Wybranowski: Samochodowy "Marsz Niepodległości" to dojrzały projekt [OPINIA]
Patriotyzm to odpowiedzialność. Za naszych seniorów, za naszych bliskich, sąsiadów. Za każdego z nas. Środowiska narodowe i konserwatywne, które co roku organizowały liczący blisko 100 tysięcy osób przemarsz przez Warszawę zachęcają do świętowania w "samochodowym rajdzie”. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż tłumne zgromadzenia w przestrzeni publicznej.
11.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:24
Zapytałem dziś internautów na Twitterze w jaki sposób zamierzają świętować nasze Święto Niepodległości. Do tej pory olbrzymia większość ankietowanych w tej sondzie zadeklarowała, że pozostanie w domu, z rodziną, bliskimi, że wywiesi biało – czerwoną flagę, punktualnie o godzinie dwunastej odśpiewa hymn narodowy, zje z najbliższymi świąteczną gęś, a w Poznaniu oczywiście rogala świętomarcińskiego. Takie deklaracje to bardzo pozytywny objaw odpowiedzialności za naszą wspólnotę dojrzałego myślenia, troski o tych, dla których wirus COVID może okazać się zabójczy.
Jednak niemała grupa osób, które zdecydowały się wziąć udział w tej szybkiej twitterowej ankiecie zadeklarowała, że - jak co roku – wyjdzie na ulice, weźmie udział w Marszu Niepodległości organizowanym przez środowiska narodowe i konserwatywne. Bynajmniej nie można ich potępiać.
Jeszcze piętnaście lat temu 11 listopada było świętem praktycznie zapomnianym, sprowadzonym do roli sztampowych politycznych uroczystości, krótkich apeli, złożenia wiązanek kwiatów i nudnych przemówień. To młodzi ludzie, narodowcy, kibice, studenci podnieśli nasze Święto Niepodległości z zapomnienia, zamienili je w huczne, widowiskowe świętowanie.
Coroczne przemarsze ulicami Warszawy dały też możliwość środowiskom prawicowym, konserwatywnym, narodowym swoistego "policzenia się”, poczucia wspólnoty, wyeksponowania dumy narodowej. I chwała im za to.
Niezależnie od tego ile głosów krytyki spadło i spadnie na Marsz Niepodległości ze środowisk lewicowych, ze strony zachodnich komentatorów, których francuski dziennikarz Bernard Margueritte nazwał "okazjonalnymi” - Marsz Niepodległości jest dla mnie od lat jednym z najpiękniejszych, najważniejszych wydarzeń patriotycznych w polskiej przestrzeni publicznej. Niezależnie od tego, że kilkukrotnie w przeszłości próby zakłócenia Marszu przez środowiska lewicowe i działaczy niemieckiej Antify - jak miało to miejsce w 2011 r. ( bojówkarze Antify znaleźli wówczas schronienie w lokalu Krytyki Politycznej) - przerodziły się w uliczne zamieszki.
Świetny pomysł i dowód pewnej odpowiedzialności za wspólnotę. Jedno jest pewne – ludzi, którzy co roku wychodzili na ulicę, by świętować Niepodległość trudno byłoby zakazami i obostrzeniami zatrzymać w domu. Zmiana formuły – na przejazd samochodów, które zapewne w liczbie kilku tysięcy zrobią – ściśle określoną trasą – kilka pętli po stolicy – w zdecydowany sposób zmniejsza ryzyko zarażenia się COVID przez uczestników manifestacji i gapiów, których zapewne też nie zabraknie.
Forma takiej demonstracji nie jest nowa – jakiś czas temu podobny rajd samochodów zorganizowali amerykańscy zwolennicy Trumpa, w minioną niedzielę – w Poznaniu uczestniczki "Strajku Kobiet” zorganizowały podobną – choć z pewnością mniej liczną – samochodową pikietę w Poznaniu.
Z pewnym niedowierzaniem słucham głosów lewicujących komentatorów domagających się, by uczestnicy Marszu przyjechali samochodami produkowanymi w Polsce. Obłuda, obłuda i jeszcze raz obłuda – wszak to popierane przez nich środowiska polityczne dokumentnie zniszczyły przemysł motoryzacyjny (i nie tylko) w Polsce. Korki? Utrudnienia? Pamiętać trzeba, że 11 listopada jest dniem wolnym od pracy, samochodowa parada w Warszawie tak naprawdę spowoduje niewielkie utrudnienia w ruchu dla mieszkańców, a uczestnicy samochodowego rajdu biorąc w nim udział mają świadomość, że… no cóż, będą poruszać się z niewielką prędkością.
Czego zabraknie podczas samochodowego Marszu Niepodległości? Z pewnością okazji do ulicznych awantur, zamieszek i gwałtownego roznoszenia COVID. Może być natomiast widowiskowo, ciekawie wizualnie i głośno.
Samochodowy Marsz Niepodległości to ciekawa formuła na te trudne czasy pandemii. Czy się uda? Tak naprawdę bardzo wiele zależy i od organizatorów i – a może przede wszystkim – stołecznej policji i tego, czy pomoże w zorganizowaniu sprawnego przejazdu likwidując ewentualne próby blokad przejść dla pieszych i ewentualnych rozruchów, a sami uczestniczy Marszu dostosują się do poleceń organizatorów i policji.
Wojciech Wybranowski dla WP Opinie