Wiesław Dębski: Donald Tusk obiecywał, że jego partia będzie zupełnie inna
A przecież partia znajdująca się w sytuacji PO – spadających wciąż notowań, kłótni wewnętrznych, coraz gorzej ocenianego rządu – potrzebuje wewnętrznej dyskusji, jak kania dżdżu. By się zastanowić, gdzie popełniono błędy, jakie były przyczyny i kto za to odpowiada. Taką właśnie dyskusję proponował swojej partii Jarosław Gowin. W zamian dostał całą serię ciosów między oczy. Jeszcze nie padł na deski, jeszcze walczy, ale nikt chyba (łącznie z nim samym) nie wierzy, że ma jakiekolwiek szanse na wygraną. Bo przeciwko samotnemu wilkowi z Krakowa skierowano całe zastępy partyjnych myśliwych. A ci ochoczo rzucili się mu do gardła.
Nagle okazało się, że tylko były minister i dwóch jego kolegów nie dostrzegli sprytnie zastawionej pułapki - to miała być udawana elekcja! Donald Tusk wprawdzie wyzwał swych konkurentów na ubitą ziemię, ale tylko tak, pro forma…
Pamiętając, jak obśmiewano Jarosława Kaczyńskiego, który nie miał w swoich wyborach konkurenta, sam się zdziwiłem tej zaciekłości z jaką krytykowano Gowina, że odważył się podnieść rzuconą przez Tuska rękawicę. Zadziwiająca to sytuacja. Z kilku powodów: że w awangardzie polowania znaleźli się nie tylko zawsze będący do dyspozycji harcownicy, ale i posłowie od merytorycznej roboty (np. Małgorzata Kidawa-Błońska); że nie próbowano nawet odnieść się do poglądów kandydata, lecz od razu ustawiono go w roli rozłamowca świetnie funkcjonującej partii; że nie ukrywano nawet zamiaru głównego – chęci wyrzucenia na bruk niewdzięcznika!!! I wreszcie moje zdziwienie największe: że do starcia z Gowinem ruszył sam Donald Tusk. Po co, wszak wie, że wygraną ma w kieszeni? Po to tylko, by usunąć faceta, który podważał pozycję szefa? Aż trudno w to uwierzyć.
Nie jestem członkiem Platformy. Piszę to, co piszę z pozycji neutralnego obserwatora. Ale rzecz wydaje mi się niezwykle ważna, dotyka bowiem najważniejszego problemu polskiej polityki – deficytu rozmowy. Opozycja może sobie robić, co chce. Ale na partii rządzącej spoczywają w tej materii dodatkowe obowiązki – dyskusji właśnie. I w swoim gronie, i z opozycją czy związkami zawodowymi, i z wyborcami. Wszystkimi („By żyło się lepiej. Wszystkim!” – pamiętacie jeszcze?).
Tymczasem liderzy PO nie chcą rozmawiać nie tylko w swoim gronie, ale także po prostu z Polakami. Wielu z nas zapewne pamięta, jak wprowadzano podwyżkę wieku upoważniającego do otrzymywania emerytury. Jak lekceważono opozycję parlamentarną, związki zawodowe i dwa miliony Polaków, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Jak lekceważy się warszawiaków, głosząc, że referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy to tylko polityczna hucpa – i że najlepszą odpowiedzią na nie będzie pozostanie w dniu głosowania w domu. Jak lekceważy się nas przekonując, że przygotowany przez rząd budżet jest wyśmienity i ogłaszając kilka miesięcy później, że jednak trzeba będzie go nowelizować.
Mam wymieniać dalej? Proszę bardzo: wygłaszana, ot tak, z czapy, na konferencji prasowej zapowiedź wprowadzenia waluty euro w Polsce w 2011 roku. Czy przekonywanie, że nasze problemy z receptami na leki mają źródło w knowaniach koncernów farmaceutycznych. Mam wymieniać dalej? Po co, przecież każdy z wyborców potrafi sam dorzucić tutaj kolejne przykłady. Dlaczego zgłaszam swoje pretensje tylko pod adresem PO? Wszak inne partie nie były i nie są w tym względzie lepsze? Otóż dlatego, że to Platforma nazwała się Obywatelską i nie chce wypełniać związanych z tym słowem oczywistych obowiązków. To Donald Tusk obiecywał nam sześć lat temu, że jego partia będzie zupełnie inna, że liczyć się będzie ze zdaniem obywateli, że..., że..., i jeszcze raz, że...
Wiesław Dębski specjalnie dla WP.PL
Więcej na ten temat:
Jarosław Gowin: nie krytykuję PO, krytykuję Donalda Tuska
Głosowanie w Platformie Obywatelskiej na przewodniczącego pełne dziur
Jarosław Kaczyński: Donald Tusk prowadzi PO do klęski
Jarosław Gowin: nie krytykuję PO, krytykuję Donalda Tuska
Głosowanie w Platformie Obywatelskiej na przewodniczącego pełne dziur