Wiceminister Andruszkiewicz ze wsparciem premiera Morawieckiego. "Na razie może spać spokojnie"

Im bardziej PO i TVN będą "grillować" Adama Andruszkiewicza – bez zarzutów ze strony prokuratury – tym bardziej pewne jest, że wiceminister cyfryzacji zostanie w rządzie.

Wiceminister Andruszkiewicz ze wsparciem premiera Morawieckiego. "Na razie może spać spokojnie"
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Michał Wróblewski

Jak dowiaduje się Wirtualna Polska z okolic Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Andruszkiewicz po materiale "Superwizjera" zapewnił kierownictwo rządu o tym, że w sprawie fałszowania podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej przed wyborami samorządowymi w 2014 roku, nie ma sobie nic do zarzucenia. – Zapewnił o swojej niewinności i uczciwości, podkreślił, że jest do dyspozycji dla odpowiednich organów – twierdzi nasz informator.

"Oświadczam, że nigdy nie fałszowałem ani nie kazałem fałszować podpisów, a rzekome oskarżenie mnie przez jednego z podejrzanych (!) jest nieprawdziwe, co w razie konieczności udowodnię przed sądem" – napisał w oświadczeniu opublikowanym w mediach Andruszkiewicz.

Według naszych informacji, powołany na przełomie roku do rządu wiceminister cyfryzacji, jest po słowie z premierem. Mateusz Morawiecki – jak pisaliśmy w WP – osobiście zdecydował o tym, by kojarzony z narodowcami poseł wszedł do rządu Zjednoczonej Prawicy.

Premier wciąż ma zaufanie do wiceministra. – Nikt nie pozwoli na to, by TVN, a już tym bardziej z Platformą, dymisjonował nam ludzi z rządu – twierdzi rozmówca Wirtualnej Polski.

Ziobry prztyczek dla premiera

Ale i w samym obozie Zjednoczonej Prawicy – wynika z naszych informacji – toczy się spór o młodego polityka.

Największym sojusznikiem Andruszkiewicza w rządzie jest premier. To szef rządu właśnie – również po namowach swojego ojca Kornela – miał forsować jego kandydaturę do rządu u samego Jarosława Kaczyńskiego.

Prezes na nominację się zgodził, a zaangażowanie byłego szefa Młodzieży Wszechpolskiej w obronę PiS – cenił.

Przeciwko wejściu byłego polityka Kukiz'15 do rządu - jak informowaliśmy w WP - był natomiast wicepremier Jarosław Gowin. Teraz odcina się od niego Zbigniew Ziobro (choć w jednej z interpelacji poselskich swego czasu Andruszkiewicz zachwalał Ziobrę i pisał, że jego ministerstwo "przyczynia się do zwiększania poczucia sprawiedliwości i bezpieczeństwa Polaków”).

Po materiale "Superwizjera", dopytywany o sprawę minister sprawiedliwości, powiedział dziennikarzom, że o nominacji Andruszkiewicza "dowiedział się z mediów" (jako pierwsze poinformowały o niej Polityka Insight i Wirtualna Polska).

– A przy okazji trącił w Morawieckiego. Jak wiadomo, swojego największego "przyjaciela" w rządzie – ironizuje rozmówca WP z PiS.

Inny tłumaczy: – Zbyszek może sobie na to pozwolić, bo wie, jak wszyscy, że u nas Andruszkiewicz ma więcej wrogów, niż przyjaciół. W PiS mu zazdroszczą, bo dlaczego on wszedł do rządu, człowiek z zewnątrz, a nie nikt od nas? Nadal zresztą Andruszkiewicz nie jest członkiem naszego klubu parlamentarnego.

Rozmówca z PiS: – Miał być plusem, jest problemem.

Opozycja chce dymisji, na którą nie ma szans

Tyle że wydaje się, że to śledczy mają dziś dużo większy problem.

Prokuratura Krajowa przekazała kilka dni temu, że trwa postępowanie dyscyplinarne dotyczące zbyt opieszałego prowadzenia przez białostockich prokuratorów śledztwa ws. fałszowania podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej przed wyborami w 2014 r oraz roli, jaką miałby w tej sprawie odegrać Andruszkiewicz, późniejszy lider MW.

Z kolei o odebraniu białostockim prokuratorom śledztwa dotyczącego fałszerstw przed wyborami samorządowymi przed czterema laty na Podlasiu zdecydował Krzysztof Sierak, człowiek bliski Zbigniewowi Ziobrze i jego zastępca.

Opozycja domaga się wniosku o dymisję wiceministra cyfryzacji, zapowiada też wniosek o informację rządu ws. działań prokuratury.

– Ta informacja powinna być udzielona na najbliższym posiedzeniu Sejmu, które odbędzie się 20-22 lutego. Żądamy pełnej informacji na temat działań prokuratury w sprawie, a także wniosków z kontroli w białostockiej prokuraturze. Płyną z niej informacje o blokowaniu postępowań. Dotyczą one nacjonalistów, grup radykalnych, a także samego ministra Andruszkiewicza – mówi poseł PO Andrzej Halicki.

Jak ocenia, prowadzi się kilkuletnie działania "w bardzo łatwej sprawie, która już dawno powinna być zamknięta na wokandzie sądowej". – Tymczasem widać wyraźnie, że prokuratura, a zwłaszcza pani prokurator Elżbieta Pieniążek [szefowa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku - przyp. red.] robi wszystko, by te postępowania nie skończyły się finałem – dorzuca Halicki.

Z kolei według podlaskiego posła PO Tomasza Cimoszewicza "sytuacja w białostockiej prokuraturze obrazuje skalę, jak społeczeństwo utraciło jakąkolwiek kontrolę nadzorczą nad wymiarem sprawiedliwości nie tylko w Podlaskiem, ale w całym kraju", a "przeciągające się postępowanie ws. Andruszkiewicza tylko obrazuje ten brak nadzoru nad działaniem prokuratury i ministra Ziobry".

– Rozmawialiśmy z Adamem Andruszkiewiczem na temat podpisów składanych w wyborach samorządowych w 2014 roku. Pytanie, dlaczego prokuratura nie zajmowała się tym wtedy. To, dlaczego ten temat teraz wypływa, jest dla mnie interesujące – mówił Wirtualnej Polsce i Money.pl we wtorek szef Andruszkiewicza, minister cyfryzacji Marek Zagórski.

Wrogowie wewnętrzni

Sojusznicy Andruszkiewicza przekonują, że to, iż sprawa wyszła teraz, przypadkiem nie jest. I że jest kilka jej aspektów.

Po pierwsze: niedawna nominacja młodego polityka. Andruszkiewicz uznawany jest za polityka kontrowersyjnego, mocno ofensywnego, a skoro znalazł się w rządzie, to i jest pod większą lupą i presją mediów.

Po drugie: przeciwnicy wewnątrz PiS. Jak już pisaliśmy wcześniej, w obozie rządzącym wielu ludzi jest Andruszkiewiczowi nieprzychylnych.

Po trzecie wreszcie: rok wyborczy.

Jak słyszymy, wiceminister cyfryzacji uważa, że nagonka na niego akurat teraz jest celowa i inspirowana. I że "z TVN współpracują jego wrogowie". Bo "przecież sprawa znana jest od lat, a gdyby na Andruszkiewicza coś było, to wypłynęłoby już wcześniej". – Sprawą zajmowało się wiele osób, od lat, więc gdyby miało coś wypłynąć, to by wypłynęło już dawno. To się kupy nie trzyma – mówi nam znajomy Andruszkiewicza.

On sam mediów unika. Nam mówi tylko: – Byłem dwa razy wzywany w tej sprawie jako świadek. W zeszłym roku i kilka tygodni temu. Czekam, aż będę mógł się oczyścić z medialnych zarzutów. Bo faktycznych zarzutów żadnych nie mam, o nic nie jestem oskarżony. Nic złego na sumieniu nie mam.

Grafolog kluczowy

"Superwizjer" TVN kilka dni temu przekazał opinii publicznej, że prokuratorzy z Białegostoku chcieli postawić Andruszkiewiczowi zarzut kierowania fałszerstwami, do jakich miało dochodzić w Młodzieży Wszechpolskiej na Podlasiu przed wyborami samorządowymi w 2014 r. Chodzi o podpisy wymagane do zarejestrowania list wyborczych.

Przełożeni śledczych – jak wynikało z informacji dziennikarzy TVN – uznali, że materiał nie daje podstaw do wystąpienia o uchylenie immunitetu poselskiego. Nakazywali prokuratorom przesłuchanie Andruszkiewicza w charakterze świadka, co wyklucza wykorzystanie jego zeznań po postawieniu mu zarzutu. A w kluczowym momencie, gdy śledczy chcieli młodego posła przesłuchać i przeprowadzić przeszukania w jego biurze poselskim i domu, zabrali im akta oraz – według TVN – zablokowali czynności.

Dzień po publikacji materiału TVN okazało się, że białostoccy śledczy mają postępowanie dyscyplinarne.

Jednym z zarzutów Prokuratury Krajowej wobec prowadzących śledztwo jest to, że nie zlecili oni grafologowi porównania próbek pisma Andruszkiewicza. Zdaniem śledczych, takie badanie pomogłoby ustalić, czy Andruszkiewicz faktycznie mógł dopuścić się fałszerstw.

Taka opinia grafologiczna może powstać, ale najwcześniej za kilka miesięcy. Do tej pory Andruszkiewicz może spać spokojnie.

Z kolei WP w poniedziałek ustaliła, że przed objęciem stanowiska wiceministra cyfryzacji służby nie sprawdziły Adama Andruszkiewicza pod kątem jego udziału w prokuratorskich postępowaniach.

– Jest coś takiego, jak tzw. wirówka, gdzie sprawdza się w poszczególnych służbach kandydata na ważne stanowisko państwowe. Nie jest ona obowiązkowa, ale jest dobrym zwyczajem, żeby ją przeprowadzić w celu sprawdzenia kandydata. Zleca ją ten, kto powołuje na stanowisko, w tym przypadku był to premier Mateusz Morawiecki. W ramach wirówki idzie zapytanie do wszystkich służb oraz do Prokuratury Krajowej. W tym przypadku takiego postępowania nie było – mówił nam wysoko postawiony oficer jednej ze służb.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1087)