Wiesław Dębski: hierarcha marzy, by państwo polskie i Kościół stanowiły jedność
Dziwnie wpływają na ludzi Kościoła wizyty na Jasnej Górze. Nawet tak dostojnych, jak przewodniczący Episkopatu Polski. To tam abp Stanisław Gądecki zechciał opowiedzieć nam o swoich marzeniach. Marzy więc hierarcha, by państwo polskie i Kościół stanowiły jedność ciała (państwo) i duszy (Kościół). Podkreślając, że jedno i drugi są zdane na siebie. Na zawsze, jak można przypuszczać.
I poucza arcybiskup maluczkich: „…nawet ten, który nie umie znaleźć drogi do Boga, winien starać się tak, jakby Bóg istniał”. Uff…, wielki łaskawca z księdza Gądeckiego. Daje ludziom szansę: nie znalazłeś Boga, to szukaj, szukaj a w końcu (zapewne) znajdziesz.
Nie wiem jednak, czy ten apel jest skierowany także do osób, które w żadnych bogów nie wierzą. Czegóż mieliby szukać, jeśli wiedzą, że tego czegoś nie ma. Tak lekceważy przywódca polskiego Kościoła ludzi nie należących do jego owieczek, tak mało są dla jego instytucji warci, że - po prostu – udaje, że ich nie dostrzega. Przed czym ostrzegał ostatnio niektórych ludzi Kościoła papież? Przed próżnością! „Próżność jest niebezpieczna, bo sprawia, że popadamy natychmiast w pychę i butę” – powiedział Franciszek. I właśnie taka pycha i buta przebija się przez jasnogórskie wystąpienie.
Przesadzam? Proszę, oto dowód: „Słabość dzisiejszego wymiaru życia (….) w naszej ojczyźnie ma swoje korzenie w odcinaniu się państwa od Kościoła”. Gdzie to państwo się odcina? Dając raz po raz kasę na budowę muzeum w Świątyni Opatrzności Bożej (przy czym wszyscy wiedzą, że owo muzeum, to wygodna wymówka do obejścia prawa)? Albo finansując miliardami złotych działalność duszpasterską kapłanów i katechetów? Albo tolerując latami działalność Komisji Majątkowej, która stała się miejscem transferu wielkiego majątku z państwa do Kościoła. Gdzie w tych działaniach ta dusza, którą oferuje nam arcybiskup? Toż to sprawna maszynka do wyciągania od państwa pieniędzy.
Pełne pychy i buty są słowa, którymi szef polskiego Kościoła mówi o konwencji poświęconej przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. Widzi w tej konwencji wszystko, poza tym, co w niej najważniejsze: PRZEMOC!!! Tej Kościół nie dostrzega od dawna. Pewna zakonnica mówiła w tv, że nawet maltretowana kobieta powinna pozostać z bijącym ją mężem dla ratowania rodziny!!! Z litości nie będę się rozwodził nad siostrą Bernadettą i jej „schroniskiem” dla dzieci. Ale zapytam o przemoc w Kościele. Bo przecież wykorzystywanie seksualne kleryków przez abpa Paetza było przemocą w czystej postaci (abp Gądecki był wtedy ważną figurą w poznańskim Kościele).
Także równość kobiet i mężczyzn opisywana w konwencji mogłaby w końcu dotrzeć do Kościoła. Tajemnicą poliszynela jest, że gospodynie na plebaniach i zakonnice w klasztorach są wykorzystywane przez księży. Wykorzystuje się ich pracowitość, poświęcenie a i zdarza się, że także ciała. O tym trzeba mówić na Jasnej Górze.
Rozpacza też arcybiskup, że Konwencja łamie prawo rodziców do wychowania dzieci. Ale to przecież Kościół odbiera rodzicom to prawo, od dawna narzucając jeden tylko system wartości. Wszyscy muszą się uczyć tych zasad w szkole, do których wprowadzono urzędową indoktrynację katolicką. Ileż to już lat uczy się w szkole religii, przedmiotu, który nie jest oparty na wiedzy, lecz na legendach.
A na koniec ciekawostka. Trochę śmieszna, trochę straszna… W kazaniu przewodniczący Episkopatu wychwalał Konstytucję 3 maja z 1791 roku. Jaka to ona wspaniała, jak ładnie ujęła stosunki państwo - Kościół, uznając katolicyzm za religię panującą. Owszem tak było, ale stanowiło to daninę złożoną Kościołowi katolickiemu, by nie mieszał, by nie zdradzał, by zechciał współpracować z państwem polskim. Na nic się to jednak zdało… Kościół nie chciał uznać nowej Konstytucji. Obawiał się – jak pisał Otton Beiersdorf, niemiecki historyk z UJ – że Polacy zlikwidują przywileje kleru, pozbawią go wszelkich funkcji państwowych, położą rękę na jego majątku. Tymczasem zaborcy gwarantowali Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr.
Watykan stał po stronie zaborców a papież słał do Katarzyny II dziękczynne listy. Polscy hierarchowie zaś – na czele z prymasem Michałem Poniatowskim – poparli Targowicę. Niektórzy brali od Rosjan pieniądze. Kilku z nich zostało za zdradę powieszonych, prymas by uniknąć tego losu wolał się otruć (albo został otruty).
Tak to polski Kościół zachwycał się drzewiej Konstytucją 3 maja. Taką duszę proponuje abp Gądecki Polakom…
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski