Reklamy w kinie coraz dłuższe. Co na to warszawiacy? [WIDEO]
Tydzień temu głośna była sprawa pewnego warszawiaka, który wybrał się do Multikina Ursynów na "Wałęsę. Człowieka z nadziei". Kino kazało widzom poczekać na zaplanowany seans dokładnie 45 minut - przez tyle czasu wyświetlano reklamy. O sprawie napisała "Gazeta Wyborcza".
31.08.2017 13:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Postanowiliśmy zapytać warszawiaków, czy tolerują ilość reklam, jaką serwują nam multipleksy. Wiele osób oczyywiście powiedziało, że zupełnie nie zgadza się z takim traktowaniem widza w dużych kinach. Jak więc bronimy się przed traceniem czasu w sali kinowej?
"Nie chodzę na filmy do multipleksów"
Często zapominamy o tym, że obecnie mniejsze kina , także te studyjne, są nowoczesne, wyposażone w dobry sprzęt i przyjemność z oglądania filmu jest taka sama, jak w multipleksie. Skończyły się czasy, gdy małe kino było przestarzałe, z niewygodnymi fotelami. Dodatkowym atutem jest często nieduża sala oraz niepowtarzalny klimat tego miejsca. - Multipleksy omijam z daleka, nie tylko przez reklamy - mówi nam Dorota - jest tam głośno, tłoczno, często do kina trzeba się przedzierać przez tłumy klientów centrum handlowego. W niedużym, lokalnym kinie nie ma popcornu i rozwrzeszczanego tłumu. Tutaj można się delektować dobrym kinem.
Takie podejście i my popieramy. Zdecydowanie lepiej jest wspierać finansowo warszawskie kina z tradycją, niż wielkie multipleksy, w których ceny biletów są wysokie a reklamy długie - bo jakoś trzeba zarobić na utrzymanie tak wielkich powierzchni.
"Nigdy nie przychodzę na czas"
A co jeśli jednak wolimy multipleksy, albo po prostu takie właśnie kino mamy pod domem? Wiele osób wybrało... spóźnialstwo. - Zawsze przychodzę spóźniony do kina, bo wiem, że w ten sposób ominą mnie te nudy. Rozumiem, gdyby jeszcze chodziło o trailery - te oglądam chętnie. Ale zwykle sa to spoty różnych produktów, a tego mam dosyć na ulicach, w telewizji i internecie. Nie po to płacę za bilet, żeby mieć to samo w kinie - powiedział spotkany w centrum Warszawy Tomek. Podobną metodę stosuje większość zapytanych przez nas o zdanie osób.
"Zamiast iść do kina, zostaję w domu"
Niestety, reklamy skutecznie odstraszają część warszawiaków. Wielu z nich woli obejrzeć film w domu, nawet jeśli oznacza to, że nie zobaczą konkretnej produkcji jako jedni z pierwszych. - Nowsze filmy oglądam w domu, zeby uniknąć siedzenia w wielkiej sali, w hałaśliwym tłumie ludzi, patrząc na niekończące się reklamy. Do kina wpadam na małe, niepopularne pokazy, kiedy wiem, że w ciszy i spokoju, z zwykle bez reklam, mogę coś zobaczyć na dużym ekranie - opowiada Michał.
Kilka osób wypowiedziało się przed kamerą - zobaczcie, co powiedzieli.