Wet za wet: śmierć trzech Polaków za trzech Rosjan
65 lat temu, w nocy z 27 na 28 maja 1947 roku, na dworcu PKP w Lesznie między żołnierzami polskimi a radzieckimi doszło do strzelaniny w obronie Polki. Zginęło trzech czerwonoarmistów, a pięciu zostało rannych. W wyniku błyskawicznie przeprowadzonego pokazowego procesu skazano na śmierć trzech polskich żołnierzy. Do dziś nie mają grobów, nie przeprowadzono też rewizji ich wyroków.
28.05.2012 | aktual.: 06.06.2012 09:49
Feliks Lis, 41-letni krawiec, wsiadł późnym wieczorem w Poznaniu do pociągu jadącego do Wrocławia przez Leszno. W trakcie podróży zauważył, że w tym samym wagonie, w towarzystwie uzbrojonych radzieckich żołnierzy, podróżuje kobieta starająca się zwrócić jego uwagę. Zofia Rojuk wyznała mu szeptem, że jest polską repatriantką z Baranowicz, którą wraz z dzieckiem mąż sprzedał czerwonoarmistom za butelkę wódki. Żołnierze zostawili dziecko na stacji, a kobietę zaciągnęli do pociągu, by zawieźć ją do jednostki. Zofia Rojuk błagała o pomoc. Przejęty krawiec powiadomił konduktora oraz dyżurnego ruchu, ci jednak nie byli w stanie nic zrobić. Także strażnicy Służby Ochrony Kolei na kolejnych mijanych stacjach byli bezsilni.
Wieść o Polce porwanej przez Rosjan rozchodziła się błyskawicznie i dotarła do Leszna, zanim dotarli tam „porywacze”. Interwencję w Lesznie podjął najpierw kapral MO Zygmunt Handke, jednak na jego polecenie okazania dokumentów kobiety - wedle relacji świadków - oficer radziecki „wyjął pistolet, mówiąc: uchodzi Paliaki, bo was pozastrzelam jobane wrot”. Kapral Handke zrozumiał, że tylko argument siłowy przemówi czerwonoarmistom do rozumu, zawiadomił więc Wojskową Komendę Miasta.
Młody, 22-letni podporucznik Jerzy Przerwa (w czasie wojny brał udział w zdobywaniu Berlina) był dowódcą oddziału alarmowego w Lesznie. Wziął ze sobą 16 ludzi i udał się w kierunku dworca PKP, wydając po drodze podkomendnym odpowiednie dyspozycje – m.in. przed wejściem na dworzec nakazał pełną gotowość bojową i naładowanie broni. Z budynku wyproszono cywilów. Polski podporucznik w dworcowej poczekalni wezwał radzieckiego kapitana Sokołowa do okazania nakazu eskorty kobiety. Sokołow w odpowiedzi poprosił o załatwienie sprawy na osobności. Pod nieobecność obu oficerów w poczekalni doszło do strzelaniny, w wyniku której zginęło trzech żołnierzy radzieckich, a pięciu zostało rannych. Żadnemu z Polaków nic się nie stało.
Śledztwo rozpoznające sprawę trwało bardzo krótko. 9 dni później w koszarach 86. pułku artylerii przeciwlotniczej w Lesznie odbył się pokazowy proces siedmiu Polaków – była to specjalna sesja wyjazdowa Wojskowego Sądu Okręgowego z Poznania. Oskarżono m.in. krawca Feliksa Lisa (o rozsiewanie plotek o rzekomym polskim pochodzeniu Zofii Rojek), milicjanta Zygmunta Handke oraz ppor. Jerzego Przerwę. Na procesie nie było „uprowadzonej” kobiety, co więcej sąd z góry założył, iż była ona obywatelką ZSRR. Z szesnastu żołnierzy biorących udział w interwencji przed sąd trafiło czterech, jednak nie wiadomo, na jakiej podstawie wybrano tych akurat ludzi, bowiem wedle badań rusznikarskich dwóch oskarżonych żołnierzy w ogóle tego dnia nie użyło broni.
Wszyscy oskarżeni okazali się „winni”, skazano ich za udział „w gwałtownym zamachu na żołnierzy radzieckich”. Feliks Lis otrzymał karę 12 lat więzienia, Zygmunt Handke – 10 lat, dowódcę ppor. Jerzego Przerwę oraz jego trzech żołnierzy skazano na karę śmierci, czwartego żołnierza Tadeusza Nowickiego – na 10 lat. Bolesław Bierut, ówczesny prezydent Polski, nie skorzystał z prawa łaski w stosunku do trzech skazanych, a jednemu tylko zamienił karę na 15 lat więzienia, Tadeuszowi Nowickiemu zaś darował karę.
Co do dowódcy, którego notabene nie było podczas strzelaniny w poczekalni, sąd karę śmierci uzasadniał: „Wprawdzie oskarżony Przerwa Jerzy ma wiele okoliczności łagodzących, jak na przykład młody wiek (22 lata), chlubną przeszłość bojową, wzorową charakterystykę i bardzo dobrą opinię, to jednak sąd wymierzył mu najsurowszy wymiar kary z uwagi na to, że własnym nieprzymuszonym rozkazodawstwem świadomie wprowadził żołnierzy w stan wrogich nastrojów przeciwko osobom należącym do Sił Zbrojnych Sprzymierzonych, za które to nastroje jako dowódca tegoż oddziału odpowiadać musi”.
Następnego dnia – 15 czerwca 1947 roku – wyroki wykonano. Trzech polskich żołnierzy rozstrzelano w Poznaniu. Ten ewidentny mord sądowy miał wszelkie znamiona procesu pokazowego na zamówienie polityczne, w którym bilans ofiar śmiertelnych musiał zgadzać się po obu stronach – za trzech zabitych Rosjan zabito trzech Polaków. Sąd, nie zważając na zeznania świadków i materiał dowodowy (wskazujący na winę Rosjan), pomijając też w śledztwie oraz na samym procesie główne zarzewie konfliktu - Zofię Rojuk, wydał najwyższy wymiar kary. Co więcej – wyrok ten budził wątpliwości nawet wśród pracowników poznańskiego aparatu bezpieczeństwa – na aktach jednego z protokołów istnieje dopisek z 1956 roku: „W świetle akt kontrolnych wyrok niesprawiedliwy”. Autor tych słów – nieznany z imienia i nazwiska SB-ek – ocalił te akta od zniszczenia, przenosząc je do archiwum. Właściwie tylko dzięki niemu zachowały się nie tylko dokumenty, ale i pamięć o tamtych wydarzeniach.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski
Źródła:
Krzysztof M. Kaźmierczak „Tajne spec. znaczenia” , Zysk i S-ka 2009 (rozdział „Ludowe Wojsko Polskie kontra Armia Czerwona”)
Waldemar Handke „Mord sadowy – proces pokazowy w koszarach w Lesznie w 1947 roku” (w:) „Grot. Zeszyty Historyczne” nr 18/19 2004
R. Kościański „W sprawie morderstwa sądowego w Lesznie w maju 1947 roku – głos Partii” (w:) „Grot. Zeszyty Historyczne” nr 23/2005
Waldemar Handke „Strzelanina na dworcu w Lesznie. Zbrodnia sądowa sprzed 65. lat” (w:) „Inne Oblicza Historii. Wiedza i Życie” 1/2012