"Wiadomości" mają nam zohydzić Niemców. Migalski dla WP: Animalny atak na Merkel
W 50 wydaniach "Wiadomości" pojawiło się 48 antyniemieckich materiałów. - Mamy niemal codziennie serwowany widzom konglomerat antyniemieckich fobii i obsesji - mówi Wirtualnej Polsce dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego i były polityk, który przez 2 miesiące oglądał główny program TVP. Wskazuje, że przyczyny tej akcji są trudne do odgadnięcia, ale łatwo można przewidzieć skutki: wzrost agresji wobec Niemców w Polsce, a także osłabienie pozycji naszego kraju w Europie i zmiana nastawienia niemieckich władz wobec obecnej ekipy rządzącej.
Przez dwa miesiące oglądał pan "Wiadomości". Dlaczego?
To nie efekt mojego masochizmu psychicznego czy nadmiaru czasu. Piszę książkę o tym, jak buduje się naród, jakimi narzędziami się tworzy. Główną częścią będzie case study o tworzeniu narodu polskiego. A jednym z narzędzi są media - w wielu krajach są one wykorzystywane do budowania poczucia narodowej dumy, tworzenia spoiwa.
Postanowiłem więc przeanalizować, jak obecna ekipa wykorzystuje media do tworzenia narodu. Uznałem, że najlepiej będzie przeanalizować krążownik, czołowy okręt propagandy narodowej. Nie oceniałem materiałów merytorycznie, nie badałem poziomu propagandy, tego, czy materiał jest prorządowy, czy też nie. Badałem tylko treści narodowotwórcze, a niejako przy okazji rzucił mi się w oczy ten powracający regularnie skręt antyniemiecki. Okazało się, że w niemal każdym wydaniu programu są jakieś treści antyniemieckie - w 50 wydaniach było 48 takich materiałów.
Kiedy te treści zaczęły się pojawiać?
Nie potrafię tego dokładnie zlokalizować, bo nie śledzę "Wiadomości" tak regularnie jak przez te dwa miesiące badania, ale jestem przekonany, że antyniemiecka retoryka zawitała do TVP szybko, a dzisiaj jest już bardzo rozwinięta. Antyniemiecka retoryka opiera się głównie na II wojny światowej, regularnie powraca kwestia reparacji i przypomnienie zbrodni niemieckich.
Ale jest też antyniemiecka retoryka osadzona na współczesnej polityce, nazwałbym ją anty-merkelizmen. To kwestie związane najczęściej z odpowiedzialnością kanclerz za kryzys uchodźczy, utrudnianie Polsce zdobycia silnej pozycji na arenie międzynarodowej, a także rzekomo antypolskie działania UE, która jest przedstawiana jako narzędzie Niemiec.
Mamy niemal codziennie serwowany widzom konglomerat antyniemieckich fobii i obsesji. Mam wrażenie, że przez przypadek trafiłem na apogeum tej retoryki w TVP. Przypominam, że dzisiaj ta telewizja to pas transmisyjny PiS, a te treści pojawiają się tam niekoniecznie dlatego, że prezes, wydawcy czy dziennikarze mają antyniemieckie poglądy. Po prostu tego chce partia.
Przecież Jarosław Kaczyński mówił przed wyborami w Niemczech, że chciałby wygranej Merkel.
To pokazuje paradoks tej polityki. Decydenci z PiS są w stanie zrozumieć, że najlepsze co może nam się przydarzyć to rządy Angeli Merkel, ale nie są opanować tej kompulsywnej antyniemieckości. Ci ludzie potrafią to łączyć - intelektualne przekonanie o tym, że Angela Merkel nie jest zła z animalnym atakiem na nią.
To tylko uleganie emocjom, czy takie natężenie treści antyniemieckich ma jakieś cel?
To pytanie o to, co Jarosław Kaczyński i jego hunwejbini mają w głowach, a tego nie wiem. Część z nich wychowała się na PRL-skiej krytyce Niemiec, strachu przed Hupką i Czają [Niemieccy politycy krytycznie nastawieni do Polski, przedstawiani w PRL jako główni wrogowie naszego kraju - przyp. WP], na kulcie "Czterech pancernych". A z drugiej strony to może być rozpoznanie bojem przed próbami repolonizacji polskiego rynku medialnego. Jak zwykle u ludzi dziwnych ich działania mogą być połączeniem racjonalnych przesłanek i argumentów z tkwiącymi w ciemnych zakamarkach umysłu fobiami.
Są jakieś powracające motywy, słowa-klucze?
Głównie odpowiedzialność Niemiec za II wojnę światową, poza tym grabież polskiego majątku, przede wszystkim dzieł sztuki. Po trzecie to odpowiedzialność Niemiec i osobiście Angeli Merkel za kryzys uchodźczy, przed którym uchroniła nas premier Beata Szydło i Bóg, jak to stwierdziła niedawno Magdalena Ogórek. Czwarty filar to mówienie o dominacji Niemiec w UE. Wystarczy przypomnieć kultowy już materiał Ewy Bugały, który zakończył się fragmentem "Krzyżaków", i to dość długim.
Jakie mogą być konsekwencje podgrzewania antyniemieckich nastrojów przez TVP i PiS?
Po pierwsze wewnętrzne: budzenie demonów przeszłość które ośmielają najbardziej radykalną część społeczeństwa do działań, także niezgodnych z prawem. Już zdarza się, że ludzie mówiący po niemiecku są bici.
Chociażby w Łodzi w miniony weekend.
Dokładnie, może być tak, że ludzie mówiący po niemiecku będą coraz częściej bici przez prawdziwych Polaków. Szczególnie, że część Polaków jest antyniemiecka. Druga grupa konsekwencji to konsekwencje zewnętrzne. Nie chcę lekceważyć krzywd tych ludzi, którzy ucierpią, ale jestem przekonany, że konsekwencje zewnętrzne są dużo bardziej poważne.
Czeka nas pogorszenie pozycji Polski w Europie. I to nie - tak jak dotychczas - tylko wizerunkowe. Trzeba pamiętać o tym, że od tego są ambasady, by raportować co się dzieje w kraju. Codziennie na biurkach odpowiednich decydentów w Berlinie ląduje raport z Warszawy o tym, że w rządowej telewizji znowu były antyniemieckie treści. To musi się skończyć anty-PiSowską reakcją Niemiec. Nawet tak cierpliwy kraj jak Niemcy nie może sobie pozwolić, aby tak długo była przeciw temu państwu prowadzona rządowa propaganda.
I w tym kontekście odczytuję słowa Donalda Tuska ze słynnego tweeta. Nie pozwoliłby sobie na to, gdyby nie miał pewności, że nie spotka go za to żadne upomnienie ze strony Angeli Merkel czy Emmanuela Macrona. "Wiadomości" przyczyniają się do wzrostu sceptycyzmu wobec obecnej ekipy rządzącej na Zachodzie.
Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby codziennie w ukraińskiej telewizji państwowej pojawiałyby się antypolskie treści. Już po 3 dniach Witold Waszczykowski krzyczałby, że to skandal i antypolonizm. Niemcy są dużo bardziej wstrzemięźliwi, ale i oni zaczną zmieniać podejście do Polski.