Sąsiedzi rodziny z Namysłowa wstrząśnięci. "Kazał jej skrępować dzieci"
32-latek z Namysłowa był członkiem klubu sportowego zrzeszonego w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego - dowiedziała się Wirtualna Polska. Sąsiedzi rodziny są zszokowani wydarzeniami. - Jakoś przed 6 rano był głośny strzał, a wcześniej nic, cisza jak makiem zasiał - relacjonuje WP pani Jolana Urbanek.
25.11.2024 13:08
Do zdarzenia doszło w niedzielny wieczór podczas rodzinnego spotkania. W tym czasie w domu przebywało sześć osób. W pewnym momencie 32-letni mężczyzna wyciągnął broń i zaczął strzelać do bliskich. Zabił swoich rodziców i brata, a jego żonę i dzieci uwięził w innej części mieszkania.
W pewnym momencie kobiecie udało się uciec z domu i powiadomić policję. Na miejsce wysłano negocjatorów i funkcjonariuszy z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Opolu, Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji we Wrocławiu i Centralnego Pododdziału Policji "BOA".
W czasie rozmów z 32-latkiem ten ignorował apele funkcjonariuszy. Po kilku godzinach, o 5 rano w poniedziałek zapadła decyzja o tym, by dostać się do domu siłą. Wtedy mężczyzna odebrał sobie życie. Dwie dziewczynki w wieku 5 i 7 lat nie odniosły obrażeń. Razem z matką trafiły pod opiekę służb medycznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak ustaliła Wirtualna Polska, sprawca tragedii w Namysłowie miał legalne pozwolenie na broń, ale nie był funkcjonariuszem żadnych służb mundurowych. Prokurator Stanisław Bar przekazał nam, że policja znalazła w jego domu dwie sztuki: broń krótką i broń innego typu, ale nie wiadomo jeszcze, z której z nich padły strzały.
Co było motywem zbrodni? Doszło do awantury
Nieoficjalnie wiadomo, że na spotkaniu doszło do rodzinnej awantury. - W trakcie kłótni mężczyzna zrobił się agresywny i wyciągnął broń. Zachowywał się jak w amoku. Nie mamy informacji, by leczył się psychiatrycznie - słyszymy od służb.
- Napastnik polecił bratowej skrępowanie dzieci i zabarykadował się z nimi w jednym z pokojów. Przez kilka godzin dzieci były jego zakładnikami - relacjonuje nam prokurator.
Napastnik był członkiem klubu sportowego zrzeszonego w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego i posiadał patent oraz stosowną licencję na dwie sztuki broni.
Okoliczności tej tragedii bada policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Kluczborku. Na miejscu wciąż pracują służby. Prokuratura przekazała nam, że kolejne informacje w sprawie zostaną przekazane po przesłuchaniu kobiety. Na ten moment nie pozwala na to jej samopoczucie.
Sąsiedzi w szoku: Nic nie było u nas słychać
Do strzelaniny doszło w jednym z domów jednorodzinnych na obrzeżach miasta. Jak udało nam się dowiedzieć, jest to dzielnica, która ciągle się rozbudowuje, a większość sąsiadów rodziny wprowadziła się tam stosunkowo niedawno.
Udało nam się skontaktować z pracownicami najbliższego sklepu spożywczego. Jedna z nich mieszka w odległości kilkuset metrów od domu, gdzie doszło do tragedii.
- My nic nie słyszeliśmy, kompletnie. Dopiero nad ranem zobaczyliśmy ruch policji, najbliższych sąsiadów tej rodziny ewakuowano z domów. Jakoś przed 6 rano był głośny strzał, a wcześniej nic, cisza jak makiem zasiał - relacjonuje WP pani Jolanta Urbanek.
- Poszliśmy spać przed 23, tu jest tak spokojna okolica, że w nocy jest cicho. Na pewno przykułoby to uwagę, gdyby był głośny strzał - relacjonuje. Jak podkreśla pani Jolanta, rodzina była raczej skryta, ale bardzo sympatyczna. Nigdy żadne zachowanie domowników nie budziło podejrzeń u sąsiadów.
- Nie znaliśmy się dobrze, ale często spacerowałem tam z psem. Nigdy nie było żadnych awantur słychać. Normalna rodzina, jak usłyszeliśmy, że to u nich się stało, to nie mogliśmy z żoną uwierzyć. Spokojni, zwyczajni ludzie - mówi pan Zbigniew, właściciel firmy, która ma swoją siedzibę nieopodal miejsca strzelaniny.
Mężczyzna zaznacza, że z jego wiedzy wynika, że napastnik nie mieszkał w tym domu z rodziną. - Tu mieszkał jego brat z rodzicami, żoną i dziećmi. On chyba skądś przyjechał niedawno - słyszymy.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, 32-letni Michał K. przez kilka lat pracował i mieszkał w Irlandii, nie był wcześniej karany ani notowany w policyjnych kartotekach. Jego motywy wyjaśnia policja i Prokuratura Rejonowa w Kluczborku.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski