Wiktor Bater nie żyje. "Jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz"
Śmierć Wiktora Batera wstrząsnęła wieloma osobami. Uznany dziennikarz jako jeden z pierwszych poinformował o katastrofie smoleńskiej i śmierci prezydenta Polski 10 kwietnia 2010 roku. Przypominamy rozmowę dziennikarki WP z reporterem.
- O 8:45 zadzwonił do mnie jeden z dyplomatów z polskiego MSZ, który był w delegacji oczekującej na naszą delegację na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Powiedział tylko: "Wiktor, jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz" - powiedział w opublikowanej 9 kwietnia 2017 r. rozmowie z dziennikarką WP Magdą Mieśnik korespondent Wiktor Bater.
Dziennikarz 10 kwietnia 2010 r. miał relacjonować przebieg uroczystości w Katyniu. - Pomyślałem, że pewnie doszło do awarii na warszawskim Okęciu, ponieważ już wcześniej zdarzały się takie incydenty. Jednak przez myśl mi nie przeszło, że stało się coś w Smoleńsku - przyznał Bater.
Gdy zadzwonił do jednego z dyplomatów obecnych na lotnisku w Smoleńsku, usłyszał krzyki i przekleństwa. - Wtedy byłem już pewien, że stało się coś nieodwracalnego. Tak wytrawny dyplomata nie zachowywałby się w ten sposób, gdyby chodziło o zwykłą awarię - powiedział Wiktor Bater.
Wiktor Bater nie żyje. W Smoleńsku widział szczątki prezydenckiego tupolewa
W drodze na lotnisko reporter usłyszał: "Wiktor, nie ma co zbierać. Samolot się rozbił". - Prowadziłem samochód i nie mogłem z nim rozmawiać, przekazałem telefon koleżance. Dyplomata powiedział jej, że samolot jest kompletnie roztrzaskany, wokół są porozwalane szczątki. Chwilę później z taką relacją na żywo wszedłem na antenę telewizji - powiedział WP Bater.
I przypomniał sobie, że gdy podjechał do bramy lotniska, jego operator zwrócił uwagę na sznur karetek pogotowia. - Jadą bez sygnałów, to oznacza, że nie ma akcji ratunkowej, że wszyscy zginęli - miał stwierdzić. Bater dobrze zapamiętał gęstą mgłę i "totalny chaos". Gdy pojawił się na miejscu, dostrzegł szczątki samolotu i unoszący się dym.
Po kilku godzinach na miejscu pojawili się polscy politycy. - (...) Byli w ogromnym szoku. Nie dawało się z nikim normalnie porozmawiać. Poruszali się jak zombie. Widać było, że prezes Kaczyński jest w fatalnym stanie i najprawdopodobniej na silnych lekach, co w tej sytuacji było naturalne. Po tym, jak zidentyfikował ciało brata, przyszedł do pobliskiego hotelu na herbatę - powiedział w rozmowie z WP Wiktor Bater.
Wiktor Bater zmarł. Dzień katastrofy smoleńskiej był dla niego jednym z najtrudniejszych
Sytuacja miała przerosnąć również Antoniego Macierewicza. - (...) Spanikowany krzyczał, że Rosjanie ich wszystkich wymordują. Chciał natychmiast wracać do Polski. Delegacja zjadła jednak obiad i dopiero odjechała specjalnym pociągiem do Warszawy. Jedna z osób opowiadała mi później, że minister Macierewicz w pociągu kazał zablokować wszystkie drzwi, pozamykać okna i zaciągnąć zasłony, by uniknąć strzałów snajperów - relacjonował informacje z drugiej ręki Bater.
Korespondent podkreślił, że 10 kwietnia 2020 r. był jednym z jego najtrudniejszych dni w pracy. - Wiele miałem takich trudnych dni- zaznaczył jednocześnie Wiktor Bater.
Wywiad Magdy Mieśnik był ostatnią rozmową przeprowadzoną z Wiktorem Baterem dla Wirtualnej Polski.