Wielka awantura o śmigłowce dla armii. Czuć "duszący zapach polityki"

Decyzja Agencji Uzbrojenia o anulowaniu postępowania na zakup kolejnych śmigłowców S-70i, produkowanych przez PZL Mielec, wywołała medialną i polityczną burzę. Dla jednych to sabotaż bezpieczeństwa narodowego, dla innych – długo wyczekiwany koniec śmigłowcowego chaosu w polskiej armii.

Decyzja o rezygnacji z kolejnych S-70i może oznaczać, że wreszciDecyzja o rezygnacji z kolejnych S-70i może oznaczać, że wreszcie wyciągamy wnioski z przeszłości
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Sławek Zagórski

Po ogłoszeniu decyzji zawrzało nie tylko w mediach społecznościowych, ale i w politycznych kręgach obozu byłej władzy. Antoni Macierewicz, były minister obrony, określił anulowanie postępowania jako "zdradę bezpieczeństwa narodowego" oraz kolejny etap "rozbrajania Polski". W Radiu Maryja stwierdził: – Rząd chce utracenia rzeczywistej zdolności niepodległościowej i siły gwarantującej bezpieczeństwo narodu.

Ta opinia pomija jednak fakt, że to właśnie Macierewicz w 2016 roku zerwał niemal sfinalizowany kontrakt na zakup śmigłowców H225M Caracal, co kosztowało nas 80 milionów złotych. Caracale – zdaniem licznych ekspertów – były konstrukcyjnie dojrzalsze, lepiej dostosowane do potrzeb polskich Sił Zbrojnych i dawały znacznie większy pakiet przemysłowy dla krajowych zakładów.

"To był błąd strategiczny, który cofnął nas o lata" komentował wtedy dla Polityki Insight jeden z wysokich oficerów Sztabu Generalnego, proszący o anonimowość.

- My słuchamy wojskowych. Oni powiedzieli: nie potrzebujemy teraz tych śmigłowców, zmieniliśmy teraz hierarchię ważności - tak wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz mówił w TVN24 o anulowaniu decyzji o zakupie S-70i.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Pakt z prezydentem". PSL chce się dogadać z Nawrockim

Black Hawk made in Poland. Nie do końca

W tle decyzji o anulowaniu postępowania unosi się duszący zapach polityki. Przez lata PiS budowało narrację "ratowania polskiego przemysłu zbrojeniowego", wskazując na zakup Black Hawków z Mielca jako "patriotyczną" alternatywę dla zagranicznych produktów. Problem polega na tym, że PZL Mielec należy do amerykańskiego giganta Lockheed Martin, a produkowany tam S-70i nie jest wojskowym standardem US Army (w niej standardem jest UH-60M).

Jak zaznaczał prof. Tomasz Smura z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego: - S-70i nie posiada szeregu krytycznych systemów dostępnych w wersji UH-60M, w tym zaawansowanej awioniki, systemów samoobrony i łączności taktycznej. To surowa platforma, której pełne dostosowanie do standardów NATO-wskich kosztuje czas i pieniądze.

Co więcej, eksport niektórych systemów montowanych w amerykańskich wersjach wymaga zgody Kongresu USA, a proces certyfikacyjny bywa żmudny i obarczony ryzykiem politycznym.

Potrzeba jednej platformy, a nie pięciu modeli

Polska armia od lat zmaga się z problemem "mikroflot" – wielu różnych typów sprzętu w małych ilościach. Tymczasem Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak, który go zastąpił, twierdzili, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego i do tych samych zadań chcieli kupić dwa różne śmigłowce dla Wojsk Lądowych i podobnie dla Marynarki Wojennej.

To nie tylko nieefektywne, ale i kosztowne. Zgodnie z analizą Biura Analiz Sejmowych, nawet 70 proc. kosztów cyklu życia sprzętu wojskowego przypada na eksploatację i logistykę, nie na zakup.

– Unifikacja floty to nie fanaberia, tylko konieczność wynikająca z potrzeb operacyjnych i ekonomicznych. Każdy dodatkowy typ to osobne szkolenia, logistyka, magazyny, symulatory i kadry techniczne – mówił w rozmowie z "Dziennikiem Zbrojnym" płk. rez. Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Wywiadu Wojskowego.

Dla porównania: Francja systematycznie wymienia śmigłowce Puma na H225M Caracal, Niemcy przechodzą na NH90, a amerykańska armia opiera się niemal wyłącznie na rodzinie UH-60. Wszystkie te kraje inwestują w modułowość jednej platformy, dostosowując ją do różnych ról – transportowych, medycznych, morskich, specjalnych. Tylko Polska – przez lata – szła pod prąd.

AW149 – droga racjonalizacji

W tym kontekście wybór AW149 jako podstawowej platformy dla Wojsk Lądowych wydaje się logiczny. Maszyny te już zostały zamówione, rozpoczęto szkolenia i inwestycje infrastrukturalne w Świdniku. Produkcja odbywa się z udziałem lokalnego przemysłu, a umowa zawiera komponenty offsetowe.

Jak przypomina gen. broni Wiesław Kukuła, Szef Sztabu Generalnego WP, w wywiadzie dla "Polski Zbrojnej": - Priorytety się zmieniły. Skupiamy się na śmigłowcach dla wojsk specjalnych, marynarki, komponentu szkoleniowego i wsparcia dla wojsk lądowych.

Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebna jest konsekwencja – nie wolno równolegle utrzymywać trzech lub czterech typów maszyn o tym samym przeznaczeniu. Dokupienie kolejnych egzemplarzy AW149, również w wersjach specjalistycznych – CSAR, SAR, wsparcia ogniowego – to nie tylko racjonalizacja, ale także budowanie rzeczywistej zdolności operacyjnej.

Stracona dekada, odzyskana szansa?

Niezależnie od bieżących sporów, Polska potrzebuje długofalowej strategii. Plan powinien obejmować: jedną platformę średnią (AW149) – już wprowadzoną; jedną platformę lekką – do zastąpienia Mi-2 i niektórych W-3 (np. AW169 lub nowa krajowa konstrukcja); jedną platformę ciężką – zapewne CH-47F Chinook, już używana w NATO i posiadająca ogromne możliwości transportowe.

Wszystkie te zakupy powinny uwzględniać transfer technologii, produkcję lokalną i szkolenie kadry w kraju. Tylko wtedy przemysł obronny stanie się realnym filarem bezpieczeństwa państwa.

Czy Polska jest dziś bliżej uporządkowania lotnictwa śmigłowcowego niż była w 2015 roku? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Dziesięć lat konfliktów politycznych, niespełnionych zapowiedzi i przerwanych lub niezakończonych programów (Caracal, Gryf, Kruk) to czas nie do odzyskania.

Ale decyzja o rezygnacji z kolejnych S-70i może oznaczać, że wreszcie wyciągamy wnioski z przeszłości. Polska armia zasługuje na nowoczesne, interoperacyjne i ekonomicznie uzasadnione siły śmigłowcowe. Kluczem jest konsekwencja, nie PR. Jak zauważył niegdyś gen. Mirosław Różański: – Obrona narodowa nie może być zakładnikiem polityki. Albo budujemy system zdolny do działania w warunkach wojny, albo budujemy teatr medialny.

Dziś, być może po raz pierwszy od lat, mamy szansę wyjść z tej sceny i wrócić do realnej gry o bezpieczeństwo Polski.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Rosjanie używają sprzętu z II wojny? Doniesienia z frontu
Rosjanie używają sprzętu z II wojny? Doniesienia z frontu
Kontrowersje wokół notatki rządowej. BBN oskarża TVN o dezinformację
Kontrowersje wokół notatki rządowej. BBN oskarża TVN o dezinformację
Groźny incydent w Czeladzi. Kierowca taksówki zaatakowany maczetą
Groźny incydent w Czeladzi. Kierowca taksówki zaatakowany maczetą
Sceny jak z filmu akcji. Kierowca zatrzymany po pościgu w Wadowicach
Sceny jak z filmu akcji. Kierowca zatrzymany po pościgu w Wadowicach
Napad na Białorusinkę w Łodzi. Policja apeluje o pomoc
Napad na Białorusinkę w Łodzi. Policja apeluje o pomoc
Letnia aura w weekend. Będzie prawie 30 st. C.
Letnia aura w weekend. Będzie prawie 30 st. C.
Podejrzany w sprawie Maddie McCann na wolności
Podejrzany w sprawie Maddie McCann na wolności
Siostra Brauna o relacjach w rodzinie. "Jestem czarną owcą"
Siostra Brauna o relacjach w rodzinie. "Jestem czarną owcą"
W takich warunkach żyły małe dzieci. Szokujące ustalenia policji
W takich warunkach żyły małe dzieci. Szokujące ustalenia policji
"Nieładnie się bawicie". Bielan ostro o ujawnieniu listu do prezydenta
"Nieładnie się bawicie". Bielan ostro o ujawnieniu listu do prezydenta
Wraca sprawa śmierci Nawalnego. Żona mówi, że został otruty
Wraca sprawa śmierci Nawalnego. Żona mówi, że został otruty
Atak Trumpa na australijskiego reportera. "Szkodzisz swojemu krajowi"
Atak Trumpa na australijskiego reportera. "Szkodzisz swojemu krajowi"