Wizyta Zełenskiego dowodzi wyjątkowej bliskości Polski i Ukrainy. Czy jej nie zmarnujemy?

Wołodymyr Zełenski jako drugi światowy przywódca przemawiał w tym roku przed warszawskim Zamkiem Królewskim. I tak jak w lutym, gdy gościł u nas Joe Biden, oczy całego świata skupione były na Warszawie. Bo choć przemówienie ukraińskiego prezydenta skierowane było głównie do Polaków i Ukraińców, to jednocześnie sama obecność Zełenskiego w polskiej stolicy miała wymiar symbolu o światowym znaczeniu.

Wizyta Zełenskiego dowodzi wyjątkowej bliskości Polski i Ukrainy. Czy jej nie zmarnujemy?
Wizyta Zełenskiego dowodzi wyjątkowej bliskości Polski i Ukrainy. Czy jej nie zmarnujemy?
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Jakub Majmurek

05.04.2023 22:56

Zełenski, który jeszcze rok temu zarządzał obroną państwa w oblężonym Kijowie, gdzie mógł obawiać się o swoje życie, dziś swobodnie przejeżdża do Warszawy z pierwszą oficjalną wizytą od rozpoczęcia wojny, by zabiegać na oczach całego świata o sprawę ukraińską. Samo to pokazuje sukces ukraińskiej walki, siłę ożywiającego ją obywatelskiego ducha, którego nie była w stanie złamać potęga Rosji.

Polska i Ukraina nigdy nie były sobie tak bliskie

Wizyta pokazała też wyjątkową w historii obu narodów bliskość, łączącą dziś Polaków i Ukraińców. Widać ją było nie tylko w trakcie wystąpień prezydentów obu państw na Zamku Królewskim, ale także w trakcie całej wizyty ukraińskiej Zełenskiego w Polsce.

Na Zamku Zełenski wylewnie dziękował Polakom za udzieloną Ukrainie pomoc, przywoływał ważne dla polskiej historii symbole, a nawet wplatał w swoje wystąpienie fragmenty po polsku. Andrzej Duda wygłosił jedno ze swoich lepszych wystąpień w karierze. Padła w nim bardzo ważna deklaracja: Polska nigdy nie zgodzi się na to, by o kształcie przyszłego pokoju zdecydowano ponad głowami Ukraińców. Tylko Kijów ma prawo określić, na jakich warunkach zechce zawrzeć pokój czy zawieszenie broni z Rosją – a podstawowym warunkiem do rozmów jest wycofanie rosyjskich wojsk poza międzynarodowo uznaną granicę Ukrainy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To bardzo ważna deklaracja, pokazująca, iż Polska zobowiązuje się, że będzie bronić ukraińskiej suwerenności niezależnie od zmęczenia tych tematem zachodnich społeczeństw. Nakazuje to nam nie tylko przyzwoitość, ale także nasz strategiczny interes. Pokój dający szanse Rosji na przegrupowanie się i kolejny atak na ukraińską suwerenność zagraża naszym najbardziej podstawowym interesom. Polska będzie tym bardziej bezpieczna, im bardziej osłabiona Rosja wyjdzie z tej wojny, a im silniejsza stanie się po niej państwowość ukraińska.

Bliskość Kijowa i Warszawy potwierdziła symbolicznie decyzja Andrzeja Dudy, by odznaczyć prezydenta Zełenskiego Orderem Orła Białego – najwyższym polskim odznaczeniem. Polityka orderowa prezydenta pełna była ekscentrycznych, niezrozumiałych decyzji, ta jednak w pełni się broni. Mało kto tak zasłużył na ten order jak ukraiński przywódca. Zełenski, zostając w lutym 2022 na Ukrainie, inspirując swoich rodaków do walki z rosyjską napaścią i skutecznie kierując prowadzącym ją państwem, doprowadził do przesunięć na regionalnej szachownicy – od zjednoczenia Zachodu, przez zwrot w polityce energetycznej Niemiec, po akcesję Finlandii do NATO – która jest dla nas korzystna na każdym możliwym poziomie.

Jednocześnie obserwując polsko-ukraińskie święto, jakim stała się warszawska wizyta Zełenskiego, pojawia się pytanie: czy polskie elity polityczne będą potrafiły wykorzystać niezwykłą bliskość z Kijowem? Czy jej nie zmarnują?

Imponderabilia i interesy

To pierwsze pytanie w dużej mierze sprowadza się dziś do tego, czy uda się polityczną bliskość przełożyć na intensyfikację stosunków gospodarczych? Czy wspólnota na poziomie imponderabiliów przełoży się na wspólnotę lukratywnych dla obu stron interesów?

W trakcie wspólnego wystąpienia z Zełenskim premier Morawiecki mówił: "Polska jako pierwsza ostrzegała i Polska pierwsza wsparła Ukrainę, teraz oczekujemy udziału w odbudowie". Nie jest to szczególnie eleganckie postawienie sprawy, ale też nie jest bez racji: polscy przedsiębiorcy słusznie mogą oczekiwać, że rząd wykorzysta wyjątkowo ciepłe relacje z Kijowem, by zapewnić im jak najlepszy dostęp do ukraińskiego rynku przede wszystkim w kontekście powojennej odbudowy Ukrainy.

Na temat tego, jak ma ona wyglądać, jaką rolę mają w niej odgrywać międzynarodowe instytucje finansowe, jaką Unia Europejska, a jaką zachodnie przedsiębiorstwa, od dawna toczy się dyskusja w takich miejscach jak Niemcy.

Polska także powinna zacząć myśleć o swoim udziale w ukraińskiej odbudowie. Temat ten poruszany był w trakcie środowej wizyty Zełenskiego, podpisano kilka porozumień. Czy jednak rząd faktycznie wykorzystał sprzyjającą polityczną koniunkturę, by zapewnić polskim przedsiębiorcom jak najlepsze warunki do tego, by z obopólną korzyścią włączyć się w ukraińską odbudowę, przekonamy się dopiero za jakiś czas.

Sprawa ukraińskiego zboża nie nastraja w tym kontekście zbyt optymistycznie. Rząd Morawieckiego, wykazując się typową dla siebie niedbałością, miesiącami lekceważył sygnały przestrzegające, że przeznaczone dla Afryki ukraińskie zboże może zalać polski rynek. Nie tylko sprowokował w ten sposób uderzające w PiS niezadowolenie na obszarach wiejskich, ale także dał podpałkę pod antyukraińskie nastroje.

Sprawa zboża także stanowiła przedmiot rozmów z prezydentem Ukrainy, zapewniał on, że strony mają pomysł, jak ją rozwiązać. Miejmy nadzieję, że te słowa nie są tylko kupowaniem czasu, bo podobne konflikty – uderzające w interesy istotnych grup społecznych w Polsce – łatwo mogą zacząć korodować polsko-ukraińskie braterstwo, którego wzruszające świadectwo oglądaliśmy w środę.

Jest wreszcie kwestia Wołynia. W tym roku przypada 80. rocznica wołyńskiej masakry, można spodziewać się, że Rosja będzie ją wykorzystywać, by podsycać w Polsce antyukraińskie nastroje. Polskie i ukraińskie elity będą musiały się wykazać sporą zręcznością i dojrzałością, by nie dać się wplątać w podobną grę. Bo biorąc pod uwagę wszystko to, co wydarzyło się w ostatnich 13 miesiącach, nowe otwarcie sporu o Wołyń byłoby ze strony Polski wyjątkowym brakiem politycznego rozsądku.

Nasza relacje z Kijowem nie są przeciw Zachodowi

Największą głupotą byłoby jednak, gdybyśmy naszą obecną przyjaźń z Kijowem potraktowali jako punkt oparcia do nowego konfliktu z Zachodem, czy konkretnie z państwami stanowiącymi rdzeń Unii Europejskiej. PiS słusznie robił, krytykując niemieckie wahania w sprawie wysyłania broni Ukrainie, czy protekcjonalne traktowanie Ukrainy przez zachodnie elity.

Ale Polska jest w stanie skutecznie pełnić rolę adwokata sprawy ukraińskiej tylko wtedy, gdy pozostaje pewnie osadzona w militarnych, gospodarczych i politycznych strukturach Zachodu, a Warszawa będzie dla Kijowa atrakcyjnym partnerem tylko jako część zachodniego świata.

O tym wszystkim chyba zapomniał premier Morawiecki, przemawiając po swoim spotkaniu z Zełenskim. Polski szef rządu nie tylko zachował się niezręcznie, przemawiając kilkakrotnie dłużej niż jego gość, ale także przeprowadził zdumiewającą, wymierzoną w Zachód polityczną szarżę. "Kiedy zachodni przywódcy debatowali, czy Ukraina utrzyma się dłużej niż tydzień i namawiali prezydenta Zełenskiego do wyjazdu z Kijowa, to my jako pierwsi przywódcy z zachodu udaliśmy się do Kijowa, aby podtrzymać na duchu naszych ukraińskich przyjaciół i żeby pokazać, czym jest solidarność. […] Lech Kaczyński ostrzegał przed Rosją. […] Zachód zbywał to wszystko pobłażliwymi uśmiechami i proponował kolejne resety" – mówił.

Morawiecki zapomina, że bez wsparcia tego samego Zachodu Ukraina nie miałaby się szansy skutecznie bronić – polskie słowa otuchy, a nawet nasze czołgi i MiG-i niewiele by jej w tym pomogły. W sytuacji, gdy Rosja ciągle prowadzi wojnę, premier uderza w naszych zachodnich sojuszników. Zachowuje się przy tym, jakby agitował na wiecu PiS, a nie przyjmował ważnego sojusznika. Zełenski, jak dobry, sprawny dyplomata, nie skomentował słów polskiego premiera. Ale na dłuższą metę Polska mówiąca podobnym językiem nie będzie atrakcyjna nawet dla państwa, które dziś ma tak wiele powodów do wdzięczności. Szkoda by było, gdyby władza w ogniu podobnej retoryki zmarnowała dzisiejsze zbliżenie z Kijowem i wysiłek całego społeczeństwa, który je umożliwił.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjaukrainaWołodymyr Zelenski
Zobacz także