Strajk Kobiet. "Cisza nie jest zgodą". Blokada Warszawy dotarła na Malczewskiego
Demonstracja wyznaczona została na piątkowe popołudnie. Rozpoczęła się o godzinie 17, jednak miejsce było tajemnicą niemal do samego rozpoczęcia wydarzenia. Organizatorzy zaplanowali blokadę miasta.
W planach było stworzenie blokady, która sparaliżuje ruch w stolicy. Brak godziny zbiórki w pierwszych zawiadomieniach miał być jedynie utrudnieniem dla policji, która protesty Strajku Kobiet skrupulatnie obstawia, wysyłając do centrum miasta zawsze liczne oddziały mundurowych oraz policjantów po cywilu.
Strajk Kobiet. "Cisza nie jest zgodą". Blokada w centrum Warszawy
Protestowi towarzyszyło hasło "Cisza nie jest zgodą". Jak wyjaśniały w informacji o planowanym zgromadzeniu aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, "trzeba powiedzieć głośno, co kobiety myślą o sytuacji, jaką zgotowali im rządzący".
"Za cicho krzyczała, za cicho mówił, za mało się stawiała... Cisza nie jest zgodą również w społeczeństwie. Zgodnie z sondażami strajki popiera ponad 53% obywateli i obywatelek. Wiemy, że ich cisza nie oznacza zgody na to jak traktuje nas rząd, politycy i hierarchowie kościoła katolickiego" - napisali organizatorzy na Facebooku.
Warszawa. Demonstracja. Marsz z Unii Lubelskiej na Malczewskiego
Do organizatorów dołączyła też grupa pod nazwą "Cień mgły: oddolne wsparcie Strajku Kobiet". W rezultacie demonstranci zebrali się przy skrzyżowaniu Puławskiej i Goworka. Policja najprawdopodobniej równie uważnie, co chętni do uczestnictwa w zgromadzeniu, śledzi profil Warszawskiego Strajku Kobiet, bo punktualnie i licznie stawiła się na miejscu, otaczając protestujących kordonem i legitymując.
W związku z zatrzymaniem przez policję jednej z uczestniczek i informacjami, że osoba ta została przewieziona na ulicę Malczewskiego, tłum ruszył Puławską w stronę Wierzbna. "To jest legalna demonstracja. Policja po raz kolejny łamie prawo. Wszyscy macie imiona i nazwiska. Robicie obławy na obywateli. Mamy prawo chodzić po ulicy" - przemawiali przez megafon do policjantów demonstranci.
Przed komisariatem doszło do drobnych starć pomiędzy policją a uczestnikami manifestacji. Policja otoczyła wejście do swojej siedziby szczelnym kordonem, który niektórzy oblegający komisariat próbowali przebić. Przed godziną 20 na Malczewskiego stała już nieliczna grupa protestujących.
Jednak ci, którzy wykazali cierpliwość, doczekali się wypuszczenia zatrzymanej Moniki Dąbrowskiej. - Panowie chcieli mi w samochodzie zakładać kajdanki i twierdzili, że jestem zatrzymana. Myślę, że jeszcze się tutaj spotkamy. Panowie policjanci, macie bardzo niską świadomość tego, że my mamy prawo do protestowania, mamy prawo do wyrażania swoich poglądów -powiedziała Dąbrowska po wyjściu z komendy. Podziękowała także wszystkim, którzy solidaryzowali się z nią i przyszli demonstrować pod siedzibę policji.