Protest rodziców i pracowników żłobków w stolicy: "Żłobki zamienią się w przechowalnie"
„Ministerstwo chce zwiększyć ilość miejsc w żłobkach, kosztem bezpieczeństwa małego dziecka".
Połączenie żłobków i klubów dziecięcych, dziesięcioro dzieci pod opieką jednego nauczyciela, zlikwidowanie obowiązkowych sal do spania dla maluchów – takie zmiany przewiduje nowa ustawa żłobkowa, której szczegóły poznaliśmy w kwietniu. Rodzicie dzieci nie zgadzają się z pomysłami pomysłami Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i organizują protest 13 maja.
„Rząd do żłobka”, „Smoczki w dłoń!” – to hasła, pod którymi pracownicy żłobków, opiekunowie i rodzice zaprotestują przeciwko zmianom zaproponowanym przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w tzw. ustawie żłobkowej, która ma być konsultowana do połowy maja.
Protestujący spotkają się w sobotę o godz. 12 na pl. Defilad, skąd przejdą pod siedzibę ministerstwa, a potem pod kancelarię premiera. Zostawią tam swoją petycję o nie wprowadzanie poprawek do ustawy, z blisko 3 tysiącami podpisów. „Czujemy się oszukani” – czytamy w petycji. Związkowcy spotykali się z przedstawicielami ministerstwa i konsultowali poprawki, ale – jak twierdzą ich uwagi „zostały odrzucone i zignorowane”.
"Chcemy wychowywać dzieci, a nie ich doglądać"
Nie zgadzają się przede wszystkim z tym, by opiekunowie musieli doglądać dziesięciorga dwulatków, zamiast ośmiu, a górny limit osób w grupie nie został określony. Według nich zamieni to żłobki w przechowalnie, a opieka będzie niewystarczająca. „Chcemy wychowywać dzieci, a nie ich doglądać” – podkreślają opiekunki zrzeszone w związku zawodowym. Z kolei ministerstwo argumentuje, że zwiększenie limitu dzieci w grupie obniżyłoby koszty prowadzenia placówki, a dziesięcioro maluchów przypadających na jednego opiekuna to warunki zbliżone do tych świadczonych w przedszkolu.
Kolejną kontrowersyjną zmianą zaproponowaną przez minister Elżbietę Rafalską jest rezygnacja z sal do spania i przeznaczenie ich na dodatkowe miejsca dla podopiecznych. Protestujący twierdzą, że przebywanie tylu godzin w jednym pomieszczeniu zmęczy dzieci i odbierze im miejsce do zabawy i wypoczynku. Za kolei według ministerstwa to rozwiązanie ułatwi zakładanie żłobków, bo zniesie wymóg posiadania co najmniej dwóch sal. Podkreślają też w swoim uzasadnieniu, że sala sypialna przez większość czasu i tak stoi pusta.
„Prosta droga do tragedii”
Związki zawodowe Pracowników Żłobków alarmują też, że według poprawek do ustawy opiekunem w żłobku może zostać osoba bez wykształcenia kierunkowego, czy ukończonych kursów – do pracy w takiej placówce będzie wystarczało roczne doświadczenie pracy z dziećmi. „Jesteśmy przerażeni faktem, że prawo do opieki nad dziećmi będą miały osoby bez doświadczenia i wiedzy. To prosta droga do tragedii” – podkreślają. A resort przewiduje, że złagodzenie przepisów przełoży się na większą ilość nowych placówek. Resort szacuje, że te zmiany pozwolą na stworzenie ok. 100 tys. dodatkowych miejsc w całej Polsce. Związkowcy jednak alarmują: „Ministerstwo chce zwiększyć ilość miejsc w żłobkach, kosztem bezpieczeństwa małego dziecka. Nie ma na to naszej zgody”.
W Warszawie ratusz zapewnia najmłodszym 6,5 tys. miejsc, ale dostać się jest bardzo trudno. – W ciągu ostatnich dwóch lat kolejka wydłużyła się dwukrotnie. W tym roku w kolejce po miejsce w żłobku stało 10 tys. maluchów – mówi Katarzyna Pienkowska z warszawskiego ratusza. Miasto ma nadzieję, że dofinansowanie w postaci Warszawskiego Bonu Żłobkowego (400 zł miesięcznie na miejsce w żłobku prywatnym) trochę ją rozładuje.
źródło: PAP
Przeczytaj też: "Psie WC". W stolicy stanęły toalety dla psów