Włodzimierz Cimoszewicz: nie wierzę w historyczną potrzebę lustracji

Nie wierzę w żadną historyczną potrzebę lustracji. Po latach jej prowadzenia, wielu osobom stawiano zarzuty, bo na przykład miały teczki założone przez Służbę Bezpieczeństwa, a później Sąd Lustracyjny oczyścił te osoby z takich zarzutów. To pokazuje, że bardzo łatwo jest wyrządzić ludziom wielką krzywdę, o czym jak raz ja osobiście mogę coś powiedzieć - stwierdził marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz w "Sygnałach Dnia".

19.01.2005 11:00

Sygnały Dnia: Od lustracji się nie ucieknie. Pan mówił o tym, że to histeria to, co w tej chwili się dzieje. Czy aby na pewno histeria, czy potrzeba, może historyczna, kto wie?

Włodzimierz Cimoszewicz: Nie, proszę pana, ja nie wierzę tutaj w żadną... to jest mój osobisty, oczywiście, pogląd, nie wierzę w żadną historyczną potrzebę. Od początku uważałem, czyli wiele lat temu, że jest wielkim błędem, którego jakoś nikt nie dostrzega, myślenie, że przy pomocy instrumentów prawnych można rozwiązywać kwestie moralne. Student prawa uczy się na pierwszym roku, kiedy zaczyna studiować teorię państwa i prawa, o rozdzielności obu tych sfer, o licznych związkach, ale rozdzielności w tym znaczeniu, że przy pomocy instrumentów prawnych nie rozwiąże się problemów moralnych. Społeczeństwo, ludzie muszą znajdować w sobie odpowiednie umiejętności, odpowiednią siłę, żeby do kwestii moralnych odnosić się bez posługiwania się procedurą prawną, sądem czy parasądem i tak dalej, i tak dalej.
Mamy dzisiaj liczne doświadczenia po szeregu lat lustracji i te doświadczenia są między innymi i takie, że wielu osobom stawiano zarzuty, bo na przykład miały teczki założone przez Służbę Bezpieczeństwa, a później Sąd Lustracyjny oczyścił te osoby z takich zarzutów. To pokazuje, że bardzo łatwo jest wyrządzić ludziom wielką krzywdę, o czym jak raz ja osobiście mogę coś powiedzieć, ponieważ przez dziewięć lat, od czasu, kiedy pan Macierewicz w 92 roku zrobił to, co zrobił, czyli ujawnił listę osób, którym założono teczki, ale ta lista natychmiast w języku potocznym stała się listą agentów. Przez wiele lat ciążyłem...

Sygnały Dnia: Informacja o zasobach to się nazywało.

Włodzimierz Cimoszewicz: Tak. Ciążyłem pod takim zarzutem dopóty, dopóki nie przeszedłem przez trzy instancje sądowego postępowania lustracyjnego, żeby we wszystkich tych trzech instancjach być oczyszczony, a jednocześnie słuchać — tak jak dwa tygodnie miało to miejsce w debacie sejmowej poprzedzającej wybór marszałka — zarzuty, jakie padały nawet z ust posłów, nie mówiąc o tym, co mogą myśleć ludzie, którzy się nie interesują tym wszystkim, którzy nie muszą śledzić postępowań lustracyjnych i tak dalej, i tak dalej. Wie pan, prawdopodobieństwo wyrządzenia głębokiej, ciężkiej krzywdy wielu ludziom, wielu porządnym ludziom, zresztą to jest nieistotne, czy porządnym, czy nieporządnym, ale krzywdy, wielkiej krzywdy, nie związanej z ich zachowaniami, z ich działaniami, z ich realnym życiem nie powinno być lekceważone. Tak nie wolno po prostu postępować.

Sygnały Dnia: No, ale sprawa będzie miała ciąg dalszy, jak pan sądzi, panie marszałku?

Włodzimierz Cimoszewicz: Być może będzie miała ciąg dalszy...

Sygnały Dnia: Zmieni się układ parlamentarny i wtedy...

Włodzimierz Cimoszewicz: Tak, ale wtedy inny układ parlamentarny, inny marszałek Sejmu weźmie na swoje sumienie odpowiedzialność za wszystkie konsekwencje takich, a nie innych rozwiązań. Do tego chciałbym wierzyć, że rodacy, którzy dzisiaj obserwują politykę z pozycji takich widzów dosyć brudnego meczu bokserskiego, zrozumieją, że nie są widzami, że będąc obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej są współodpowiedzialni za to, co się z naszym państwem dzieje i będzie działo. I nie będą traktowali swojej decyzji wyborczej, jako wyborcy jedynie jako wykupienia biletu na kolejną rundę takiej młócki, gdzie przy pomocy coraz prymitywniejszych instrumentów jedni politycy chcą zdekapitować innych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)