RegionalneWarszawaO warszawskiej schizofrenii słów kilka

O warszawskiej schizofrenii słów kilka

Cięcia w komunikacji przy podwyżce biletów to fatalna sprawa z marketingowego punktu widzenia

O warszawskiej schizofrenii słów kilka

31.12.2012 12:15

Od 1 stycznia 2013 r. w Warszawie obowiązuje nowa, wyższa taryfa biletowa. W tym samym czasie władze zapowiedziały zamrożenie w budżecie miasta 190 mln zł na komunikację miejską - to ok. 8% zaplanowanych na transport środków. Eksperci nie pozostawiają na tym pomyśle suchej nitki - czytamy na portalu "Rynek Kolejowy".

Zamrożenia dokonano w związku z kryzysem i spodziewanym spadkiem dochodów. Cięcia zaczęły się szybko, a pierwszą ofiarą stał się wspólny bilet na kolei w 2. strefie. ZTM wypowiedział porozumienia z ościennymi samorządami od 1 kwietnia 2013 r. Do tego czasu będą trwały rozmowy na temat nowej formuły oferty. Do tego wciąż możliwa jest likwidacja nocnego metra, a także cięcia w rozkładach poza godzinami szczytu oraz na liniach dublujących się.

Jednak połączenie podwyżki z cięciami jest mało fortunne. - To jest fatalna sprawa z marketingowego punktu widzenia. ZTM szeroko argumentował podwyżkę cen biletów, jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała przekaz medialny. Być może należy zastanowić się nad zasadnością utrzymywania tak licznej kadry specjalistów od PR w Zarządzie Transportu Miejskiego - mówi Jan Jakiel, prezes Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji SISKOM.

W podobnym tonie wypowiada się dr Michał Wolański z Katedry Transportu w Szkole Głównej Handlowej.*- Z pewnością to co się teraz dzieje jest pewnym połączeniem demagogii i schizofrenii.* Z jednej strony podwyżkę uzasadnia się rosnącą jakością komunikacji i pokazuje ludziom nowe Mercedesy z klimatyzacją czy dziesiątkami wyświetlaczy, a z drugiej – tnie się ofertę. Jego zdaniem to połączenie podwyżek z cięciami może pogorszyć społeczny odbiór komunikacji, a co za tym idzie, utrudnić realizację takich potrzebnych przedsięwzięć, jak wprowadzanie priorytetów dla tramwajów czy bus-pasów. - No bo po co wydzielać bus-pas, jak i tak nie stać nas na to, żeby po nim jeździły autobusy, zapewniające odpowiedni komfort podróży – zauważa ironicznie dr Wolański – Zbyt prędko nie będziemy normalną, europejską stolicą, gdzie białe kołnierzyki jeżdżą komunikacją, w centrum można mieć deptaki, a przeciętnej rodzinie wystarczy jeden samochód. A przecież właśnie po to wydajemy ponad 4 miliardy – w tym 2 własne i 2 unijne
– na metro. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze
– przekonuje Michał Wolański.

Obaj rozmówcy apelują o przemyślane cięcia z jak najmniejszą stratą dla pasażerów. – Ale ja w to osobiście nie wierzę. Obecna sytuacja finansowa samorządu była do przewidzenia i zarządzający ZTM powinni wprowadzać działania prewencyjne już dawno. Teraz to rzeczywiście można tylko pociąć komunikację i patrzeć, co zrobią ludzie – będą się tłoczyli w tramwajach, w których nigdy nie było luźno, czy może stali w korkach w rozkopanym mieście – mówi Michał Wolański.

Jak zarazem sugeruje, przy dosyć rzadkich kontrolach spaść może liczba osób płacących za przejazd. – Bilety kupuje się raczej z poczucia przyzwoitości. A to zostało obecnie poważnie naruszone – zauważa dr Wolański.

Obraz
metrobiletyautobusy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)