Namysłów. Zabił troje bliskich. "Policjanci negocjowali kilka godzin"
Rodzinna tragedia w Namysłowie (woj. opolskie). Jak nieoficjalnie ustaliła Wirtualna Polska, po tym jak w niedzielny wieczór 32-letni mężczyzna zastrzelił troje członków rodziny i wziął dzieci jako zakładników, policjanci negocjowali z nim przez kilka godzin. Po 5 rano weszli siłowo do mieszkania, a wtedy mężczyzna się zastrzelił.
25.11.2024 | aktual.: 25.11.2024 10:23
Do zdarzenia doszło podczas rodzinnego spotkania w niedzielny wieczór. W tym czasie w domu przebywało sześć osób. W pewnym momencie 32-letni mężczyzna wyciągnął broń i zaczął strzelać do bliskich. Na razie nie wiadomo z jakiego powodu. Pierwsze ustalenia wskazują, że powodem była rodzinna awantura.
- Kobieta, której udało się uciec, pobiegła do sąsiada. Sąsiad od razu powiadomił służby - mówi nam oficer policji, znający kulisy sprawy.
Sprawca zabił trzy osoby: matkę, ojca i swojego brata. Trzy kolejne uwięził i zabarykadował się w mieszkaniu. Nieoficjalnie, to kobieta, która była partnerką zamordowanego brata i jej dwie córeczki w wieku 5 i 7 lat. W pewnym momencie kobiecie udało się uciec z domu i powiadomić policję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na miejsce wysłano funkcjonariuszy z Opola, a także policyjnych negocjatorów i antyterrorystów z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Opolu, bliźniaczej jednostki we Wrocławiu oraz Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji "BOA".
- Policjanci negocjowali wypuszczenie dziewczynek i dobrowolne się poddanie mężczyzny aż do porannych godzin. Sprawca ignorował apele policjantów, nie chciał opuścić domu ani wypuścić stamtąd dzieci. Rano po godzinie 5 weszli siłowo, wtedy padły strzały. Mężczyzna się zabił, dziewczynki uwolniono - ujawnia policyjny informator.
Kobieta i dzieci przebywają pod opieką medyków. Ich życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Według "Nowej Trybuny Opolskiej" 32-letni zabójca miał pozwolenie na broń. Przechowywał w domu legalnie pistolet krótki i większy pistolet maszynowy.
Okoliczności tej tragedii bada policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Kluczborku. Na miejscu wciąż pracują służby.