Odcięte dostawy Rosjan. Straty są gigantyczne, a Kreml bezradny
Od początku pełnoskalowej wojny Rosjanie utracili w Ukrainie blisko 20 tys. ciężarówek i cystern. To ponad 25 proc. ich ogólnych strat w sprzęcie. Jest to związane z ukraińską taktyką - najłatwiej zniwelować przewagę agresora niszcząc jego logistykę.
07.07.2024 | aktual.: 07.07.2024 18:52
Już Napoleon Bonaparte uczynił z logistyki ważną część swojej strategii. Udowodnił, że sprawnie działająca, jest podstawą prowadzenia wojny. Dopóki funkcjonowała, odnosił zwycięstwo za zwycięstwem. W roku 1812 uderzył na Rosję, logistyka zaczęła kuleć, a z Wielkiej Armii nie zostało prawie nic.
W czasie II wojny światowej - między innymi z powodu wydłużającego się łańcucha dostaw - załamał się niemiecki blitzkrieg na wschodzie.
Proporcje mówią wszystko
O tym, jak trudno utrzymać sprawny łańcuch dostaw, wiele mówi proste zestawienie. Stosunek ilości żołnierzy służących na zapleczu, do tych na pierwszej linii wynosi 25-30 do 70-75 na korzyść logistyków. Zaopatrzenie oddziałów pierwszoliniowych, zapewnienie im wszystkiego, co potrzebne do prowadzenia walki, jest jak widać niewiarygodnym wysiłkiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przypadku Rosjan każdego dnia trzeba dostarczyć na front nawet do 30 tys. ton amunicji, smarów, paliw i żywności. Wszystkie zapasy przyjeżdżają najpierw wagonami do głównych składów na zapleczu frontu, a następnie są wysyłane na punkty etapowe podległe korpusom, potem dywizjom i brygadom, aż wreszcie trafiają do końcowego odbiorcy na froncie.
Od poziomu dywizji wojsko korzysta wyłącznie z ciężarówek. Poruszają się one od magazynów korpusów przez składy dywizyjne, aż na front. Działają na tyle blisko linii walk, że upolowanie ich nie jest większym problemem. Zwłaszcza że są nieopancerzone, więc może je zniszczyć nawet dron z podwieszonym granatem.
Ukraińcy poinformowali, że dotychczas zniszczyli 19 713 samochodów ciężarowych i cystern, co stanowi 25,41 proc. ogólnej liczby utraconego przez Rosjan sprzętu. Powoduje to sporo problemów. Zwłaszcza w przypadku dostarczania żywności.
Walczą "na głodnego"
Napoleonowi przypisuje się sentencję, że "armia maszeruje na żołądkach", dlatego niezwykle dbał o wyżywienie swojej Wielkiej Armii. Tego nie można powiedzieć o Putinie. Rosyjscy żołnierze narzekają na braki w zaopatrzeniu i nieregularne dostawy od początku wojny. Obrazki z grabienia sklepów spożywczych niejednokrotnie obiegały świat.
Winna jest przede wszystkim organizacja dostarczania posiłków, całkowicie odmienna od zachodnich wzorów, które wprowadzają również Ukraińcy. Armie NATO dostarczają żołnierzom głównie posiłki liofilizowane, które po dodaniu płynu i podgrzaniu stanowią pełnowartościowy posiłek. Rosjanie również je stosują, ale traktują bardziej jako żelazne racje, które należy spożyć, dopiero kiedy logistyka nie dostarczy posiłków gotowanych na zapleczu.
Każdy, kto oglądał "Czterech pancernych i psa" pamięta, jak Gustlik biegł przez ziemię niczyją z termosem pełnym krupniku. Dość podobnie wygląda to w przypadku Rosjan, którym początkowo jedzenie dostarczały firmy cateringowe - dowoziły je na zaplecze, skąd trafiały, a częściej nie, na front.
Decyzja o przywróceniu kuchni polowych w oddziałach logistycznych została podjęta szybko, bo w kwietniu 2022 roku. Stało się to po klęsce pod Kijowem i odwrocie, gdy było jasne, że kilkudniowa operacja potrwa nieco dłużej. Wówczas zaczęły się remonty starych kuchni polowych, a z armii napłynęły zamówienia na kolejne. Systematyczne wpadki logistyczne doprowadziły do dymisji generała armii Dmitrija Bułhakowa, który jako wiceminister obrony odpowiadał za zabezpieczenie logistyczne operacji.
Oszczędzanie paliw
Cysterny stały się na tyle łakomym kąskiem i częstym celem ataków, że Rosjanie zaczęli je kamuflować na wszelkie sposoby. Począwszy od montowania zwykłych plandek, aż po okładanie zbiorników drewnem, aby udawały samochody przewożące urobek z lasu.
Rekordowy pod względem strat był grudzień 2023 roku i styczeń roku 2024. Ukraińcy podali, że zniszczyli wtedy odpowiednio 931 i 937 samochody dostarczające paliwo. Te wyniki biorą się stąd, że Rosjanie byli zmuszeni do zmiany sposób transportu paliw na froncie południowym. Długo dostarczano je pociągami przez Most Krymski, ale ze względu na częste ataki, zaczęli dostarczać je autostradą M14 przez Mariupol, Berdiańsk i Melitopol. Rozwiązanie okazało się dalekie od ideału, bo niemal cała znajduje się w zasięgu ukraińskich bezzałogowców. Kreml zamienił więc siekierkę na kijek.
Linie komunikacyjne
Problemem są bardzo rozciągnięte linie komunikacyjne. Po doświadczeniach z walk na zachodnim brzegu Dniepru i częstych atakach na składy i punkty etapowe, Rosjanie cofnęli swoje magazyny dalej od fontu. A im są dalej, tym więcej sił i środków muszą zaangażować w transport, spalają więcej paliwa i dłużej znajdują się w zasięgu ukraińskich systemów.
Straty są na tyle poważne, że Rosjanie zostali zmuszeni do kupowania kolejnych pojazdów w Chinach. Trafiają do nich ciężarówki 8x8Shacman Shaanxi SX2300, mogące przewozić do 17 ton towarów oraz mniejsze 6x6 Shaanxi SX2190, z których wiele zostało dostarczonych w wersji do przewożenia paliw.
Ważne dla Ukraińców jest to, że mogą paraliżować linie komunikacyjne, wykorzystując najczęściej bezzałogowce z podwieszonymi granatami moździerzowymi. Tym sposobem niewielkim kosztem zyskują całkiem dobre wyniki.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski