Bolesne uderzenia Ukraińców. Rosjanie całkowicie się wycofali

Ukraińskie bezzałogowce przepędziły z Morza Czarnego nawodne jednostki Floty Czarnomorskiej. Zostały tam tylko okręty podwodne, których Ukraińcy — z powodu braku odpowiedniego uzbrojenia — nie są w stanie zniszczyć.

Utrata przez Rosję krążownika "Moskwa" była jedynie zapowiedzą, że Flota Czarnomorska nie jest bezpieczna na Morzu Czarnym
Utrata przez Rosję krążownika "Moskwa" była jedynie zapowiedzą, że Flota Czarnomorska nie jest bezpieczna na Morzu Czarnym
Źródło zdjęć: © Twitter

23.06.2024 | aktual.: 23.06.2024 10:19

- Nasze okręty nie odpłynęły, one po prostu zmieniły taktykę. Nie stoją teraz w zatoce, ponieważ pozostanie tam, oznacza narażenie się na dodatkowe niebezpieczeństwo — mówił na początku czerwca Michaił Razwożajew.

W ten sposób gubernator anektowanego Sewastopola tłumaczył nieobecność nawodnych jednostek rosyjskiej Floty Czarnomorskiej nie tylko na wodach w rejonie miasta, ale w ogóle na Morzu Czarnym. "Zmiana taktyki" oznacza, że systematyczne straty zmusiły Rosjan do wycofania się na Morze Azowskie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Magura - dron siejący postrach

Od początku pełnoskalowej wojny Flota Czarnomorska stopniała o blisko jedną trzecią. Najgłośniej było o zniszczeniu wiosną 2022 roku krążownika "Moskwa", który zatonął po trafieniu rakietami Neptun. Dziś to jednak nie ukraińskie rakiety, a małe pływające jednostki bezzałogowe, są zmorą Rosjan. To drony-kamikaze Magura, które mogą przewozić ładunki wybuchowe o masie 300 kg. To nimi zniszczone zostały m.in. okręt desantowy "Cezar Kunikow", patrolowiec "Siergiej Kotow" czy korweta rakietowa "Iwanowiec".

Przelicznik finansowy jest doskonały dla Ukraińców. Jeden pływający dron kosztuje ich w przeliczeniu około miliona złotych. Tymczasem rosyjskie straty nimi zadane, szacuje się na blisko 2 mld złotych.

Rosyjskie jednostki są wprawdzie uzbrojone w automatyczne armaty AK-630, wspomagane nowoczesnym systemem kierowania ogniem Bagira, ale niewystarczające wyszkolenie załóg powoduje, że Rosjanie nie byli w stanie unicestwić dronów, zanim trafiły w cel.

- Jednostki morskie wymagają wysoko wykwalifikowanego personelu. Szkolenie trwa długo. Tu jakości nie da się kompensować ilością – mówi dr Michał Piekarski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Rosjanom nie pozostał nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry i "zmienić taktykę". Okręty nawodne przenieśli na Morze Azowskie — teraz operują z portu w Noworosyjsku.

Rosyjska flota podwodna

Na Morzu Czarnym pozostały jedynie rosyjskie okręty podwodne. To dlatego, że Ukraińcy nie mają jednostek, które byłyby w stanie je zwalczać.

4. Samodzielna Brygada Okrętów Podwodnych, wchodząca w skład Floty Czarnomorskiej, dysponuje obecnie sześcioma okrętami projektu 636.3 typu Warszawianka (dwa znajdują się na Morzu Śródziemnym) i jednym projektu 877B typu Halibut. Wszystkie "Warszawianki" mogą przenosić po cztery pociski manewrujące Kalibr oraz od 14 do 18 torped w zależności od kalibru.

Najnowsze jednostki projektu 636.3 zaczęły wchodzić do linii w 2014 roku. Zostały zaprojektowane przez biuro konstrukcyjne CKB MT Rubin z Sankt Petersburga. Projekt 636.3 jest rozwinięciem projektu 877E, znanego w NATO jako Kilo, z którego wywodzi się polski ORP "Orzeł".

Nowa wersja charakteryzuje się znacznie lepszymi możliwościami bojowymi w porównaniu do poprzedników. Okręty projektu 636.3 mają nowocześniejsze silniki wysokoprężne o większej mocy, większą prędkość podwodną i zasięg. Dzięki nowym przekładniom i śrubie okręty poruszają się również znacznie ciszej. Wyposażone zostały także w nowy zautomatyzowany system zarządzania walką i nowoczesny system nawigacji bezwładnościowej.

Okręty tego typu wypierają na powierzchni 2350 ton (pod wodą 3950). Silniki spalinowo-elektryczne pozwalają im na osiągnięcie prędkości 20 węzłów. Autonomiczność wynosi 45 dni, a zasięg określa się na 7000 mil morskich przy prędkości ekonomicznej 7 węzłów.

Na Morzu Czarnym nie ma potrzeby wykorzystywania w pełni autonomiczności oraz zasięgu. Jednostki wychodzą w morze, zajmują pozycję w wyznaczonej strefie, czekają na parametry celu i rozkaz odpalenia pocisków Kalibr. Potem wracają do bazy, aby załadować kolejne pociski.

Do dymisji admirał za admirałem

"Zmiana taktyki" na wodzie jest związana nie tylko z niemożnością zwalczania dronów-kamikaze, ale także z kolejną — trzecią już od początku pełnoskalowej wojny — wymianą dowódcy Floty Czarnomorskiej.

W kilka tygodni po zatopieniu "Moskwy", ze stanowiska został odwołany admirał Igor Osipow. Jego następca, wiceadmirał Wiktor Sokołow również nie znalazł recepty na ograniczenie strat i spotkał go los poprzednika.

Od lutego dowodzi wiceadmirał Siergiej Pinczuk. Wybór zaskakujący, bo na początku — jako szef wydziału planowania — to on odpowiadał za morską operację przeciwko Ukrainie. Patrząc na niedoszły desant na Odessę, utratę transportowców w Berdiańsku i porażkę w walkach o Wyspę Węży, nie szło mu najlepiej. Przede wszystkim postawiono przed nim zadanie utrzymania częstotliwości uderzeń na Ukrainę z okrętów podwodnych.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski