Wojna Putina. Jak długo Rosję będzie na nią stać

Rosyjskie straty na polach walki w Ukrainie są sześć razy większe niż w straty Związku Radzieckiego, prowadzącego działania zbrojne w Afganistanie. Decyzja ataku na Kijów i podjęciu "specjalnej operacji wojskowej" kosztowała już Moskwę co najmniej 82 tysięcy istnień. Co ta strata oznacza dla całej populacji - zastanawia się "Gazeta Wyborcza".

Władimir Putin podczas obchodów Dnia Obrońcy Ojczyzny w Rosji
Władimir Putin podczas obchodów Dnia Obrońcy Ojczyzny w Rosji
Źródło zdjęć: © East News | SERGEI SAVOSTYANOV

Statystyki wojenne podają po raz pierwszy publicznie niezależne rosyjskie agencje Meduza i Mediazona. To zakazane publikacje. Mediom nie wolno pisać o takich sprawach. Oficjalnych danych nie zamieszcza się w rządowych gazetach.

Jednak prawdę łatwo wytropić, nawet jeśli jest to niebezpieczne. Zbuntowane rosyjskie media sięgnęły po rejestr spraw spadkowych.

Z tych oficjalnych i upublicznianych danych wyraźnie to widać, że populacja mężczyzn w wieku 18-50 lat topnieje w zawrotnym tempie. Liczba przypadków dochodzenia prawa do dziedziczenia po osobach płci męskiej, w tym przedziale wiekowym, od 24 lutego 2022 jest wiele razy wyższa od średniej z ostatnich lat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nadumieralność" młodych mężczyzn jest związana dziś wprost z "nie-wojną" Putina - pisze "Wyborcza". Rejestr Spraw Spadkowych, prowadzony przez administrację rządową, wyraźnie wskazuje, że Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej od lutego 2022 do końca 2023 roku straciły 75 tysięcy osób, średnio 120 ludzi dziennie.

Pierwsze miesiące roku również przyniosły straty. Szacuje się, że ta wojna kosztowała już Rosję ponad 80 tysięcy swoich obywateli. I te wyliczenia mogą nie być precyzyjne, lecz bardzo zaniżone - do rejestru nie trafiają wszyscy uczestnicy putinowskiej "operacji".

Wojna Putina. Jak długo Rosję będzie na nią stać

Nie znajdą się bowiem w wykazie ci, którzy nie mają nic do odziedziczenia lub nie ma rodziny, która starać by się mogła o schedę. Nie figurują tam także żołnierze, którzy zaginęli bez wieści i wciąż są uznawani za żywych.

Na froncie poległo też wielu żołnierzy, zwerbowanych w innych krajach. Serbów, Hindusów, Nepalczyków i obywateli innych państw - a udało się namówić do tej misji ponoć tysiące cudzoziemców - nie znajdzie się w rejestrze spadków.

A to znaczy, że - według szacunków ekspertów Meduzy i Mediazony - Kreml doprowadził już do śmierci około 300 tysięcy ludzi. Zginie ich jeszcze więcej, bo działania wojenne wciąż trwają, a na swoją kolej czeka nawet 25 milionów potencjalnych rezerwistów. Mobilizacja powszechna wciąż nie została ogłoszona.

Rąk do pracy i tak już brakuje. Zbrojeniówka nie nadąża za potrzebami frontu. Ukraina niszczy rosyjski sprzęt w takim tempie, że linie produkcyjne, pracujące pełną parą, nie są w stanie uzupełnić niedoborów.

Straty ponosi również Ukraina. W drugą rocznicę wojny mówił o tym po raz pierwszy od agresji rosyjskiej prezydent Ukrainy Wołodymyr Żeleński. Ogłosił, że poległo 31 tysięcy ukraińskich żołnierzy, ale według wprowadzonego niedawno ukraińskiego rejestru "UALoses", na liście jest już 42 tysiące potwierdzonych nazwisk zabitych.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjaukrainastraty osobowe
Wybrane dla Ciebie