PolitykaWizy kością niezgody. Czy Unia ulegnie groźbom Turcji?

Wizy kością niezgody. Czy Unia ulegnie groźbom Turcji?

• Zaostrza się spór o zniesienie wiz dla Turków
• To kluczowa część umowy między Turcją a UE w sprawie ograniczenia fali migracyjnej
• Turcy grożą wycofaniem się z umowy
• Równie nieprzejednana jest Angela Merkel, która nalega na spełnienie trudnych unijnych kryteriów
• Według analizy KE liberalizacja wiz może skutkować większym zagrożeniem terroryzmem

Wizy kością niezgody. Czy Unia ulegnie groźbom Turcji?
Źródło zdjęć: © PAP/DPA | Michael Kappeler
Oskar Górzyński

W poniedziałek w Stambule niemiecka kanclerz Angela Merkel odbyła kolejne już - i zapewne nie ostatnie - "rozmowy ostatniej szansy" mające uratować zawartą wstępnie 20 marca umowę między Turcją a Unią Europejską. Umowa de facto weszła w życie i - ku zaskoczeniu niemal wszystkich - odniosła znaczny skutek, ograniczając liczbę przybywających do Grecji migrantów nawet o 80 proc. Paradoksalnie sukces ten przysporzył jednak Europie dodatkowych problemów, dodatkowo wzmacniając pozycję i tak już asertywnego prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana i dając mu dodatkowe narzędzie wywierania presji na Unię. Narzędzie, z którego autorytarny przywódca skrzętnie korzysta. We wtorek zapowiedział, że jeśli UE nie pozwoli na zniesienie wiz turystycznych dla Turków, umowa przestanie obowiązywać - a w domyśle do Europy znów będą przybywać tysiące migrantów i uchodźców dziennie.

Liberalizacja wizowa jest kluczowym elementem porozumienia z Turcją. Aby do tego doszło, UE przedstawiła Turcji 72 warunki do spełnienia, z czego Ankara zrealizowała 67. Warunki te nie są nowe, bo pierwotnie zostały uzgodnione już w 2013 roku. Jednak teraz, gdy marcowe porozumienie zaczyna odnosić skutek, Erdogan postanowił zagrać ostrzej. Postawił Unii ultimatum: albo UE zniesie wiz do końca czerwca (taki był przewidywany termin wprowadzenie przepisów), albo Turcja nie zgodzi się na główny punkt porozumienia, czyli umowę dotyczącą odsyłania nielegalnych imigrantów do Turcji w zamian za przyjęcie przez UE uchodźców z obozów w Turcji.

I choć Komisja Europejska zgodziła się na liberalizację nawet bez spełnienia wszystkich kryteriów, to nie od niej najwięcej w tej kwestii zależy. Głównym rozgrywającym jest tu Angela Merkel, która jasno deklaruje, że nie pozwoli na wywinięcie się Turcji od swoich zobowiązań. Szczególnie mocne jest jej stanowisko w kwestii kontrowersyjnego prawa antyterrorystycznego w Turcji, które może - i w praktyce jest używane - nie tylko do walki z Państwem Islamskim i PKK, ale też do politycznej walki z wewnętrzną opozycją, w tym z deputowanymi kurdyjskiej partii HDP, którym w ubiegłym tygodniu odebrany został immunitet poselski.

Ale równie stanowczy w tej kwestii jest tu Erdogan, który ani myśli zmienić przepisów ustawy. - Jego pozycja jest tym mocniejsza, że wśród partii w Turcji panuje w tej sprawie konsensus - mówi Andreia Ghimis, analityk European Policy Centre w Brukseli. - Niestety, także opinia publiczna w Turcji postrzega te toczące się negocjacje jako próby Europy, aby celowo utrudnić, a nawet uniemożliwić ruch bezwizowy dla Turków w Europie - dodaje.

Jednak choć narracja o stawianiu kłód pod nogi Turcji jest fałszywa, to nie brakuje w Unii głosów ostrzegających przed skutkami zniesienia wiz. Chodzi m.in. o obawy, że spowoduje to kolejną falę imigracji do UE - tym razem nie Syryjczyków, lecz samych Turków, mogących swobodnie podróżować do Unii. Teoretycznie nie powinno mieć to miejsca, bo bez wizy Turcy będą mogli przebywać w krajach strefy Schengen jedynie 90 dni. Nie przeszkadza to jednak podnosić takich obaw np. brytyjskim eurosceptykom. Eurosceptyczny tabloid "Daily Express" ogłosił niedawno na swojej okładce, że jeśli umowa z Turcją zostanie dopięta, do Wielkiej Brytanii ruszy 12 milionów Turków - i to mimo faktu, że z racji nieuczestniczenia w Schengen, zniesienie wiz w ogóle nie będzie dotyczyć Zjednoczonego Królestwa.

Ale są też bardziej zasadne obawy. Przyznaje to Komisja Europejska, która w swojej analizie skutków liberalizacji zwraca uwagę na potencjalne zwiększenie zagrożenia terroryzmem, ze względu na ułatwienie wstępu do strefy Schengen "przestępców i terrorystów będących obywatelami Turcji lub cudzoziemców przebywających w Turcji".

Jednak jak zauważa Ghimis, alternatywa - brak zgody na liberalizację i koniec układu z Turcją - jest znacznie gorsza.

- Należy to porównać z perspektywą nieuregulowanej migracji w przypadku, jeśli umowy z Turcją nie będzie. Liczba nielegalnych imigrantów przed zawarciem umowy była o wiele wyższa - mówi ekspertka.

Ale także Turcji zależy na tym, by porozumienie doszło jednak do skutku. - Dla prezydenta Erdogana, każde porozumienie będzie dowodem, że potrafił wymusić na Unii poważne ustępstwa w sprawie uchodźców. To z kolei jest mu potrzebne po to, by podkreślić swoją reputację jako twardego i efektywnego przywódcy, a przy okazji dać odpór zarzutom, że pod jego przywództwem Turcja oddala się od Unii i że relacje z Europą ucierpiały - mówi dr James Ker-Lindsay, politolog z London School of Economics. - Dlatego tak agresywnie nalega na zamknięcie sprawy liberalizacji wiz - dodaje.

Wszystko to sprawia, że obie strony są w takiej samej, lecz paradoksalnej sytuacji: i Turcja, i Unia bardzo chcą doprowadzić do finalizacji umowy. Ale być może jeszcze bardziej nie chcą pójść na ustępstwa.

- Trudno wyobrazić sobie, by porozumienie zostało zrealizowane przed czasem, bo żadna ze stron nie chce ustąpić. Niestety, efektem tych przedłużających się negocjacji jest słabnięcie proeuropejskich sił w Turcji, co jest bardzo niebezpieczne w obecnej sytuacji geopolitycznej - podsumowuje Ghimis.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (518)