Wdowy po Czesławie Kiszczaku nie objęła dezubekizacja. MON tłumaczy, dlaczego
Wdowa po Czesławie Kiszczaku, mimo obowiązującej ustawy dezubekizacyjnej, cały czas pobiera rentę po mężu, która sięga 7,5 tys. zł miesięcznie. Sprawdziliśmy, jak to możliwe, że przepisy nie objęły żony ministra spraw wewnętrznych PRL.
Wprowadzona przez rząd PiS ustawa dezubekizacyjna objęła 39 tys. byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa i ich rodzin. Nie ma jednak wśród nich Marii Kiszczak, która po śmierci męża pobiera rentę rodzinną. Świadczenie miesięcznie sięga 7,5 tys. zł.
W programie "Rzecz o polityce" Rzeczpospolitej Maria Kiszczak była pytana o to, jak jej się żyje w Polsce. Odpowiedziała, że normalnie, otrzymuje świadczenie po zmarłym mężu, które nie zostało obniżone.
Jak to możliwe? Zapytaliśmy o to MSWiA, które odpowiada za ustawę dezubekizacyjną. Ministerstwo odesłało nas jednak do resortu obrony. Po tygodniu przyszła odpowiedź. "Maria Kiszczak, wdowa po Czesławie Kiszczaku, ma ustalone prawo do wojskowej renty rodzinnej na podstawie ustawy z dn. 10 grudnia 1993 r. o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin (Dz. U. z 2017 r., poz. 2225 z późn. zm). W związku z powyższym w stosunku do jej osoby nie mają zastosowania przepisy obniżające emerytury i renty za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa"" - odpisało MON.
Oburzony faktem, że wdowa po Czesławie Kiszczaku nadal otrzymuje tak wysokie świadczenie, jest wiceszef sejmowej komisji obrony. – Nie wiedziałem, że tyle dostaje. Wygląda na to, że ustawa dezubekizacyjna jest nieszczelna w tej kwestii i trzeba ją poprawić – mówi Wojciech Skurkiewicz z PiS.