Rosja prowadzi największą akcję poborową od dziewięciu lat, ma zamiar powołać do służby wojskowej 135 tys. mężczyzn. Polska oczywiście się zbroi, ale co z naszym potencjałem osobowym? - z takim pytaniem Paweł Pawłowski, prowadzący program "Newsroom WP", zwrócił się do swojego gościa ppłka rez. Macieja Korowaja, analityka wojskowego z Defence24.
- Powiem dosadnie: Rosja militarnie ugrzęzła w Ukrainie, zużywa tam ponad 75 proc. zasobów militarnych i nie jest w stanie prowadzić realnej projekcji siły przy wykorzystaniu sił zbrojnych, na przykład w stosunku do NATO czy innych kierunków, które Rosja uważa za takie, na które trzeba oddziaływać militarne, mówię tu o Kaukazie czy o Azji Centralnej. To jest wielki problem Rosjan - odparł ekspert. Zwrócił jednak na fakt, że kraj ten odbudował swoje zaplecze szkoleniowe, które pozwoli mu - w sytuacji zakończenia działań w Ukrainie - w bardzo szybkim czasie odzyskać wysoką jakość przygotowania żołnierzy, wspomaganą dodatkowo doświadczeniem bojowym żołnierzy.
- To jest bardzo niebezpieczne, ponieważ to pozwoli Rosji, która uwolni się z tych uścisków wojennych w Ukrainie, szybko osiągnąć zdolności bojowe. I to jest coś, na co musimy zwracać uwagę - dodał.
Zauważył też, że są już doniesienia świadczące o tym, że część rekrutów, podpisujących kontrakt z armią, nie jest kierowana na front tylko do rezerwy strategicznej, gdzie przechodzi dodatkowe szkolenia. - W tym roku ma ona osiągnąć niecałe 70 tysięcy. Ale niektórzy analitycy rosyjscy, biorąc pod uwagę ewentualną skalę tych przemieszczeń, mówią, że na początku lutego może być to nawet 161 tysięcy żołnierzy kontraktowych. Niezaangażowanych w konflikt w Ukrainie, ale będących taką strategiczną rezerwą. To nie są jeszcze liczby, które mogą zaszkodzić poważnie NATO, ale już są realną siłą, którą trzeba brać pod uwagę - stwierdził.
Analityk wojskowy zwrócił jednak uwagę, że należy w tych rozważaniach uwzględnić jednak również to, co dzieje się na froncie ukraińskim. - Te 161 tys. żołnierzy, to jest też taka rezerwa, która ma gwarantować stabilność tego frontu - ocenił. Jego zdaniem mogliby ono zostać użyci do walki, gdyby Rosjanie zaczęli gdzieś tracić zdobyte tereny. - A teraz kontrataki Ukraińców są coraz większe i Rosjanie w wielu, wielu miejscach tracą ten teren, który miesiącami czy tygodniami był zdobywany - zauważył ppłk rez. Maciej Korowaj.