Wielka Brytania debatuje o dowodach osobistych
Brytyjski rząd pewnie rozpęta
burzę, otwierając w środę debatę o wprowadzeniu w Zjednoczonym
Królestwie obowiązkowych dowodów osobistych. Dla niektórych
Brytyjczyków to zamach na ich wolności obywatelskie.
03.07.2002 | aktual.: 05.07.2002 11:11
Minister spraw wewnętrznych David Blunkett wystąpi w Izbie Gmin, aby ogłosić ogólnonarodową debatę o wprowadzeniu dowodów. Dyskusja będzie zażarta, bowiem nawet niektórzy posłowie rządzącej Partii Pracy są przeciwni pomysłowi. Blunkett jest jego entuzjastą, podobnie jak policja, która twierdzi, że dowody pomogą w ściganiu przestępstw.
BBC pisze, że dowody mają mieć formę nowoczesnej plastikowej karty ze zdjęciem, odciskiem palca i danymi osobowymi, w tym nazwiskiem i adresem. MSW (Home Office) argumentuje, że znakomicie przyczynią się do walki z nielegalnymi imigrantami, a także do zapobiegania wyłudzeniom pieniędzy i świadczeń, m.in. z państwowej służby zdrowia (NHS) czy opieki społecznej.
Karty mają pozwolić ludziom na łatwiejsze udowodnienie swojej tożsamości i dać łatwiejszy dostęp do zasiłków społecznych - przekonuje ministerstwo. Dowody przyczynią się też do podkreślenia tożsamości narodowej Brytyjczyków, umacniając poczucie przynależności do społeczeństwa i świadomość ich praw obywatelskich - podkreśla Beverly Hughes z Home Office.
Rząd podkreśla, że na razie chodzi tylko o debatę publiczną, a żadna decyzja nie została jeszcze podjęta.
Już w ubiegłym roku rząd obiecał, że jeśli wprowadzi dowody, obowiązkowe będzie tylko ich posiadanie, a nie noszenie przy sobie. Miało to uciszyć krytyków, ale teraz mówią oni: jeśli nie musimy ich mieć na stałe, po co w ogóle całe zamieszanie i jak w takim razie dowody mają ułatwić policji sprawdzanie naszej tożsamości?
Obawy przywiązanych do tradycji liberalnych Brytyjczyków są duże m.in dlatego, że nie są oni przyzwyczajeni do dowodów osobistych. Jedynym okresem, kiedy mieli obowiązkowe dokumenty tożsamości, były lata II wojny światowej i krótko po niej, do 1952 roku.
Od 1952 roku z powodzeniem zdołaliśmy się obyć bez wprowadzania dowodów. Jeśli rządowi będzie zależało, pewnego dnia to nastąpi, ale sądzę, że opór (...) będzie duży - powiedział laburzystowski poseł David Winnick.
Tymczasem nawet BBC zauważa, że Brytyjczyk może się nieco zdziwić, gdy po pokonaniu kanału La Manche zobaczy, że na kontynencie dowody osobiste są w powszechnym użytku. Ich noszenie jest tu albo obowiązkowe, jak na przykład w Belgii czy Portugalii, albo przynajmniej bardzo wskazane (np. we Francji czy Holandii), bo brak może uniemożliwić załatwienie czegokolwiek w urzędzie czy narazić na kłopoty z policją.
Bez dowodów świetnie radzą sobie Japończycy i Amerykanie. W ich krajach funkcję dokumentów tożsamości pełnią z powodzeniem prawa jazdy. Podobnie jest w Australii i Nowej Zelandii, choć tam politycy podejmowali próby wprowadzenia dowodów w latach 80. i 90. Bezskutecznie - opór społeczeństwa był za duży.(iza)