RegionalneWarszawaPowstanie Warszawskie. Dlaczego wybuchło?

Powstanie Warszawskie. Dlaczego wybuchło?

Obchody 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego to okazja do przypomnienia okoliczności tamtych wydarzeń. Decyzja o bohaterskim zrywie nie była łatwa, ale złożyło się na nią kilka czynników. Dziś łatwo oceniać historię z perspektywy czasu, ale wtedy sytuacja w stolicy była dość skomplikowana.

Powstanie Warszawskie. Dlaczego wybuchło?
Źródło zdjęć: © PAP
Mateusz Patyk

Mieszkańcy Warszawy zdawali sobie sprawę, że są pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony byli Niemcy, o których wiadomo już było, że przegrają wojnę. Wciąż jednak przebywali w mieście, choć powoli zaczęli się z niego wycofywać. Z drugiej strony nadciągali żołnierze Armii Czerwonej, którzy tylko czekali na przejęcie Warszawy siłą z rąk okupanta i ustanowienie nowych, podporządkowanych Moskwie władz.

W ostatnich dniach lipca 1944 roku Komenda Główna AK sądziła, że kwestia wybuchu powstania jest praktycznie przesądzona. Nie było tylko porozumienia w sprawie daty. Wciąż czekano na dalsze posunięcia Sowietów zbliżających się do stolicy. Dowództwo polskie miało jeszcze nadzieję, że żołnierze radzieccy wspomogą powstańców i wspólnie wyprą Niemców z miasta. Z biegiem czasu zaczęły co do tego narastać jednak uzasadnione wątpliwości...

Trudne rozmowy

26 lipca premier Stanisław Mikołajczyk wyruszył do Moskwy na spotkanie ze Stalinem. To była ostatnia próba unormowania stosunków pomiędzy dwoma państwami. Mikołajczyk liczył, że sukces powstańców przełoży się na lepszą pozycję w negocjacjach dotyczących najbliższej przyszłości Polski. Warto wspomnieć, że zaledwie pięć dni wcześniej powstał zdominowany przez komunistów Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Napięcie więc rosło.

Szalę mógł przeważyć rozkaz gubernatora dystryktu warszawskiego, Ludwiga Fischera z 27 lipca. Przez uliczne megafony zarządził stawienie się nazajutrz 100 tys. polskich mężczyzn i kobiet w wieku od 17 do 65 lat, w celu budowy umocnień nad brzegiem Wisły. Dowództwo AK sądziło, że chodzi o wyeliminowanie osób stanowiących potencjalne zagrożenie dla okupanta w razie wybuchu powstania. Mieszkańcy zbojkotowali rozkaz Fischera i uniknęli o dziwo konsekwencji. Ten jednak nie dał za wygraną i 30 lipca zwiększył liczbę przymusowych robotników do 200 tysięcy.

Rosjanie nie pozostali bierni. 29 lipca wieczorem Radio Moskwa przekazało warszawiakom komunikat po polsku. Podczas audycji padły słowa o nadciągających ze wschodu oddziałach radzieckich, przynoszących ludności stolicy wyzwolenie. Wezwano mieszkańców do chwycenia za broń: "Uderzcie na Niemców, Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę (…) Milion mieszkańców Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność" - brzmiała treść apelu.

ZOBACZ WIDEO: Co oznaczają symbole Powstania Warszawskiego?

Szum informacyjny

W tym samym czasie sowieckie lotnictwo zrzuciło na Warszawę propagandowe ulotki zagrzewające do walki. Prowokacja wywołała poruszenie w dowództwie AK. Obawiano się, że wbrew rozkazom ludzie sami podejmą działania zbrojne przeciwko Niemcom. Taki zryw bez centralnego zarządzania byłby skazany na niepowodzenie. A właśnie na tym zależało czekającym u wrót miasta komunistom.

Wydawać by się mogło, że wybuch powstania jest bliższy, niż do tej pory sądzono. Na dwa dni przez Godziną "W", Jan Nowak-Jeziorański poinformował Komendę Główną Armii Krajowej, że na pomoc Zachodu w trakcie walki nie ma co liczyć. Zryw warszawiaków nie będzie miał też znaczącej roli w kształtowaniu sytuacji politycznej (porównał to do "burzy w szklance wody"). Powstanie może jedynie pomóc premierowi Mikołajczykowi w rozmowach ze Stalinem.

Ostatni dzień lipca był wyjątkowo intensywny. Każda godzina przynosiła nowe relacje i komunikaty z frontu wschodniego. Generał "Bór" spotkał się z Komisją Główną Rady Jedności Narodowej z pytaniami dotyczącymi rychłego wkroczenia wojsk sowieckich do Warszawy i ewentualnych scenariuszy dalszych wydarzeń. Dostał wtedy potwierdzenie, że przybycie Sowietów powinno być poprzedzone opanowaniem stolicy przez AK.

Przełomowa decyzja

W mieście było już wtedy słychać odgłosy artylerii zza Wisły. Do południa nie podjęto jednak nadal decyzji o rozpoczęciu powstania. O 17.30 pułkownik "Monter" przekazał członkom KG AK (czekającym na zaplanowaną o 18.00 naradę), informację o pojawieniu się radzieckich czołgów na Pradze. Generał Bór-Komorowski nie mógł dłużej zwlekać. W godzinach wieczornych 31 lipca wydano rozkaz - Powstanie Warszawskie nastąpi o 17.00 dnia następnego.

Jednak tuż po ogłoszeniu tej decyzji członkom tajnego spotkania w lokalu kontaktowym pojawiły się nowe wątpliwości. Dopiero co przybyli na miejsce oficerowie próbowali przekonać generała Komorowskiego o wyciągnięciu zbyt pochopnych wniosków. Niemcy nie byli już tak spanikowani, jak jeszcze kilka dni wcześniej, a zamiast opuszczać miasto umacniali szyki i przystępowali do kontrataku przeciwko Rosjanom. Na zmianę decyzji było jednak za późno.

Przeciwuderzenie hitlerowców stało się faktem, a bitwa pancerna na przedpolach Warszawy nabierała tempa. Niemieckie natarcie w rejonie Radzymina wymusiła na Armii Czerwonej zatrzymanie ofensywy i przejście do obrony. Jednak straty Rosjan nie były na tyle duże, aby 1 Front Białoruski nie był w stanie dojść do Warszawy. 2 sierpnia Józef Stalin rozkazał żołnierzom powstrzymanie od działań zbrojnych i zabronił wejścia do miasta. Dowództwo AK powoli zaczęło zdawać sobie sprawę, że wybuch Powstania mógł być przedwczesny.

Tak rozpoczęły się trwające 63 dni dramatyczne walki o Warszawę. Ale to już inna historia...

Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)