Władze Drohobycza o zniknięciu fresków Schulza: wiele hałasu o nic
Wywiezienie do Izraela fresków Brunona Schulza odbyło się - zdaniem władz Drohobycza - zgodnie z prawem. Burmistrz miasta wyraził w czwartek zdziwienie, że sprawa wywołała w mediach tak duży rozgłos.
07.06.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Władze Drohobycza nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za wywiezienie fresków i za skandal po ujawnieniu tego faktu. Twierdzą, że malowidła nie były chronione, bowiem nie wpisano ich na listę ukraińskich zabytków kultury, czemu - jak zaznaczają specjaliści - przeczy oświadczenie ministra kultury w tej sprawie.
Mieszkanie, w którym znajdują się malowidła jest prywatną własnością, a jego właściciele mogą robić, na co mają ochotę - powiedział burmistrz Drohobycza Oleksij Radziejewskyj. Jednocześnie podkreślił, że władze miasta nie wiedziały o zamiarze wywiezienia fresków.
Gmina żydowska z Drohobycza wystosowała list otwarty do władz Izraela i dyrektora Yad Vashem, w którym ostro skrytykowała działania instytutu. Prosi także o pozostawienie reszty malowideł w miejscu ich powstania.
Tymczasem córka właścicieli mieszkania, w którym znajdowały się freski, zadeklarowała, że jest gotowa bezpłatnie przekazać ostatnie z odsłoniętych malowideł muzeum Schulza - jeśli takie powstanie. Uczeń Brunona Schulza Alfred Schrayer uważa, że wywiezione przez Instytut Yad Vashem malowidła powinny wrócić do Drohobycza. Cała sprawa - jest jego zdaniem - skandalem, który jeszcze nie osiągnął swojego apogeum.
Alfred Schrayer twierdzi, że przedstawiciele instytutu Yad Vashem wywieźli freski nielegalnie z Odessy, gdzie środowiska żydowskie mają duże wpływy i gdzie - jak powiedział - można zapłacić za przymknięcie oczu na przemyt. (kar)