RegionalneWarszawaMieszkańcy Żoliborza prowadzą śledztwo. Chcą znaleźć autora karnych naklejek dla przejezdnych

Mieszkańcy Żoliborza prowadzą śledztwo. Chcą znaleźć autora karnych naklejek dla przejezdnych

Na Żoliborzu pojawiły się karne naklejki. "Nie zajmuj miejsca należnego lokalnym mieszkańcom!" Mieszkańcy dzielnicy potępiają akcję i szukają autora wlepek.

Mieszkańcy Żoliborza prowadzą śledztwo. Chcą znaleźć autora karnych naklejek dla przejezdnych
Karolina Kołodziejczyk

25.06.2017 10:58

Na Żoliborzu rozpętała się afera naklejkowa. Na szybach zaparkowanych samochodów pojawiły się nietypowe wlepki: "Żoliborz dla Żoliborzan. Nie zajmuj miejsca należnego lokalnym mieszkańcom!". Mieszkańcy stanowczo potępili akcję. Teraz szukają autora naklejek.

Wczoraj na łamach WawaLove.pl opisywaliśmy sprawę "karnych naklejek" dla przejezdnych, które pojawiły się na jednej z warszawskich dzielnic. "Żoliborz dla Żoliborzan. Nie zajmuj miejsca należnego lokalnym mieszkańcom!" - można wyczytać na nietypowej wlepce. * *

Sprawę nagłośnił Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który opublikował zdjęcie wlepki, sugerując, że za akcją może stać osoba powiązana z środowiskiem jednego z żoliborskich radnych - Tomasza Michałowskiego. W rozmowie z WawaLove.pl zdementował doniesieia OMZRiK. - Nie jest to moja inicjatywa i nie wiem, kto ją organizuje. Są to pomówienia - podkreślał.

Po publikacji artykułu skontaktował się z nami Stanisław Trzciński, administrator strony "Żoliborz Oficerski", która jako pierwsza zauważyła i opisała aferę naklejkową w dzielnicy. Trzciński poinformował nas, że mieszkańcy przeprowadzili własne śledztwo.

- Zostaliśmy poproszeni o interwencję przez jednego z mieszkańców ul. Hozjusza, gdzie zaobserwowano pierwsze wlepki - opowiada. - Nam zaś zależy, aby mieszkańcy naszej dzielnicy nie byli kojarzeni z takimi akcjami, chcemy to zdusić w zarodku - dodaje Trzciński.

"Szkodzi naszej dzielnicy"

Żoliborzanie wybrali się w sobotę w okolice ul. Hozjusza, aby sprawdzić, co się dzieje. - Cztery samochody były oklejone naklejkami na samej Hozjusza. Auta stały z dwóch krańców ulicy oraz jeden nieopodal skrzyżowania z ul. Kossaka. Miały ewidentnie rejestracje spoza Żoliborza, trzy z nich spoza Warszawy. Dwa z nich zaparkowane prawidłowo, a dwa nieprawidłowo - tłumaczy Trzciński.

To jednak nie wszystko. - Jeden z samochodów weselników z Lublina, który gościł w domu weselnym (tzw. Dom Pielgrzyma) przy kościele Św. Stanisława Kostki, zaparkował chwilę wcześniej i zdążył już dostać wlepkę - opowiada Stanisław Trzciński. Ponadto żoliborzanie znaleźli dwa oznaczone samochody na ul. Kozieutlskiego i jeden na ul. Krasińskiego blisko od ul. Hozjusza.

Według źródeł "Żoliborza Oficerskiego" inicjator akcji prowadzi dystrybucję naklejek samodzielnie. - Nadal staramy się potwierdzić, kto to jest - podkreśla Trzciński. Dlaczego to robią? - Po to aby z nim porozmawiać. Wytłumaczyć jak bardzo szkodzi i sobie i naszej dzielnicy, w tym jej wizerunkowi w Warszawie - dodaje.

Mieszkańcy potępiają akcję

Jak czytamy na profilu "Żoliborza Ofcierskiego" na Facebooku, dla osób prowadzących lokalne śledztwo najważniejsza jest reakcja mieszkańców Żoliborza, dystansujących się od hasła z naklejki.

- To jest właśnie prawdziwy żoliborski duch. Otwartości, społecznikostwa i walki z ksenofobią. Nie zgadzamy się ani z formą, ani z treścią protestu. Zaś problemy bezsilnych mieszkańców okolic pl. Wilsona, nie mogących parkować jak kiedyś, ze względu na przyjezdne samochody do stacji metra, jest są nam znane i popieramy prowadzone prace by wdrożyć inne rozwiązania w tym zakresie - podkreślają autorzy postu, potępiając akcję naklejkową.

Obraz
warszawaparkowaniesamochody
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)