Wojna informacyjna w internecie, "media się pogubiły"
Telewizje relacjonujące Marsz Niepodległości zupełnie się pogubiły, dlatego przekaz na temat tego wydarzenia jest sprzeczny i niezrozumiały - wyjaśnia w rozmowie z WP.PL Eryk Mistewicz, redaktor kwartalnika "Nowe Media". Najlepszym źródłem informacji na temat marszu jest w opinii Mistewicza internet i portale społecznościowe.
Zobacz relację z Marszu Niepodległości w WP.PL Niepodległościowe marsze i demonstracje w Warszawie
Blogerzy i politycy relacjonujący Marsz Niepodległości w serwisach społecznościowych piszą, że przez blokadę policji nie mogą opuścić zgromadzenia, natomiast według relacji telewizyjnych, to agresywny tłum atakuje policję. Zgodnie z jeszcze inna wersją, marsz prawicy został zaatakowany przez organizacje lewicowe. Komu powinniśmy wierzyć?
W opinii Eryka Mistewicza, w tej chwili możemy obserwować dwa obiegi informacji. Podczas gdy w telewizji widzimy goniących się ludzi i trudne do zinterpretowania obrazy - nie wiadomo, kto jest atakującym, a kto ofiarą, w warstwie komentarza media mówią na zupełnie inny temat. - Stacje telewizyjne nie są w stanie przedstawić najprostszych informacji: co się właściwie dzieje. Albo uciekają w historię Polski i snują opowieści o armii Hallera, albo wchodzą w komentarze polityczne o wojnie polsko-polskiej - zauważa Eryk Mistewicz.
- Z żadnego tradycyjnego medium nie można dowiedzieć się, co się dzieje. Całą wiedzę na tę chwilę, tzn. na 16.39, czerpię z Twittera, gdzie uczestnicy tych wydarzeń z lewicy i prawicy prezentują zdjęcia i informacje. W pewnym momencie prawicowy dziennikarz wrzucił informację: "poszły kule". W tym samym czasie wszystkie telewizje informacyjne mówiły o latach 30. i przypominały historię Polski - mówi Mistewicz.
Jak twierdzi redaktor "Nowych Mediów", sprzeczny przekaz nie musi wcale oznaczać, że telewizje relacjonują marsz w sposób stronniczy. - Media nie są stronnicze, ale pogubione, ponieważ ich słaba kondycja nie pozwala wysłać zbyt wielu reporterów. W stacjach telewizyjnych jest ich każdego roku coraz mniej i ten trend się utrzyma, bo taka jest kondycja mediów. W ich miejsce będą wchodziły przekazy w sieciach społecznościowych - wyjaśnia Mistewicz.