Planował rzeź miesiącami. Co kierowało 32‑latkiem z Namysłowa?
Polską wstrząsnęła historia z Namysłowa, gdzie 32-latek zamordował swoich rodziców i brata, a następnie więził bratową i siostrzenice. Śledczy są przekonani, że była to zaplanowana egzekucja i mężczyzna się do niej przygotowywał.
W niedzielny wieczór w Namysłowie doszło do tragedii. Podczas rodzinnego spotkania 32-letni Krzysztof K. zamordował swoich rodziców i brata, a następnie uwięził jego żonę i dzieci.
Kobiecie udało się uciec i pobiegła do jednego z sąsiednich domów, prosząc o pomoc. Była naga, miała na sobie resztki taśmy, którą była skrępowana - podaje "Fakt".
Wezwano służby, które próbowały negocjować z 32-latkiem. Postanowiono wedrzeć się do domu siłą. Wtedy mężczyzna popełnił samobójstwo. Dwóm dziewczynkom w wieku 5 i 7 lat nic się nie stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najpierw zginęli ojciec i brat
Służby badają okoliczności całego zdarzenia. Wiele jednak wskazuje, że była to zaplanowana egzekucja. Mężczyzna miał się skrupulatnie do niej przygotować. Jak podaje "Fakt", w październiku uzyskał pozwolenie na broń sportową.
- Najpierw oddał strzały do ojca i brata. Ofiary znajdowały się w jednym pomieszczeniu. Nie mogły się obronić. Nie wiemy, w jakich okolicznościach zginęła matka. Jej ciało było w innym pomieszczeniu - opisuje prokurator Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu. Zaznaczył, że sprawca wykazał się "bezwzględną determinacją".
Krzysztof K. był specjalistą od elektryki, przez pewien czas pracował w Anglii. W ubiegłym roku wrócił do Polski, ale z niewiadomych powodów nie pracował, choć zarejestrował firmę.
Z powodu jego zawodu, służby obawiały się, że K. mógł umieścić w domu ładunki pirotechniczne. Ze Szczecina sprowadzono jego najstarszego brata, który przekazał informacje o rozkładzie domu.
Uwięził bratową i jej córki
Jak opisuje "Fakt", mężczyzna miał pastwić się nad bratową, a następnie kazał jej skrępować córki. Kobieta uciekła, wykorzystując okazję, gdy dziewczynki chciały iść do toalety. Krzysztof K. poszedł z nimi. Wtedy ich matka się wymknęła.
Nie wiadomo, co kierowało mężczyzną. Sąsiedzi nie wykluczają, że miał problemy psychiczne lub z narkotykami. - Na pewno nie poszło o żaden majątek - mówi jeden z nich w rozmowie z "Faktem".
Czytaj więcej:
Źródło: "Fakt"