Strajk Kobiet. Miała być blokada Warszawy, przyszło zaledwie kilkanaście osób
Strajk Kobiet w Warszawie. Kilkanaście osób zebrało się w centrum stolicy. Uczestnicy mieli ze sobą tęczowe flagi i transparenty. Interweniowała policja.
W poniedziałek 11 stycznia po godz. 17.00 kilkanaście osób zebrało się przy pomniku Smoleńskim na placu Piłsudskiego w Warszawie w ramach Strajku Kobiet. Uczestnicy przynieśli ze sobą transparenty oraz tęczowe flagi, będące symbolem społeczności LGBT.
Stamtąd manifestanci przemaszerowali w okolice skrzyżowania ulicy Marszałkowskiej i ulicy Królewskiej. Podczas marszu dało się słyszeć hasła typu: "aborcja prawem, a nie przywilejem".
Strajk Kobiet w Warszawie. Więcej funkcjonariuszy niż protestujących
Na stołecznych ulicach w centrum miasta pojawiło się kilkanaście policyjnych radiowozów. Funkcjonariusze wylegitymowali kilka osób, które próbowały zablokować skrzyżowanie w pobliżu ulicy Królewskiej. Mundurowi informowali protestujących, że zgromadzenie jest nielegalne i nawoływali do rozejścia się.
Jak pokazał reporter portalu "OKO.Press", w czasie próby blokady ulicy w pobliżu było więcej funkcjonariuszy niż osób protestujących.
Wśród zgromadzonych pojawiła się Babcia Kasia, która znana jest ze wspierania demonstracji Strajku Kobiet na ulicach Warszawy. W manifestacje opozycji ulicznej kobieta angażuje się od pięciu lat. Była wielokrotnie wynoszona z blokad. Po jednym z takich protestów seniorka usłyszała zarzut zaatakowania policjantów tęczową torbą.
Protesty Ogólnopolskiego Strajku Kobiet miały miejsce w wielu polskich miastach po ogłoszonym w czwartek 22 października ubiegłego roku wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że aborcja w przypadku upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z obowiązującą konstytucją. Chodzi m.in. o zakaz przerywania ciąży w momencie wykrycia zespołu Downa u dziecka, co do tej pory było dozwolone w Polsce.