Otruł syna, potem siebie. Mamy informację na temat sekcji zwłok
- Dwie sekcje zwłok odbywają się w dniu dzisiejszym w zakładzie medycyny sądowej - informuje Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie w rozmowie z WawaLove. Nie wiadomo na razie, ile potrwają czynności. Nieoficjalnie mówi się o śmierci Tomasza M. i jego syna przez podanie trucizny.
27.11.2018 | aktual.: 05.03.2020 10:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W tym momencie w warszawskim zakładzie medycyny sądowej trwa sekcja zwłok Tomasza M. i jego 4,5-letniego syna. Do tragedii doszło w sali zabaw na Bemowie. Ojciec miał zaplanowany na niedzielę 25 listopada termin widzenia ze swoimi dziećmi. Spotkanie odbywało się pod kontrolą kuratora sądowego. Jak wynika z zeznań świadków, Tomasz M. w pewnym momencie poszedł z chłopcem do łazienki i nie wychodził z niej przez kilka minut.
Obecny na miejscu kurator, który był jednocześnie policjantem, zwrócił uwagę na długi pobyt obojga w toalecie i kolejkę pod drzwiami. Niestety, było już za późno. - Z naszych dotychczasowych ustaleń wynika, że kurator miał pod swoją pieczą jeszcze drugie dziecko, dziewczynkę, i zareagował bardzo szybko. To były może dwie, trzy minuty. W momencie, gdy zauważył, że ojciec wciąż nie wyszedł z łazienki, pobiegł tam sprawdzić co się dzieje - relacjonuje Mariusz Mrozek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Śmierć pod okiem kuratora
W sprawie kuratora-policjanta zarządzono procedurę wyjaśniającą, czy mógł pełnić tę funkcję. - Prowadziliśmy swoje czynności, które miały na celu ustalenie czy była zgoda na tego typu dodatkowe zatrudnienie i czy wszystko było realizowane według obowiązujących przepisów - wyznaje Mrozek. Według naszych informacji, postępowanie to zakończyło się pozytywną weryfikacją.
Skontaktowaliśmy się z pracownicą sali zabaw, w której odbywało się spotkanie Tomasza M. ze swoimi dziećmi. - Jesteśmy przejęci sprawą i w pewien sposób też poszkodowani. Sala funkcjonuje normalnie, wydarzenie nie miało żadnego wpływu na bezpieczeństwo dzieci, wszystko jest w porządku. To, że ta sytuacja miała miejsce u nas, jest dużym obciążeniem psychicznym dla pracowników. Pracownicy natychmiast wtedy zareagowali, służby przyjechały bardzo szybko, zajęły się reanimacją i udzielaniem pomocy - przekonuje kobieta.
Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie sądzi, że wnioski dotyczące przyczyny śmierci pojawią się szybko. W pierwszej kolejności będzie można potwierdzić lub wykluczyć, czy doszło do mechanicznych obrażeń ciała. Kluczowe okażą się natomiast wyniki badania histopatologicznego oraz toksykologia. Identyfikacja substancji, która mogła doprowadzić do zgonu, może zająć śledczym nawet kilka tygodni. Niewykluczone jednak, że uda się przyspieszyć uzyskanie tej istotnej dla dochodzenia informacji.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu zapowiedział konferencję prasową w sprawie Tomasza M. we wtorek na 15:30.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl