Władimir Putin. Otrucia, mordy i wojny
Przeciwnicy Władimira Putina wyjątkowo często giną od łyku zatrutej herbaty lub ukłucia strzykawką. Trucizna w służbie Kremla wykorzystywana jest tak samo często jak kule. W rosyjskiej strefie wpływów właśnie tak mordowano dziennikarzy, opozycjonistów i mieszkańców nieposłusznych regionów. Oto lista zbrodni wiązanych z najważniejszym politykiem Rosji i jego ludźmi.
Dziadek Wołodii miał być kucharzem Włodzimierza Lenina i pracownikiem jednej z willi należących do Józefa Stalina. Wołodia tą drogą nie poszedł. Za to znalazł drogę do serca przywódcy Rosji, Borysa Jelcyna, w którego łaski wkupił się tak skutecznie, że ten w praktyce wyznaczył go na następcę w 1999 roku. Gdyby Jelcyn żył, mógłby nieźle się zdziwić, patrząc na to, co z rosyjską ułomną, ale jednak demokracją zrobił Władimir Putin.
Funkcjonariusz KGB, pracownik administracji w Petersburgu, później bliski urzędnik prezydenta Jelcyna, aż w końcu premier i prezydent Rosji chce być większy niż wszyscy poprzednicy razem. Chce naprawić błędy, które doprowadziły do rozpadu Związku Radzieckiego. Od niemal 23 lat jest na szczytach rosyjskiej władzy. A im dłużej rządzi na Kremlu, tym dłuższa jest lista zabitych opozycjonistów, otrutych dziennikarzy i wojen, w których putinowska Rosja brała udział. Bądź sama je wywoływała.
Czerwiec, 2003 rok
Dziennikarz śledczy i deputowany do rosyjskiej Dumy Jurij Szczekoczichin traci włosy. Skóra na całym ciele się łuszczy, schodzi płatami. Współpracownicy mówią, że w zasadzie "postarzał się" w ciągu kilku chwil. Nie może oddychać, umiera tuż przed podróżą z Rosji do USA. Oficjalny powód zgonu? "Silna reakcja alergiczna". Nieoficjalnie? Został otruty. Rosyjskie służby specjalne decydują, że sprawa jest objęta tajemnicą państwową. Część dokumentów medycznych nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Władimir Putin jest w tym momencie prezydentem Federacji Rosyjskiej.
Szczekoczichin chwilę przed śmiercią ujawnia aferę korupcyjną w środowisku prokuratora generalnego, a konkretnie u jego pierwszego zastępcy. Juri Birjukow udał, że sprawy nie ma, podpisał umorzenie śledztwa. A detektywów zainteresowanych sprawą oskarżono o nadużycie władzy i naruszenie praw człowieka.
Tymczasem w tej sprawie jedna z firm - Tri Kita, dobrze opisana przez dziennikarza - miała handlować bronią i ropą, choć oficjalnie sprzedawała meble. Jej władze? Związane z federalną służbą bezpieczeństwa Rosji. Prokuratorzy za dwu-milionową łapówkę mieli ukręcić łeb sprawie, nie prowadzić dalej postępowania. A w śledztwie mieli nawet nagrania rozmów. Cisza kosztowała 2 mln dolarów. Nikogo nie ukarano.
Zginął Szczekoczichin, który domagał się interwencji Władimira Putina i sprawdzania Federalnej Służby Bezpieczeństwa. A przecież to z jej poprzednika - KGB - wywodzi się Putin.
Wrzesień, 2004 rok
Dziennikarka "Nowej Gaziety" - tej samej, której szefował Jurij Szczekoczichin - leci do Rostowa, by relacjonować wojnę w Czeczenii. To Anna Politkowska, nieustępliwa krytyczka Władimira Putina. Opisuje zbrodnie wojenne, morderstwa, tortury i porwania podczas wojny. Starcie w Czeczenii było pierwszym konfliktem, z którym mierzył się obecny prezydent Rosji.
Na pokładzie samolotu nie je, prosi tylko o herbatę. I niemal natychmiast po wylądowaniu trafia do szpitala w ciężkim stanie. Trucizna? Niewykryta. Nie zabiła jej.
Robią to – dwa lata później - cztery kule. Politkowska zostaje znaleziona martwa w windzie własnego bloku, dwa lata po zdarzeniach z samolotu. Jeden ze strzałów trafia w głowę, Politkowska ginie na miejscu.
Zabójcy są nagrani na kamerach bezpieczeństwa i trafiają przed sąd, ale zleceniodawcy nigdy nie zostają odnalezieni. Po 15 latach (czyli w 2021 roku) zabójstwo dziennikarki ulega przedawnieniu. Nikt już nigdy nie będzie skazany w tej sprawie. Choć niewiele osób jeszcze na to liczy. Rosja za błędy w śledztwie płaciła nawet rodzinie odszkodowania. Za rublami nie poszła jednak odpowiedź na pytanie: dlaczego Anna Politkowska zginęła i kto wydał polecenie, by ją zlikwidować?
Władimir Putin jest w tym momencie prezydentem Federacji Rosyjskiej.
Politkowska zginęła w dniu jego urodzin, 7 października. Gdy komentował sprawę, przekonywał, że była to prowokacja. Jego zdaniem, skazani za zabójstwo czeczeńscy bojówkarze mieli oczerniać Kreml i przedstawić Rosję jako zbrodniczy reżim. I tylko dlatego zabili.
Listopad, 2004 rok
Przystojna twarz urodzonego męża stanu – to był atut kandydata opozycji na prezydenta Ukrainy - Wiktora Juszczenki. Na kilka miesięcy przed kluczowymi dla Ukrainy wyborami miał kilka punktów procentowych przewagi nad Wiktorem Janukowyczem.
A potem świat obiegły zdjęcia potwornej, gruzłowatej maski, w którą ta przystojna twarz się zmieniła.
Otruli go najprawdopodobniej ludzie z ukraińskich służb specjalnych Leonida Kuczmy - mieli najpewniej inną wizję przyszłości kraju i nowego prezydenta. Na kolacji Juszczenko złożył im ofertę: za spokojną kampanię wyborczą, zapewni wskazanym osobom godną emeryturę. Nowa Ukraina nie będzie ich ścigać, nie będzie rozliczać.
Na kolacji pojawiły się raki, słonina, koniak, a później wjechały desery oraz owoce. I trucizna. W której potrawie? Tego Wiktor Juszczenko nie wie. Po sprawie pracę stracił wiceszef Ukraińskiej Służby Specjalnej - Wołodymyr Saciuk. Oddał mandat parlamentarzysty i wycofał się z działalności publicznej.
Życie uratowali Juszczence specjaliści z austriackiej kliniki. Kampanię wyborczą wznowił już dwa tygodnie po ataku.
Był tylko jeden problem. Po otruciu stracił siły. By chodzić, musiał przyjmować silne leki przeciwbólowe - w formie zastrzyków w okolice rdzenia kręgowego. Wyborcy nie poznawali jego zniszczonego organizmu. Ledwo mówił, ledwo stał. Wygrał, ale blizny na twarzy pozostaną mu już do końca życia.
Dioksyny, od których miał umrzeć, powstały w laboratorium - orzekli naukowcy, ale nie rozstrzygnęli, w którym kraju się to laboratorium znajdowało i kto doprowadził do tego, że trucizna trafiła z tego laboratorium do organizmu polityka.
Listopad, 2006 rok
Pod koniec lat 90. były oficer KGB Aleksandr Litwinienko ujawnił, że władze Rosji zleciły mu zabójstwo Borisa Bieriezowskiego, jednego z rosyjskich oligarchów. Powiedział to wprost w 1998 roku, na konferencji prasowej. Bieriezowski to człowiek, który do wielkiej polityki wciągnął samego Putina. Sponsorował go, pomagał, dzięki jego poparciu stał się premierem. A później go atakował. To spowodowało, że ich drogi się rozeszły.
Podczas wystąpień Litwinienki, Władimir Putin był już czołowym politykiem Rosji. Od. 1998 roku do 1999 był szefem Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
W 2001 roku Litwinienko uciekł z Rosji do Wielkiej Brytanii i tam zamieszkał.
Nie tylko wyjawił tajemnicę państwową, ale publicznie krytykował Kreml. Do tego współpracował z brytyjskimi służbami specjalnymi. Zajmował się też sprawą morderstwa Anny Politkowskiej, pisał książki o Putinie i jego drodze do władzy. Wprost wskazywał, że była wypełniona morderstwami politycznymi i zamachami. Z Londynu łatwiej było krytykować Moskwę. Mało kto w stolicy Wielkiej Brytanii, wybieranej dość chętnie przez bogatych i wpływowych rosyjskich ekspatów, spodziewał się, że ręka Kremla może tu kogokolwiek dosięgnąć.
Litwinienkę zabił polon-210. To silnie radioaktywny i rakotwórczy pierwiastek. Były szpieg trafił na okładki gazet, gdy zdecydował się pokazać, jak wygląda. Bez włosów, bez brwi, bez sił, by się ruszać. Zmarł w ciągu trzech tygodni od otrucia.
Rosjanie od razu zapowiedzieli, że podejrzanych o zabójstwo nie wydadzą Wielkiej Brytanii. Ówczesny premier Zjednoczonego Królestwa David Cameron - prezentując wyniki prokuratorskiego dochodzenia - oświadczył wprost, że zabójstwo Litwinienki było "sponsorowane przez państwo". Było jasne, że mówi o Rosji.
Władimir Putin był w tym momencie prezydentem Federacji Rosyjskiej.
Według Rosjan zabójstwo miało oczernić przywódcę Rosji i być prowokacją. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow mówił, że nie ma żadnej "sprawy Litwinienki", ale "spektakl" wokół niej.
Po otruciu Litwinienki modus operandi na mniej więcej dekadę się zmienił. W Rosji i tam, gdzie sięgały jej macki, zaczęła się era wojen i strzelania do tych, którzy mieli zamilknąć.
A Bieriezowski, którego polecenie zabójstwa miał otrzymać Litwinienko, został znaleziony martwy w 2013 roku w swoim mieszkaniu w Londynie. Miał popełnić samobójstwo, gdy rozpłynął się jego majątek. Znaleziony na podłodze łazienki, z pętlą na szyi. Jednoznacznej oceny, czy zabił się sam, czy miał pomoc - nie można było udzielić. Brytyjczycy po latach zrezygnowali z prowadzenia śledztwa, ale wznowią je, gdy pojawią się nowe dowody.
Zanim jednak Bieriezowski zmarł, przegrywał raz po raz sprawy sądowe w Rosji i był tam ścigany za wyprowadzenie pieniędzy z Aerofłotu.
W sumie o próbę otrucia niewygodnych dla Kremla osób rosyjskie służby specjalne są oskarżane jeszcze w pięciu przypadkach. Władimir Kara Murza, dziennikarz i aktywista otruwany był dwa razy, w 2015 i 2017 roku. Miał po tym problemy z sercem oraz płucami, ale zabójcom nie udało się go uciszyć.
Władimir Putin był w tym czasie prezydentem Federacji Rosyjskiej.
Atakowany był też Siergiej Mochow - mąż prawniczki z fundacji pracującej dla opozycjonistów w Rosji. Miał organizować pieniądze dla organizacji, podróżować do Wielkiej Brytanii. W rosyjskojęzycznych mediach wciąż można znaleźć materiały na jego temat. A pewnego dnia 2016 roku napastnik po prostu wbił mu strzykawkę w biodro.
Typ trucizny nie został nigdy wykryty.
Inaczej niż w przypadku Siergieja Skripala, który został znaleziony na ławce w parku w Salisbury w Wielkiej Brytanii.
Wraz z córką zostali otruci środkiem bojowym - nowiczokiem. Substancja została naniesiona na klamkę drzwi w jego domu. Były agent rosyjskiego wywiadu pracował też dla brytyjskiego wywiadu. A zdrady się nie wybacza.
Skripal przeżył, jego córka też. Nie przeżyły za to zwierzęta rodziny, które były zamknięte w mieszkaniu Skripalów w czasie, gdy ci walczyli o życie w szpitalu. Kot i świnki morskie nie przetrwały. Zabił je albo nowiczok, albo głód i pragnienie.
Władimir Putin oskarżenia o atak nazywał bzdurami, ale byłego pułkownika nazywał już chętnie szpiegiem, zdrajcą kraju oraz zwykłym "draniem".
Jako retorsję za atak przy użyciu środków chemicznych na Wyspach władze Wielkiej Brytanii wydaliły z terytorium kraju 23 rosyjskich dyplomatów. Podobne kroki podjęły inne kraje, w tym również Polska (w naszym wypadku mowa o 4 dyplomatach). I choć Putin wypierał się jakichkolwiek związków z tą sprawą, to niedługo później zdecydował o zamknięciu Centrum Badawczego Broni Chemicznej w Szychanach w Rosji. Stamtąd mogły pochodzić trucizny używane w poprzednich latach.
Choć w tym ataku zginąć miał sam Skripal, to w tej sprawie pojawiła się inna ofiara. 44-letnia Brytyjka Dawn Sturges wyciągnęła ze śmietnika butelkę po drogich perfumach, w których była dokładnie ta sama substancja trująca. Nie przeżyła.
Kolejny był Piotr Wierziłow, czyli lider zespołu Pussy Riot i aktywista. W 2018 roku stracił wzrok i mowę po zatruciu, ale substancja, która do tego doprowadziła, nie została wykryta. O podejrzeniu otrucia zaczęli mówić dopiero niemieccy lekarze, którzy zaczęli go leczyć. Jak sam mówił - była to zemsta za badanie działalności rosyjskich firm wojskowych w Republice Środkowoafrykańskiej.
Ostatnia próba otrucia dotyczyła Aleksieja Nawalnego, głównego politycznego przeciwnika Władimira Putina. I w tym wypadku wykorzystany był napój dostarczony na pokładzie samolotu. Opozycjonista i prezes fundacji "Walki z korupcją" przeżył. Leczyli go niemieccy specjaliści. A Rosjanie? Przekazali, że skoro w Rosji nie było dowodów na otrucie, to nie ma powodów do prowadzenia w tej sprawie śledztwa. Na stół kładli pierwsze wyniki badań ze szpitala w Omsku. O zatruciu mówili za to niemieccy lekarze, co Kreml postanowił wykorzystać. Oskarżał kraje Zachodu o próbę zamordowania Nawalnego i wyciągał dane: to USA mają 100 patentów na wykorzystanie substancji chemicznych w wojsku, to zachodni specjaliści i NATO nad nimi pracowali.
Sprawa Aleksieja Nawalnego, choć była krytykowana przez Berlin wielokrotnie, nie skończyła się sankcjami. Skończyła się więzieniem dla opozycjonisty w Rosji. Nawalny dziś przebywa w kolonii karnej. Został zatrzymany od razu po powrocie do kraju i skazany za złamanie "warunków okresu próby" z poprzednich wyroków. Kreml skazał go na tyle długo, by nie był problemem podczas wyborów w 2024 roku.
Na oskarżenia władze Rosji zawsze reagowały tak samo. Zarzucały prowokacje. I dbały o to, by dowodów na bezpośredni udział najważniejszych polityków w zbrodniach nie było.
Jak nie trucizna, to kule
Siedem strzałów, sześć odnalezionych łusek, cztery celne w plecy. Tak w samym środku Moskwy - na moście niedaleko placu Czerwonego zginął jeden z liderów opozycji, były wicepremier Rosji, reformator i demokrata Borys Niemcow.
Prezydentem Rosji był wówczas Władimir Putin. Potępił zabójstwo i nazwał je prowokacją.
Podczas trwającej właśnie inwazji Rosji na Ukrainę wypadła siódma rocznica tej zbrodni.
Niemcow zwykł ostrzegać, że Putin będzie rządził aż do śmierci. I raz po raz wypuszczał raporty dotyczące działań wojennych prezydenta Rosji. Ostatni miał dotyczyć wojny na Ukrainie w 2014 roku. Rosyjski opozycjonista został zamordowany, zanim dokument został ukończony. A podczas przeszukania domu i biura śledczy zabrali dokumenty oraz dyski twarde. I choć raport się ukazał, to był głównie zbiorem doniesień medialnych na temat wydarzeń w okolicach Doniecka, Ługańska i na Krymie.
Śledczy wskazywali za to, że Niemcowa mogli zastrzelić islamscy radykałowie. Za co? Za jego poparcie dla satyrycznego czasopisma Charlie Hebdo (którego redakcja została zaatakowana w siedzibie w Paryżu). Przekonywali też, że motyw mogła mieć przyjaciółka Niemcowa, z którą spacerował przez Moskwę, gdy został zastrzelony. Inna propozycja? Działalność Niemcowa na Ukrainie. "Niemcow mógł być złożony w ofierze przez tych, którzy chcieliby destabilizować Rosję" - sugerowały też służby podczas oficjalnych konferencji prasowych. I wskazywały, że opozycjonistę mogła zabić opozycja.
Dowodów na ten temat brak. Tak jak i sprawców.
Wojny
Na koncie Władimira Putina są też cztery konflikty regionalne.
Na okresy jego rządów przypada tak zwana druga wojna czeczeńska, która była przepustką do pierwszej prezydentury. Czeczenia, część Rosji, to obszar zamieszkany przez 1,5 mln ludzi, ze stolicą w mieście Grozny.
Druga odsłona wojny trwała w tym regionie od 1999 roku do 2009 roku, choć Czeczenia nie była stabilnym regionem już od początku lat 90. Powód był prozaiczny - Czeczeni chcieli własnego kraju, więc ówczesny prezydent wchodzącej w skład Rosji republiki były generał radzieckiego lotnictwa Dżochar Dudajew ogłosił niepodległość.
To oczywiście nie pozostało bez reakcji. Pierwsza wojna w Czeczenii skończyła się zrównaniem z ziemią Groznego, ale o tym decydował jeszcze Borys Jelcyn. Ostatecznie podpisał rozejm, Czeczenia miała mieć prawo do samostanowienia, ale… spokoju nie było.
I właśnie ostatni etap konfliktu przypadł na czas, gdy Putin był pierwszy raz premierem Rosji - później prezydentem. Jednego bez drugiego by nie było. Zwycięstwa na polu walki wykorzystał podczas kampanii prezydenckiej.
Czeczeńskie akcje zaczepne na terenie kraju, w tym ataki bombowe i zamachy, o które byli oskarżani przy każdej okazji, postanowił wykorzystać nie kto inny jak Władimir Putin. I zdecydował o drugiej wojnie. Powtórzył bombardowania, rozpoczął ofensywę.
Warto tu się na dłużej zatrzymać. Władimir Putin dość szybko zaczął wykorzystywać każdy zamach na terenie Rosji do swojej polityki. "Terroryści będą ścigani nawet w wychodku!" - rzucał w mediach. A godziny po zamachu w moskiewskim metrze mówił już, że z "Czeczenami nikt nie będzie negocjować!". O tym, że zamachy były wymysłem rosyjskich służb - pisał w jednej ze swoich książek Aleksander Litwinienko. I pokazywał paradoks: przed konfliktem liczba zamachów rosła, a gdy się rozpoczął, ograniczyła do samobójczych akcji. A wydawać by się mogło, że ich liczba urośnie drastycznie - bo będą odwetem za prowadzone działania. O tym, że rosyjskie FSB mogło mieć udział w przygotowaniach do tych zamachów, wielokrotnie informowała też Anna Politkowska.
Putin jednak swój obraz stworzył, rosyjskie społeczeństwo powiedziało "tak" interwencji. Ofiary wojny w Czeczenii? Przynajmniej 20 tys. po stronie czeczeńskich bojowników i kilka tysięcy po stronie Rosji. Pełnych danych na ofiar cywilnych nie ma - Rosjanie przekonują, że było ich około 25 tys. To właśnie jednak na ten moment przypadają dwa istotne wydarzenia.
Pierwszy to atak na moskiewski teatr na Dubrowce. Czeczeńskie komando w 2002 roku zaatakowało teatr i wzięło za zakładników blisko tysiąc osób. Do Moskwy udało im się przewieźć broń, domowe bomby, miny i granaty. By przejechać przez kraj z takim arsenałem. Wystarczyło dawać łapówki policjantom, którzy odstępowali od kontroli. I udało się.
Na widowni usiadły kobiety z ładunkami wybuchowymi, a żądanie było jedno: pełne zakończenie wojny w Czeczenii. Po niemal 60 godzinach od sterroryzowania teatru rosyjskie służby specjalne zdecydowały o akcji odbicia zakładników. Do teatru wpuszczony został gaz usypiający, który miał umożliwić wybicie 40 terrorystów bez krwawych walk. Gaz, który miał pomóc, okazał się jednak zabójczy dla blisko 130 zakładników.
Władimir Putin uznał akcję za sukces. Część poszkodowanych odwiedził w szpitalu. I zamknął temat.
Kolejnym odpryskiem wojny Rosji z Czeczenią był atak terrorystyczny na szkołę w Biesłanie w 2004 roku.
O godzinie 9:30 1 września napastnicy zaatakowali szkołę wypełnioną uczniami. Grupa atakujących związana była z Szamilem Basajewem - jednym z najgroźniejszych terrorystów świata i jednocześnie czeczeńskim bojownikiem. Terrorystą był nie tylko w opinii Rosji, ale i USA oraz Unii Europejskiej.
Liczba zakładników? Niemal 1,2 tys., z czego większość to dzieci. Terroryści zagrozili, że zabiją pięćdziesięciu uczniów za każdego zastrzelonego bojownika oraz dwudziestu za każdego rannego. To wstrzymało szturm i próbę odbicia. Negocjacje trwały trzy dni. I skończyły się tragicznym w skutkach szturmem.
W szkole zginęło ponad 300 osób, a 700 zostało rannych. Jak przekonują Rosjanie, do szturmu doszło po niespodziewanej eksplozji w szkole. I tu wersje się rozmijają. Oficjalna mówi o tym, że był to przypadkowy wybuch, spowodowany przez jednego z napastników. Nieoficjalne sugerują, że sprawę mógł zapoczątkować jeden z rosyjskich snajperów lub antyterrorysta. Plan nie wypalił, rozpoczęła się strzelanina.
Lista konfliktów
Kolejny konflikt Putina? Wojna w Osetii Południowej w 2008 roku. Z perspektywy Rosji to starcie pomiędzy Gruzją a przedstawicielami Osetii Południowej i Abchazji, samozwańczych niepodległych państewek, a formalnie regionów Gruzji - oraz z siłami interwencyjnymi Rosji, które przyszły na pomoc "republikom". Walki Gruzinów i mieszkańców tych regionów mają już niemal stuletnią niechlubną tradycję.
W 2007 władze Gruzji zaproponowały utworzenie Autonomicznej Republiki Osetii Południowej, wchodzącej, podobnie jak Adżaria, w skład Gruzji. Propozycja nie spotkała się z ciepłym przyjęciem. Sytuację postanowiła wykorzystać Rosja.
Ogłoszenie przez Kosowo niepodległości na początku 2008 roku oraz rosyjskie akcje sabotażowe zachęciły separatystyczne regiony do oderwania się od Gruzji. Gruzja uznała, że niezbędne jest przywrócenie porządku. A w tym samym czasie Rosjanie, tuż przy granicy, rozpoczynali własne manewry wojskowe. I tylko czekali na okazję do ataku.
Ta pojawiła się w sierpniu, gdy mina-pułapka zabiła gruzińskich policjantów. W kolejnych dniach trwała regularna wymiana ognia pomiędzy stronami. Gdy gruziński prezydent Micheil Saakaszwili ogłosił, że Osetię odbije, Rosjanie byli już gotowi. Zaczęły się bombardowania, do kraju wjechały też rosyjskie czołgi. Pokój - za cenę faktycznego oderwania Osetii (i czy Abchazji też?) od Gruzji – wynegocjowali przywódcy europejscy, m.in. ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Wielkim echem odbiła się też akcja prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który na wiec poparcia dla Gruzji zwiózł do Tbilisi prezydentów z części europejskich krajów.
Niemal identyczny scenariusz Rosja powtórzyła w 2014 roku, gdy prorosyjscy separatyści opanowali część obwodów donieckiego i Ługańskiego oraz oderwali od Ukrainy Krym.
Gdyby z tego tekstu sformować akt oskarżenia Władimira Putina, należałoby dodać do niego jeszcze udział Rosji w wojnie domowej w Syrii. Władimir Putin w koalicji z Iranem stoi po stronie dotychczasowego prezydenta Syrii Baszszara al-Asada, który krwawą ręką tłumi rebelię. A po drugiej stronie jest zbrojna opozycja, wspierana mniej lub bardziej otwarcie przez Wielką Brytanię, USA i Izrael. To konflikt, w którym zginęło już 600 tys. osób.
W 2022 roku, po 8 latach tlącego się non stop konfliktu na wschodzie Ukrainy, Władimir Putin zdecydował się na pełną inwazję. Na ukraińskie miasta poleciały bomby, zginęli bezbronni obywatele suwerennej Ukrainy, którzy oskarżyli go o dopuszczenie się zbrodni wojennych. Lista ludzkich krzywd, do których doprowadził przywódca Rosji, cały czas się wydłuża.
Ukraina deklaruje, że zbiera dowody zbrodni przeciwko ludzkości, za które odpowiadać ma Władimir Putin.