Prof. Krzysztof Ruchniewicz© pap | Leszek Szymański

Wątpliwości za 750 tys. złotych. Raport, który obciąża dyrektora Instytutu Pileckiego

Szymon Jadczak

Skrajna niegospodarność, kolesiostwo i setki tysięcy złotych wydane z naruszeniem przepisów - to wnioski z audytu w instytucji, której szefował do niedawna Krzysztof Ruchniewicz. To nowy dyrektor Instytutu Pileckiego i pełnomocnik ministra spraw zagranicznych do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej.

Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego powstał w 2017 r. Był jedną ze sztandarowych instytucji założonych za czasów PiS, które miały tworzyć wizję historii Polski narzucaną przez partię rządzącą. Instytut miał zajmować się badaniami naukowymi nad ofiarami nazizmu i komunizmu w Polsce.

Pierwszym dyrektorem Instytutu (2017-2021) był Wojciech Kozłowski specjalizujący się w historii średniowiecza, a następnie (2021-2024) Magdalena Gawin, której domeną jest historia wieków XIX i XX. Po niej Kozłowski wrócił jeszcze na krótko na stanowisko, ale już jako p.o. dyrektora.

Instytucja była oczkiem w głowie Piotra Glińskiego, wicepremiera i ministra kultury. Z czasem rozrosła się do imponujących rozmiarów: w 2024 r. zatrudniał ok. 200 osób i miała 74 mln zł budżetu. Oprócz Polski Instytut ma też placówki w Berlinie, Nowym Jorku i szwajcarskim Rapperswilu. Z tą ostatnią wiąże się skandal opisywany przez Oko Press i "Gazetę Wyborczą" - okazało się, że w hotelu kupionym za 120 mln złotych nie da się zorganizować planowanego polskiego muzeum, czego władze Instytutu nie sprawdziły przed zakupem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Europa skręca w prawo. "Przerażające". Niemcy komentują wyniki wyborów

Ruchniewicz na kłopoty i z kłopotami

Ten i inne problemy Instytutu Pileckiego miały rozwiązać nowe władze. Chociaż po przegranej PiS Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozważało likwidację instytucji, to ostatecznie została, ale pod nowym kierownictwem.

5 listopada 2024 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska powołała na stanowisko dyrektora Instytutu Pileckiego prof. Krzysztofa Ruchniewicza. Jego kadencja ma potrwać pięć lat.

Ruchniewicz to historyk specjalizujący się w tematyce Niemiec, zwłaszcza w kontekście historii, polityki, kultury, języka oraz stosunków polsko-niemieckich. Od lat związany był z Uniwersytetem Wrocławskim. 13 czerwca 2024 r. Radosław Sikorski powołał go na pełnomocnika ministra spraw zagranicznych do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej.

Tymczasem we wrześniu pracownicy Biura Audytu Wewnętrznego Uniwersytetu Wrocławskiego rozpoczęli pracę nad raportem na temat "gospodarki finansowej prowadzonej w Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy'ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego".

To tą jednostką w latach od 2002 do 2024 roku (z dwuletnią przerwą w okresie 2007-2009) kierował profesor. Centrum (CSNE) jest międzywydziałową placówką Uniwersytetu Wrocławskiego. Powstało w 2002 r., we współpracy z Niemiecką Centralą Wymiany Akademickiej. Miało zajmować się popularyzowaniem problematyki niemieckiej i relacji polsko-niemieckich.

Raport z audytu CSNE został ukończony 30 listopada 2024 r. Do dziś jego wyniki nie były publicznie dostępne. Wirtualna Polska dotarła do kopii tego dokumentu. Audyt na 12 stronach opisuje najróżniejsze przykłady łamania przepisów prawa, wewnętrznych regulaminów, zasad etyki i przyzwoitości.

Jak Ruchniewicz z Ruchniewiczem

Najpoważniejszy zarzut wobec kierownictwa CSNE dotyczy współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem Badań Niemcoznawczych (dalej ESBN). Jednym z założycieli powstałego w 2019 r. ESBN był sam Krzysztof Ruchniewicz (według dokumentów sądowych był członkiem komitetu założycielskiego stowarzyszenia). Z kolei wiceprezesem i skarbnikiem został podwładny Ruchniewicza odpowiedzialny w CSNE za finanse.

Audytorzy stwierdzili, że od 2020 do 2024 r. ESBN, czyli jednostka zakładana przez Ruchniewicza, w której za finanse odpowiada jego pracownik, wystawiła CSNE, czyli finansowanej z publicznych pieniędzy jednostce zarządzonej przez Krzysztofa Ruchniewicza faktury na 748 tys. zł. Jak czytamy w raporcie z audytu - zdaniem kontrolerów doszło tu do rażącego konfliktu interesów.

Jak to możliwe, że przez cztery lata nikt nie zauważył, że w jednej z jednostek Uniwersytetu Wrocławskiego dochodzi do nieprawidłowości na taką skalę? Teoretycznie, zgodnie z zarządzeniem rektora UWr, każda uczelniana jednostka powinna prowadzić własny rejestr umów oraz przekazywać je do Centralnego Rejestru Umów UWr.

W praktyce - według audytorów - CSNE za rządów prof. Ruchniewicza nie przekazywało do rejestracji wszystkich umów i nie prowadziło też ich własnego rejestru. CSNE w ogóle nie przechowywało też niektórych umów lub ich kopii, które zostały zawarte przez okres co najmniej 5 lat (do czego było zobligowane). Co istotne, a co wychwycili audytorzy, część umów została zawarta bez zgody i wiedzy głównego księgowego uczelni.

Z raportu wynika też, że CSNE miało łamać prawo zamówień publicznych, według którego procedury przetargowe powinny być stosowane przy zawieraniu umów powyżej 30 tys. euro. I tak trzy zweryfikowane umowy zawierają zapis, że wartość umowy nie przekroczy wyrażonej w złotych kwoty netto 30 000,00 euro, co na dzień zawarcia umowy wynosiło 128 079 zł. Ale audytorzy stwierdzili, że w każdym zbadanym przypadku umów zawieranych z ESBN ten próg został przekroczony. W najbardziej rażącym przypadku o - 45 tys. zł.

Uniwersytet promotorem mimo woli. Gdzie podziały się książki?

W dodatku umowy te nie były realizowane we właściwy sposób, a w dokumentach podawano dane odbiegające od stanu faktycznego. Na przykład w roku 2022 i 2023 jednostka kierowana przez Ruchniewicza zawarła z jednostką założoną przez Ruchniewicza dwie umowy na druk dwóch książek. Po jednej z nich nie ma śladu, a druga została ostatecznie wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Audytor poprosił o wyjaśnienia w tej sprawie, ale ich nie otrzymał. W raporcie czytamy: "Zdaniem audytora sprawa ta wymaga dalszego szczegółowego wyjaśnienia".

Rozliczenia dotyczące publikacji i dystrybucji książek pomiędzy CSNE i ESBN stanowią znaczną część audytu. Wynika z niego również, że CSNE za publiczne pieniądze miało przygotowywać i drukować książki, które następnie nieodpłatnie przekazywano do ESBN, a stowarzyszenie te książki sprzedawało.

Żeby napędzić tę sprzedaż - ponownie z publicznych pieniędzy - opłacano prywatnemu podmiotowi np. udział w targach książki.

"W ramach prowadzonych czynności audytor zidentyfikował fakturę o wartości 10 tys. zł na Targi dobrej książki (...), co oznacza, że Uniwersytet musiał zapłacić za promocję i dystrybucję publikacji, które nieodpłatnie przekazał Stowarzyszeniu ESBN" - stwierdzają audytorzy.

Antywirus hotelowy i faktura, która się zniszczyła

Przy procedowaniu niektórych zamówień publicznych, według audytorów, dochodziło do kuriozalnych sytuacji. W raporcie opisano, że gdy pracownicy Działu Zamówień Publicznych UWr. prosili o uzupełnienie dokumentacji planowanych zamówień lub przetargów, jednostka kierowana przez Ruchniewicza przerywała procedowanie wniosków. Tylko wcale nie rezygnowała z ich realizacji. Na przykład faktury rozliczające usługę outsourcingu informatycznego na kwotę 40,5 tys. zł, który został zlecony bez zaakceptowanego wniosku i umowy, zostały opisane jako "usługi hotelarskie świadczone w Warszawie". W ten sam sposób opisano zakup licencji na program antywirusowy.

Nawet jeśli umowę zawierano zgodnie z przepisami, to w trakcie kontroli okazywało się, że nie jest ona właściwie realizowana. I tak umowa na dostęp do internetu stałym łączem z zabezpieczonym łączem zapasowym była realizowana zwykłym modemem GSM, który nie spełniał warunków umowy. Audytorzy zwracają uwagę, że w ten sposób naruszano bezpieczeństwo informatyczne CSNE.

Audytorzy wypominają także CSNE zatrudnianie pracowników na umowy cywilno-prawne z naruszeniem prawa oraz bezprawne niszczenie faktur.

Ten ostatni przypadek miał miejsce w marcu 2024 roku. CSNE przekazało wtedy do Działu Księgowości Projektowej uniwersytetu fakturę wystawioną przez ESBN, która została zakwestionowana. Po tej informacji fakturę wycofano, a następnego dnia przekazano kolejną, również wystawioną przez ESBN. Miała ten sam numer, tę samą wartość i datę, ale inny był przedmiot usługi. Dyrektor Ruchniewicz poinformował księgowość, że pierwotna faktura była błędnie wystawiona i została zniszczona.

"Sytuacja ta świadczy o braku transparentności zlecania usług i ich rozliczania pomiędzy Uniwersytetem a Stowarzyszeniem ESBN oraz nierzetelności kontroli merytorycznej" - podkreślają audytorzy.

Oprócz tego w raporcie wskazali, że zamówienie na usługi prawnicze zostało udzielone i zrealizowane 5 dni przed jego formalnym oszacowaniem oraz akceptacją wniosku o wszczęcie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego.

"Skąd pan to ma?!"

Z naszych ustaleń wynika, że czynności sprawdzające zaczęły się w CSNE na początku września 2024 r.

Rzeczniczka Uniwersytetu Wrocławskiego Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz przekazała Wirtualnej Polsce, że po rozpoczęciu audytu prof. Ruchniewicz sam zrezygnował z kierowania CSNE, ale nadal pełni te obowiązki - do czasu rozstrzygnięcia konkursu na nowego szefa. To postępowanie ma dopiero zostać ogłoszone. Równocześnie profesor otrzymał zgodę od rektora Uniwersytetu Wrocławskiego na zatrudnienie w Instytucie Pileckiego.

Dokument z audytu mówi o co najmniej kilku możliwych przypadkach złamania prawa, których mogły dopuścić się władze Centrum. Czy w związku z tym zawiadomiono prokuraturę?

- Trwa analiza wniosków. Decyzja o ewentualnym skierowaniu sprawy do prokuratury zapadnie w ciągu najbliższych tygodni - przekazała rzeczniczka Uniwersytetu Wrocławskiego.

Krzysztof Ruchniewicz podczas rozmowy z dziennikarzem Wirtualnej Polski początkowo próbował ustalić, skąd mamy raport z audytu. Tłumaczył, że nie powinniśmy go mieć.

Następnie, gdy wysłaliśmy maila z prośbą o komentarz do ustaleń audytorów, dyrektor Instytutu Pileckiego i wciąż pełniący obowiązki dyrektora CSNE poprosił o szczegółowe pytania.

Wysłaliśmy je we wtorek po południu. Tego samego dnia wieczorem Ruchniewicz odpisał, że jednak nie odpowie na nie, chyba że poprosimy rektora Uniwersytetu Wrocławskiego, aby to rektor poprosił Ruchniewicza o udzielenie nam odpowiedzi.

W mailu prof. Ruchniewicz ani słowem nie odpowiada na szczegółowe pytania dotyczące poważnych zarzutów wobec kierowanej przez niego instytucji. Stwierdził za to, że "Na uczelni praktykowana jest wieloetapowa kontrola, której zadaniem jest sprawdzanie legalności i prawidłowości przeprowadzanych operacji finansowych. Ostatnim etapem tej kontroli jest zatwierdzenie danego dokumentu (faktury, rachunku etc.) przez kierownika jednostki (rektora lub dyrektor generalną). W związku z powyższym wszystkie operacje podejmowane przez Centrum znalazły aprobatę jednostek uniwersyteckiej kontroli i zostały zaakceptowane przez kierownika jednostki. Dopiero po otrzymaniu tej zgody uruchamiane są płatności przez uniwersytet".

- Rektor prof. Robert Olkiewicz otrzymywał informacje o potencjalnych nieprawidłowościach w Centrum i zlecił normalny, rzetelny zgodny z prawem wewnętrzny audyt doradczy. Powstał raport, który wykazał szereg potencjalnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu Centrum. Dyrektor Centrum na każdym etapie procesu miał możliwość, i był o to proszony, ustosunkowania się do każdego zarzutu, czego nie czynił - przekazała nam rzeczniczka Uniwersytetu Wrocławskiego.

O audycie w CSNE w środę poinformowała również "Rzeczpospolita".

Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (249)