"Washington Post": "Musimy odciąć głowę tyranowi". Tak Rosjanie pomagają Ukrainie
Rosyjski Korpus Ochotniczy to formacja, która przeprowadziła niedawną serię ataków na terytorium przygranicznego obwodu biełgorodzkiego. Celem buntowników jest sabotaż na obszarach Federacji Rosyjskiej, uświadomienie narodowi rosyjskiemu i Moskwie, że wojna wywołana przez Putina może dotykać nie tylko Ukrainy.
Jak relacjonuje "The Washington Post", celem Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego jest uświadomienie rosyjskiej ludności cywilnej, że z powodu decyzji prezydenta Władimira Putina w Ukrainie ludzie żyją w zagrożeniu, ponoszą śmierć i cierpią z powodu zniszczeń. Chodzi też o pokazanie, że Putinowi nie udaje się zapewnić rosyjskiej ojczyźnie bezpieczeństwa.
Taki cel miały ostatnie akcje w pobliżu Biełgorodu. Te rajdy na terytorium Rosji spowodowały również militarne i polityczne odwrócenie uwagi w czasie, gdy Ukraina przygotowywała się do rozpoczęcia długo oczekiwanej kontrofensywy.
Ta wojna szarpana ma też zmusić Rosję do przemieszczenia znacznych zasobów wojskowych z południa Ukrainy na północ do zabezpieczenia rosyjskiej granicy. Inaczej Kreml zaryzykuje pozostawienie własnego terytorium narażonego na to samo, co spotyka mieszkańców Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oszukują Putina jak chcą? "Blamaż"
Jak ujawnia "The Washington Post", 39-letni Denis Kapustin, dowódca Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego w 2019 roku został wyrzucony z Europy Zachodniej za działalność w bandach prawicowych chuliganów sportowych. Rosja uważa go za terrorystę.
Wielu członków Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego walczy od 2014 roku, kiedy Rosja najechała i zaanektowała Krym. Jednostka pod dowództwem Kapustina sformowała się w zeszłym roku.
Inną bojówką stojącą za nalotami na Biełgorod i inne rosyjskie cele jest Legion Wolności Rosji, siła bojowa kierowana przez Ilję Ponomariewa, byłego członka rosyjskiego parlamentu, obecnie żyjącego na wygnaniu. Legion również przyciąga głównie skrajnie prawicowych rosyjskich aktywistów, a także byłych rosyjskich żołnierzy, którzy zmienili strony po tym, jak trafili do ukraińskiej niewoli.
"Washington Post": "Musimy odciąć głowę tyranowi". Tak Rosjanie pomagają Ukrainie
Transgraniczne ataki postawiły rząd Ukrainy w niezręcznej sytuacji. Zachodni sojusznicy, w tym Stany Zjednoczone, obawiają się, że ataki na rosyjską ziemię są zbyt prowokacyjne i wzywają Ukrainę, by nie wykorzystywała zachodniego sprzętu do takich operacji.
Kijów oficjalnie zaprzecza, jakoby wspierał bojówki i zapewniał, że działają one na własną rękę. Obie grupy zbrojne zaprzeczają również sugestiom o przekazywaniu pomocy finansowej lub wskazówek od rządu Ukrainy.
- Nie jesteśmy w żaden sposób powiązani z ukraińskimi siłami zbrojnymi ani przywódcami politycznymi. Każdy atak na terytorium Federacji Rosyjskiej jest wyłącznie naszą decyzją - potwierdził Denis Kapustin w wywiadzie dla kanału Chodorkowskiego.
- Nie jesteśmy bandytami ani terrorystami – dodaje jeden z anonimowych bojowników. - Jesteśmy wyzwolicielami i chcemy uwolnić Rosję. Musimy odciąć głowę tyranowi - mówi.
Ilja Ponomarkin, dowódca Legionu, zauważa, że pokonanie "putinizmu" to najważniejszy cel obu formacji bojowych. - Rosyjska elita nie podejmuje żadnych działań, a zwykli obywatele są przestraszeni i odizolowani. Chcemy zdobyć serca i umysły narodu, ale tymi sprawami zajmiemy się dopiero w dniu, kiedy wkroczymy do Moskwy - mówi.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski