Wiesław Dębski: Donald Tusk obiecywał, że jego partia będzie zupełnie inna
Wybory szefa Platformy Obywatelskiej trwają w najlepsze. Głosują w nich jednak wyborcy pozostawieni sami sobie. Nie zaproponowano im bowiem prawdziwej, merytorycznej, prowadzonej na równych prawach dyskusji, lecz zwykłą nawalankę. Nie było nawet debat obu kandydatów. Jak więc wybierać? Na ładne oczy? Na podstawie połajanek partyjnych koleżanek i kolegów, kierowanych pod adresem jednego tylko kandydata? - zastanawia się Wiesław Dębski w najnowszym felietonie dla WP.PL
05.08.2013 | aktual.: 06.08.2013 13:26
Czytaj także wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
A przecież partia znajdująca się w sytuacji PO – spadających wciąż notowań, kłótni wewnętrznych, coraz gorzej ocenianego rządu – potrzebuje wewnętrznej dyskusji, jak kania dżdżu. By się zastanowić, gdzie popełniono błędy, jakie były przyczyny i kto za to odpowiada. Taką właśnie dyskusję proponował swojej partii Jarosław Gowin. W zamian dostał całą serię ciosów między oczy. Jeszcze nie padł na deski, jeszcze walczy, ale nikt chyba (łącznie z nim samym) nie wierzy, że ma jakiekolwiek szanse na wygraną. Bo przeciwko samotnemu wilkowi z Krakowa skierowano całe zastępy partyjnych myśliwych. A ci ochoczo rzucili się mu do gardła.
Nagle okazało się, że tylko były minister i dwóch jego kolegów nie dostrzegli sprytnie zastawionej pułapki - to miała być udawana elekcja! Donald Tusk wprawdzie wyzwał swych konkurentów na ubitą ziemię, ale tylko tak, pro forma…
Pamiętając, jak obśmiewano Jarosława Kaczyńskiego, który nie miał w swoich wyborach konkurenta, sam się zdziwiłem tej zaciekłości z jaką krytykowano Gowina, że odważył się podnieść rzuconą przez Tuska rękawicę. Zadziwiająca to sytuacja. Z kilku powodów: że w awangardzie polowania znaleźli się nie tylko zawsze będący do dyspozycji harcownicy, ale i posłowie od merytorycznej roboty (np. Małgorzata Kidawa-Błońska); że nie próbowano nawet odnieść się do poglądów kandydata, lecz od razu ustawiono go w roli rozłamowca świetnie funkcjonującej partii; że nie ukrywano nawet zamiaru głównego – chęci wyrzucenia na bruk niewdzięcznika!!! I wreszcie moje zdziwienie największe: że do starcia z Gowinem ruszył sam Donald Tusk. Po co, wszak wie, że wygraną ma w kieszeni? Po to tylko, by usunąć faceta, który podważał pozycję szefa? Aż trudno w to uwierzyć.
Nie jestem członkiem Platformy. Piszę to, co piszę z pozycji neutralnego obserwatora. Ale rzecz wydaje mi się niezwykle ważna, dotyka bowiem najważniejszego problemu polskiej polityki – deficytu rozmowy. Opozycja może sobie robić, co chce. Ale na partii rządzącej spoczywają w tej materii dodatkowe obowiązki – dyskusji właśnie. I w swoim gronie, i z opozycją czy związkami zawodowymi, i z wyborcami. Wszystkimi („By żyło się lepiej. Wszystkim!” – pamiętacie jeszcze?).
Tymczasem liderzy PO nie chcą rozmawiać nie tylko w swoim gronie, ale także po prostu z Polakami. Wielu z nas zapewne pamięta, jak wprowadzano podwyżkę wieku upoważniającego do otrzymywania emerytury. Jak lekceważono opozycję parlamentarną, związki zawodowe i dwa miliony Polaków, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Jak lekceważy się warszawiaków, głosząc, że referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy to tylko polityczna hucpa – i że najlepszą odpowiedzią na nie będzie pozostanie w dniu głosowania w domu. Jak lekceważy się nas przekonując, że przygotowany przez rząd budżet jest wyśmienity i ogłaszając kilka miesięcy później, że jednak trzeba będzie go nowelizować.
Mam wymieniać dalej? Proszę bardzo: wygłaszana, ot tak, z czapy, na konferencji prasowej zapowiedź wprowadzenia waluty euro w Polsce w 2011 roku. Czy przekonywanie, że nasze problemy z receptami na leki mają źródło w knowaniach koncernów farmaceutycznych. Mam wymieniać dalej? Po co, przecież każdy z wyborców potrafi sam dorzucić tutaj kolejne przykłady. Dlaczego zgłaszam swoje pretensje tylko pod adresem PO? Wszak inne partie nie były i nie są w tym względzie lepsze? Otóż dlatego, że to Platforma nazwała się Obywatelską i nie chce wypełniać związanych z tym słowem oczywistych obowiązków. To Donald Tusk obiecywał nam sześć lat temu, że jego partia będzie zupełnie inna, że liczyć się będzie ze zdaniem obywateli, że..., że..., i jeszcze raz, że...
Wiesław Dębski specjalnie dla WP.PL