Wojciech Loranty: wyjście T. z więzienia, to była wielka inscenizacja
Wyjście T. z więzienia, to była wielka inscenizacja - mówi Superstacja nadkomisarz Dariusz Loranty, były policjant i policyjny negocjator. - Zrobiono widowisko dla mediów i dla bezpieczeństwa T. W rzeczywistości T. nie wyjechał żadnym z pokazywanych w telewizji samochodów. Wyszedł po cichu z dala od kamer - mówi Loranty reporterom Superstacji.
Zobacz także: Samochody opuszczają więzienie
Nadkom. Dariusz Loranty tłumaczy w Superstacji, że w przeszłości spotkał się już z takimi rozwiązaniami.
- Tak się dzieje w przypadku spraw szczególnie nagłośnionych w mediach, lub w przypadku świadków koronnych - mówi Loranty. - W przypadku T. inscenizacja zaczęła się już przy wyjeździe z sądu. Według mnie on nie wrócił z sądu do więzienia w Rzeszowie, tylko został przewieziony do innego zakładu karnego i stamtąd wyszedł wieczorem - ocenia w rozmowie z Superstacją nadkom. Loranty.
- Media skupiły się na więzieniu w Rzeszowie i pokazywały wyjeżdżające samochody. Tymczasem T. mógł spokojnie i z dala od kamer opuścić zupełnie inne więzienie. To było lepsze dla jego bezpieczeństwa, on działał w porozumieniu z policją. Został pewnie przewieziony do któregoś ze swoich kolegów z więzienia i z nim zamieszka - mówił Loranty w Superstacji.
Według nadkomisarza Lorantego T. celowo rozpowiadał wcześniej, że jedzie do kolegi z Rudy Śląskiej. - To dla jego bezpieczeństwa. Jest inteligentnym człowiekiem i mówił tak, aby odwrócić uwagę od prawdziwego miejsca pobytu, które zaplanował. Jestem pewien, że Ruda Śląska była celową zmyłką i T. wcale nie planował wyjazdu na Śląsk - powiedział nadkom. Dariusz Loranty reporterom Superstacji.
Źródło: Superstacja