Sąsiedzi rodziny z Namysłowa wstrząśnięci. "Kazał jej skrępować dzieci"

32-latek z Namysłowa był członkiem klubu sportowego zrzeszonego w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego - dowiedziała się Wirtualna Polska. Sąsiedzi rodziny są zszokowani wydarzeniami. - Jakoś przed 6 rano był głośny strzał, a wcześniej nic, cisza jak makiem zasiał - relacjonuje WP pani Jolana Urbanek.

Sąsiedzi rodziny z Namysłowa wstrząśnięci. "Kazał jej skrępować dzieci"Działania służb w Namysłowie - materiały policji
Źródło zdjęć: © Policja
Joanna Zajchowska
36

Do zdarzenia doszło w niedzielny wieczór podczas rodzinnego spotkania. W tym czasie w domu przebywało sześć osób. W pewnym momencie 32-letni mężczyzna wyciągnął broń i zaczął strzelać do bliskich. Zabił swoich rodziców i brata, a jego żonę i dzieci uwięził w innej części mieszkania.

W pewnym momencie kobiecie udało się uciec z domu i powiadomić policję. Na miejsce wysłano negocjatorów i funkcjonariuszy z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Opolu, Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji we Wrocławiu i Centralnego Pododdziału Policji "BOA".

W czasie rozmów z 32-latkiem ten ignorował apele funkcjonariuszy. Po kilku godzinach, o 5 rano w poniedziałek zapadła decyzja o tym, by dostać się do domu siłą. Wtedy mężczyzna odebrał sobie życie. Dwie dziewczynki w wieku 5 i 7 lat nie odniosły obrażeń. Razem z matką trafiły pod opiekę służb medycznych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nagranie rozpaliło sieć. Warszawska policja w akcji. "Boją się"

Jak ustaliła Wirtualna Polska, sprawca tragedii w Namysłowie miał legalne pozwolenie na broń, ale nie był funkcjonariuszem żadnych służb mundurowych. Prokurator Stanisław Bar przekazał nam, że policja znalazła w jego domu dwie sztuki: broń krótką i broń innego typu, ale nie wiadomo jeszcze, z której z nich padły strzały.

Co było motywem zbrodni? Doszło do awantury

Nieoficjalnie wiadomo, że na spotkaniu doszło do rodzinnej awantury. - W trakcie kłótni mężczyzna zrobił się agresywny i wyciągnął broń. Zachowywał się jak w amoku. Nie mamy informacji, by leczył się psychiatrycznie - słyszymy od służb.

- Napastnik polecił bratowej skrępowanie dzieci i zabarykadował się z nimi w jednym z pokojów. Przez kilka godzin dzieci były jego zakładnikami - relacjonuje nam prokurator.

Napastnik był członkiem klubu sportowego zrzeszonego w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego i posiadał patent oraz stosowną licencję na dwie sztuki broni.

Okoliczności tej tragedii bada policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Kluczborku. Na miejscu wciąż pracują służby. Prokuratura przekazała nam, że kolejne informacje w sprawie zostaną przekazane po przesłuchaniu kobiety. Na ten moment nie pozwala na to jej samopoczucie.

Sąsiedzi w szoku: Nic nie było u nas słychać

Do strzelaniny doszło w jednym z domów jednorodzinnych na obrzeżach miasta. Jak udało nam się dowiedzieć, jest to dzielnica, która ciągle się rozbudowuje, a większość sąsiadów rodziny wprowadziła się tam stosunkowo niedawno.

Udało nam się skontaktować z pracownicami najbliższego sklepu spożywczego. Jedna z nich mieszka w odległości kilkuset metrów od domu, gdzie doszło do tragedii.

- My nic nie słyszeliśmy, kompletnie. Dopiero nad ranem zobaczyliśmy ruch policji, najbliższych sąsiadów tej rodziny ewakuowano z domów. Jakoś przed 6 rano był głośny strzał, a wcześniej nic, cisza jak makiem zasiał - relacjonuje WP pani Jolanta Urbanek.

- Poszliśmy spać przed 23, tu jest tak spokojna okolica, że w nocy jest cicho. Na pewno przykułoby to uwagę, gdyby był głośny strzał - relacjonuje. Jak podkreśla pani Jolanta, rodzina była raczej skryta, ale bardzo sympatyczna. Nigdy żadne zachowanie domowników nie budziło podejrzeń u sąsiadów.

- Nie znaliśmy się dobrze, ale często spacerowałem tam z psem. Nigdy nie było żadnych awantur słychać. Normalna rodzina, jak usłyszeliśmy, że to u nich się stało, to nie mogliśmy z żoną uwierzyć. Spokojni, zwyczajni ludzie - mówi pan Zbigniew, właściciel firmy, która ma swoją siedzibę nieopodal miejsca strzelaniny.

Mężczyzna zaznacza, że z jego wiedzy wynika, że napastnik nie mieszkał w tym domu z rodziną. - Tu mieszkał jego brat z rodzicami, żoną i dziećmi. On chyba skądś przyjechał niedawno - słyszymy.

Jak ustaliła Wirtualna Polska, 32-letni mężczyzna nie był wcześniej karany ani notowany w policyjnych kartotekach. Jego motywy wyjaśnia policja i Prokuratura Rejonowa w Kluczborku.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Kolejna awaria. SpaceX opóźnia testowy lot rakiety Starship
Kolejna awaria. SpaceX opóźnia testowy lot rakiety Starship
Działo się w nocy. Akcja w Meksyku, okryto pięć ton metamfetaminy
Działo się w nocy. Akcja w Meksyku, okryto pięć ton metamfetaminy
Takiej wiosny nie było od 150 lat. Rekord ciepła w Szanghaju
Takiej wiosny nie było od 150 lat. Rekord ciepła w Szanghaju
Nagłe ocieplenie. Nawet 17 stopni
Nagłe ocieplenie. Nawet 17 stopni
Głośny wypadek motocyklisty. Prokuratura umorzyła śledztwo
Głośny wypadek motocyklisty. Prokuratura umorzyła śledztwo
Rafał Tkacz nowym szefem Krajowego Biura Wyborczego
Rafał Tkacz nowym szefem Krajowego Biura Wyborczego
Ukraina sobie poradzi? "Europa kupiła jej trochę czasu"
Ukraina sobie poradzi? "Europa kupiła jej trochę czasu"
Biały Dom potwierdził. Trump wstrzymał pomoc dla Ukrainy
Biały Dom potwierdził. Trump wstrzymał pomoc dla Ukrainy
Raport NIK po kontroli w RARS. "Liczne nieprawidłowości"
Raport NIK po kontroli w RARS. "Liczne nieprawidłowości"
Tragiczny wybuch w Śliwinie. Jedna osoba nie żyje
Tragiczny wybuch w Śliwinie. Jedna osoba nie żyje
Media: USA wstrzymują dostawy broni w Ukrainie
Media: USA wstrzymują dostawy broni w Ukrainie
Umowa USA-Ukraina dojdzie do skutku? "W najbliższym czasie"
Umowa USA-Ukraina dojdzie do skutku? "W najbliższym czasie"