To naprawdę działa. Po niebywałej akcji ryby z Odry "wracają do życia"
Gdy nadchodziła fala zatrutej wody, nie chcieli czekać z założonymi rękami na katastrofę. Stworzyli swoją "Arkę Noego" dla zagrożonych gatunków. Zorganizowali basen, pompę do natleniania wody i zabezpieczeni w kombinezony weszli do Odry z podbierakami. W ten sposób grupa wędkarzy z zachodniopomorskiego uratowała wiele okazów odrzańskich ryb: karpi, amurów i sumów. Choć trudno w to uwierzyć, służby ze sztabu kryzysowego nie pochwaliły akcji, a rybom groziła śmierć i utylizacja.
20.08.2022 | aktual.: 20.08.2022 09:25
Zdychające w Odrze ryby można uratować poprzez odłów ratunkowy i przeniesienie do zbiornika z czystą wodą. Udowodniła to grupa nadodrzańskich wędkarzy z woj. zachodniopomorskiego. Wielkie okazy karpi, amurów i sumów, które były już ledwo żywe, odżyły po przeniesieniu do basenu z natlenioną wodą. Plan jest taki, że kiedy zatrucie Odry przeminie, wrócą do rzeki.
- Pierwsze odłowione przez nas ryby są w basenach przez prawie tydzień. Na przykład 20-kilogramowy karp, który stał w bezruchu, czekając na swój koniec, nie walczył przy odławianiu. Teraz już nabrał wigoru, że nie daje się go utrzymać. Tak więc nie jest tak, że podtrute ryby są nie do uratowania - mówi Wirtualnej Polski jeden z organizatorów akcji, którą określa jako "odłów ratunkowy".
- Początkowo było nas kilku i nie byliśmy pewni, czy to ma sens. Teraz jest nas 30, wspiera i doradza nam hodowca karpi, jest wśród nas czterech ichtiologów. Dbamy o uratowane ryby i to działa. Pracujemy nad odłowem już w dzień i nocy. Chodzi o to, aby uratować największe sztuki, w szczególności samice, które mają duże znaczenie przy rozrodzie populacji - opowiada dalej. Wolontariusze pracowali nad Odrą od 13 sierpnia. Mają cztery baseny z uratowanymi okazami. Przyczepiono im do płetw znaczki informujące, że to ocaleńcy z katastrofy w Odrze.
Burza nad Odrą. To źle, że ratowano ryby?
Już chcieli się pochwalić sukcesem akcji, gdy na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie. Już nie złota alga i jej toksyny, ale bezduszni, nadgorliwi urzędnicy. Uczestnicy akcji zostali ostrzeżeni przez służby sztabu kryzysowego, że złamali rozporządzenie wojewody o zakazie korzystania z Odry (dotyczy zakazu połowów, wchodzenia do wody). Ocalonym rybom miało grozić uśmiercenie i utylizacja. Wędkarze już nie chcą, aby ich dane zostały upublicznione.
- Nie mieści się to w głowie. Jak będą chcieli uśmiercić te ryby, to będzie skandal. Po prostu nie oddam ich - mówi oburzony wędkarz.
Wirtualna Polska prosiła o komentarz służby prasowe wojewody. Tak odpowiadają na pytanie, czy "odłów ratunkowy" może być prowadzony: - Oczywiście, że nikt nie będzie w żaden sposób nękał tych wędkarzy. Cieszymy się z takich przypadków uratowania ryb. Zapewniam, że nawet pomożemy tym osobom w wypuszczeniu ryb na wolność - przekazał Michał Ruczyński, rzecznik prasowy wojewody zachodniopomorskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ocaleńcy z katastrofy. Są duże szanse, że przeżyją
Choć akcja została przeprowadzona spontanicznie, eksperci Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie (ZUT) sądzą, iż są spore szanse, że uratowane okazy przeżyją po powrocie do środowiska.
- Nie są jeszcze znane dokładne przyczyny śnięcia ryb w Odrze - czy działo się to pod wpływem porażenia toksyną, czy ze względu na spadek poziomu tlenu w wodzie. O ile proces zatrucia u ryb nie zaszedł zbyt daleko, nie doszło do uszkodzenia narządów, mogą one powrócić do dobrej kondycji - komentuje prof. Adam Tański z Katedry Hydrobiologii, Ichtiologii i Biotechnologii Rozrodu w ZUT.
- Oczywiście, trudno uznać to za metodę, która pozwoliłaby na uratowanie większych ilości ryb z Odry. Jeśli przeżyły duże okazy to dobrze, bo to ma znaczenie dla odrodzenia się populacji - dodaje prof. Adam Tański. Podkreśla, że z uratowanymi okazami trzeba obchodzić się ostrożnie, ponieważ przenoszenie ich grozi uszkodzeniem powłoki śluzowej i może spowodować u ryby choroby skóry.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski