Wielka ucieczka poborowych. Ukraina dostrzegła problem i uszczelnia granice
"To informacje niejawne" - tak Ihor Kłymenko, szef MSW Ukrainy, ucina dyskusje o liczbie poborowych, którzy uciekli z kraju od wybuchu wojny. Dla armii rozpaczliwie potrzebującej rekrutów to problem, dla nieuczciwych urzędników szansa na zarobek.
06.07.2024 15:42
W lasach fotopułapki i pojazdy z głowicami optoelektronicznymi, w powietrzu drony, samoloty i śmigłowce - tak Straż Graniczna monitoruje Cisę. Rzeka na 62-kilometrowym odcinku jest granicą pomiędzy Ukrainą a Rumunią. Podstawowy cel to utrudnienie nielegalnego przekraczania granicy.
Poborowi, którzy chcą uniknąć wcielenia do armii, wybierają ten rejon, choć nie należy do najbezpieczniejszych. Uciekają na pontonach, materacach, a nawet wpław. Niektórzy giną - pogranicznicy obydwu krajów wyłowili już ponad 30 ciał.
Inni próbują przedostać się na Węgry lub do Mołdawii, ale i tam zielona granica jest niebezpieczna. Na brzegu Turunchuka - rzeki granicznej z Mołdawią - w marcu odnaleziono w stanie głębokiej hipotermii mieszkańca Odessy. W tym samym miesiącu pogranicznicy uratowali życie trzem młodym mężczyznom z Obwodu Żytomierskiego, którzy przedzierając się na Węgry, zagubili się w rejonie Mukaczewa. Byli przemoczeni, przemarznięci i całkowicie nieprzygotowani do przeprawy przez góry.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bezpieczniejszą opcją jest próba wydostania się w ukryciu przez przejście graniczne. Tyle że ryzyko złapania jest większe - w ciężarówce jadącej na Węgry, która na naczepie miała przewozić zboże, odkryto 41 uciekinierów.
Nie sposób podać, ilu Ukraińców nielegalnie wyjechało z kraju od początku wojny. Pewna wydaje się jedynie liczba 22 tys. aresztowanych za próby nielegalnego przekroczenia granicy lub za posiadanie fałszywych dokumentów uprawniających do wyjazdu z Ukrainy. Jaka jest rzeczywista skala - tego nie wiadomo, bo MSW Ukrainy uważa to za tajne dane. Tylko w Rumunii oficjalna liczba podana przez Straż Graniczną to 11 tys. osób.
Ustawa, która wystraszyła poborowych
Pod koniec ubiegłego roku Wołodymyr Zełenski informował, że wobec zbliżającej się rosyjskiej kontrofensywy armia zwróciła się do niego o zmobilizowanie 450-500 tys. poborowych. Z kolei potrzeby "na już" wynosiły 150 tys. nowych żołnierzy.
W połowie maja na Ukrainie zaczęły obowiązywać nowe przepisy dotyczące mobilizacji. Ustawa zastąpiła powszechny pobór pięciomiesięcznym okresem szkolenia dla wszystkich mężczyzn zdolnych do służby wojskowej. Dotyczy to zwłaszcza tych w wieku 18-25 lat. Do ukończenia 25. roku życia nie będą mobilizowani do oddziałów frontowych, ale będą przechodzić cykliczne szkolenia.
Ministerstwo Obrony Ukrainy poinformowało również, że poborowi, którzy przebywają za granicą, powinni wrócić i zgłosić się do terytorialnego ośrodka werbunkowego w celu aktualizacji danych rejestracyjnych do wojska.
Zapowiedziano, że jeśli ktoś nie stawi się na rejestracji, może mieć potem problemy z otrzymaniem dokumentów lub być pozbawionym obsługi konsularnej, co może znacznie utrudnić pobyt za granicą. Problemem może być również znalezienie pracy po powrocie do Ukrainy lub kontynuowanie nauki.
"Jeśli ci ludzie uważają, że ktoś tam, daleko na froncie, walczy i oddaje swoje życie za to państwo, a ktoś posiedzi za granicą, a przy tym będzie otrzymywać od państwa usługi, to tak to nie działa" – napisał platformie "X" szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba.
Fortuna za fałszywe zaświadczenia
Ukraina wydała walkę tym, którzy ułatwiają poborowym wymiganie się od służby na froncie. Po nielegalnych wyjazdach z kraju, na drugim miejscu najczęstszych sposobów ucieczki przed armią jest fałszowanie dokumentacji medycznej i wciąganie na listę zawodów kluczowych dla obronności. Ten dochodowy proceder trwa w najlepsze.
Przygrywka do wzmożonej obecnie akcji z korupcją była jeszcze w 2023 roku. Wtedy funkcjonariusze Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy sprawdzali przede wszystkim centra logistyczne i Terytorialne Centra Poboru. Efektem kontroli było zwolnienie ze stanowisk wszystkich regionalnych komisarzy na Ukrainie z zarzutami korupcyjnymi.
"Na ostro" walka z nią zaczęła się na początku roku 2024. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ujawniły, że od kwietnia 2022 r. jeden z sędziów Sądu Rejonowego w Białogrodzie nad Dniestrem umożliwiał poborowym wyjazd za granicę na podstawie fikcyjnych zaświadczeń. Za 3,5 tys. dolarów sędzia wydawał dokument stwierdzający, że mają dzieci, które mieszkają za granicą, a poborowy jest ich jedynym żywicielem. Takich zaświadczeń wystawiono tysiąc.
Teraz funkcjonariusze ruszyli dalej. Służby uruchomiły infolinię, na którą można zgłaszać przypadki unikania służby wojskowej. W ten sposób wpadł sołtys jednej z wsi w Obwodzie Tarnopolskim - fałszował pisma uzasadniające potrzebę skierowania poborowych do transportu towarów humanitarnych rzekomo na potrzeby ukraińskich Sił Zbrojnych. Taka usługa kosztowała 12 tys. dolarów.
Prawdziwą szajkę rozbito w Kijowie. Aresztowany został dyrektor jednego ze szpitali, ordynator oddziału endokrynologicznego, pielęgniarka tego szpitala i chirurg państwowego Instytutu Serca Ministerstwa Zdrowia Ukrainy. Prokuratura uznała, że działali wspólnie i w porozumieniu, więc dorzucono im działalność w zorganizowanej grupie przestępczej. Wszystkim grozi do 15 lat więzienia. Z ich usług skorzystało ponad 20 uciekinierów, którzy za zaświadczenia o złym stanie zdrowia płacili od 3 do 5 tys. dolarów.
Wolność za walkę
Oficjalnie, choć ustawa mobilizacyjna obowiązuje dopiero niecałe dwa miesiące, Ukraina jest w stanie wystawić 10 nowych brygad [brygady liczą 3,5-4 tys. żołnierzy - red.]. Czy tak jest w rzeczywistości? Trudno jednoznacznie ocenić - właśnie pojawiła się informacja, że w armii służą już więźniowie skazani za lżejsze przestępstwa. Biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy podało, że z programu "wolność za walkę" skorzystało ponad 3 tys. spośród 27 tys. więźniów, którzy kwalifikowaliby się do niego. Wcielanie więźniów może wskazywać, że pobór nie poszedł jednak tak, jak zakładał Kijów.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski