Reforma sądownictwa. Projekty u prezydenta. "Jest impas"
Projekty zmian w sądownictwie, w tym ten dotyczący radykalnego zmniejszenia liczby sędziów Sądu Najwyższego, trafiły do prezydenta Andrzeja Dudy. Według doniesień mediów negocjacje nie są łatwe.
12.11.2021 07:47
- Sądowe ustawy są gotowe, wyszły z Ministerstwa Sprawiedliwości i z rządu, teraz czekamy na uzgodnienia z panem prezydentem, bo ma on w tym zakresie szerokie prerogatywy - poinformował kilka dni temu wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", rozmowy z Pałacem Prezydenckim nie są łatwe. - Jest raczej impas - stwierdził rozmówca gazety.
Z informacji "Rz" wynika, że prezydent nie chce zgodzić się m.in. na nowy kształt Sądu Najwyższego. "Na stole są wszystkie opcje, łącznie z przygotowaniem przez Pałac Prezydenckich własnej ustawy. W tle jest też groźba weta. Na to nakładają się różnice w samym rządzie, przede wszystkim na linii Ministerstwo Sprawiedliwości - Kancelaria Premiera w podejściu do zmian w wymiarze sprawiedliwości" - czytamy w gazecie.
- Ponieważ projekt dotyczy sądownictwa, które stanowi odrębną władzę, to musi być z nim konsultowany i mieć jego akceptację i naturalnie gwarantować niezależność sądów - mówi gazecie prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Powinien być też złożony jako rządowy projekt, aby zapewnić mu szersze konsultacje społeczne. Konsultowanie go z prezydentem jest zaś naturalne w świetle konstytucyjnej zasady współdziałania władz państwa - ocenia.
Przypomnijmy, że według wcześniejszych ustaleń "Rz" zmiany w Sądzie Najwyższym miałyby obejmować nie tylko likwidację Izby Dyscyplinarnej. Z obecnych pięciu izb, miałyby zostać tylko dwie: Izba Prawa Publicznego i Izba Prawa Prywatnego. Miałyby one rozpatrywać jedynie skargi nadzwyczajne, oceniać ważność wyborów oraz rozstrzygać pytania prawne.
Dotychczasowi sędziowie, chcący dalej orzekać w Sądzie Najwyższym, musieliby poddać się ocenie Krajowej Rady Sądownictwa. Na podstawie tej oceny ostateczną decyzję w sprawie ich powołania podejmowałby prezydent.
W przypadku negatywnej oceny, byli już sędziowie SN trafialiby to sądów niższych instancji, zachowując jednak uposażenie z Sądu Najwyższego. Mogliby też przejść w stan spoczynku.
Źródło: "Rzeczpospolita"