzdyk. Sprawa dotyczy biznesmena, który od jakiegoś czasu interesuje się terenami na obszarze gminy.
O sprawie poinformował regionalny dziennik informacyjny "Super Nowości". Wójt Komańczy w województwie podkarpackim poinformował, że grożono mu śmiercią lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Na zwołanej przez niego konferencji prasowej zrelacjonował zdarzenie, które miało miejsce 2 listopada.
Bzdyk przekazał, że przed wejściem do pracy został zaczepiony przez znanego mu przedsiębiorcę. Jak wskazał samorządowiec, znał mężczyznę, gdyż zamierzał prowadzić działalność gospodarczą na terenie gminy Komańcza. Wójt zaproponował mu rozmowę w gabinecie, ale biznesmen nie skorzystał z zaproszenia.
- Rozpoczynając rozmowę bez ogródek oświadczył mi, że żąda ode mnie, abym wpłynął na czynności urzędowe Rady Gminy Komańcza, celem podjęcia przez radę uchwały, której od dłuższego czasu się domaga i wyznaczył mi termin do końca miesiąca - powiedział podczas konferencji cytowany przez "Super Nowości" Bzdyk.
Groźby wobec wójta i jego matki
Wójt Komańczy dodał, że biznesmen miał grozić mu śmiercią i kalectwem. - Co gorsza, wspomnianą groźbą spowodowania trwałego kalectwa objął również osoby mi najbliższe, w tym moją matkę. Posłużył się nawet sformułowaniem, że sam wręczy mi wózek inwalidzki, którego będzie potrzebować moja matka - powiedział podczas konferencji.
Zobacz też: Łukaszenka grozi zakręceniem gazu. Miller: "To nie jest problem dla Polski"
Jak stwierdził samorządowiec, "podczas artykułowania gróźb człowiek był nad wyraz spokojny i opanowany", a więc "czynił to z pełną świadomością". Wójt zdecydował się na powiadomienie organów ścigania.
W sprawie trwa śledztwo
Sprawą wójta Komańczy zajęli się już tamtejsi policjanci. Śledztwo dotyczy "podejrzenia zmuszania groźbą do popełnienia tak zwanego przestępstwa urzędniczego". - Czynności pod nadzorem prokuratora prowadzi wydział kryminalny, postępowanie jest na wstępnym etapie - komentuje Monika Hędrzak, rzeczniczka sanockiej policji.
Sam Bzdyk zapowiedział natomiast apel do Ministerstwa Sprawiedliwości o monitorowanie sprawy i podjęcie stosownych kroków prawnych. Dodatkowo poprosił mieszkańców gminy i urzędników o wsparcie. - Mam poczucie, że państwo polskie nie wspiera, a w szczególności nie gwarantuje ochrony urzędnikom samorządowym przed wpływami osób postronnych - przyznał.
Źródło: Super Nowości