PublicystykaMarcin Makowski: Dosyć pogardy biednych i głupich wobec zdolnych i bogatych. Warszawska elita ma prawo do prawdziwego życia

Marcin Makowski: Dosyć pogardy biednych i głupich wobec zdolnych i bogatych. Warszawska elita ma prawo do prawdziwego życia

Brawo, w końcu ktoś zdjął maskę politycznej poprawności i powiedział, jak się rzeczy mają. Warszawska dziennikarka stwierdziła, że jej życie jest tak samo prawdziwe, jak życie ciężko pracujących ludzi z prowincji. I za swój talent i pieniądze nie będzie przepraszać. Niech plebs ją przeprasza.

Marcin Makowski: Dosyć pogardy biednych i głupich wobec zdolnych i bogatych. Warszawska elita ma prawo do prawdziwego życia
Źródło zdjęć: © East News
Marcin Makowski

31.07.2018 | aktual.: 31.07.2018 13:22

Ileż to lat musiało siedzieć w Elizie Michalik. Ile obelg musiała usłyszeć pod swoim adresem, gdy wychodziła od drogiego warszawskiego fryzjera z latte w ręku, nagrywać program o feminizmie i opresyjności Kościoła. Choć przed kamerą błyszczała uśmiechem, w rzeczywistości był to uśmiech gorzki, wynikający ze świadomości piętna własnego talentu. Taka jest niestety codzienność ludzi sukcesu w Polsce – wyśmiewanych i wytykanych palcami przez znających prawdziwe życie mieszkańców prowincji. Ludzi pracy, fachu w ręku, uprzywilejowanych dzięki 500+, noszących dumnie karty ”Moja Biedronka” w portfelach. Pora wreszcie powiedzieć ”dość” dyktatowi Włocławka, Grudziądza, Stargardu, Koszalina i Wieliczki. Ile jeszcze będzie się wmawiać mieszkańcom Krakowa, Wrocławia, Trójmiasta i Warszawy, że są gorsi, bo nie potrafią wymienić oleju w samochodzie, przeżyć za 1200 netto i wyhodować pomidorów na balkonie?

Nie będą nam mówić kasjerki, jakie życie jest prawdziwe

Absolutnie popieram nonkonformizm Elizy Michalik, która wreszcie zdecydowała się powiedzieć niewygodną prawdę prosto w oczy. My, ludzie kariery, mieszkańcy wielkich miast, dziennikarze, kreatywni, marketingowcy, hr-owcy, informatycy i project-managerzy, nie godzimy się na szykany z ust kasjerek, przedszkolanek, pielęgniarek, pracowników taśmociągów w zagranicznych fabrykach postawionych w specjalnych strefach ekonomicznych na polskich peryferiach.

- "Jesteś dziennikarką i mieszkasz w Warszawie, nie znasz prawdziwego życia". "Stać cię na latte, nie znasz prawdziwego życia". Kto i kiedy uznał, że jeśli jesteś zdolną, utalentowaną, zaradną kobietą, fajnym, mądrym, zamożnym mężczyzną to twoje życie nie jest prawdziwe? – rzuca prowokacyjnie Eliza Michalik na swoim koncie na Facebooku. Czy każdy z nas nie chciał choć raz zadać tego pytania, nazwać rzeczy po imieniu? - Kto i kiedy zdecydował, że prawdziwe życie jest tylko na wsi, w biedzie czy braku wykształcenia i perspektyw, w wielodzietności, nałogach i posiadaniu paru stów miesięcznie na życie? (…) znam wielu mieszkańców owych wsi i małych miasteczek, którzy mają wszystko w nosie, biorą zasiłki, bo im się nie chce, oddają się piciu na umór lub zaleganiu całymi dniami przed głupimi serialami – ujawnia niewygodną prawdę dziennikarka.

Bo wcale nie jest tak, że elity oderwały się od rzeczywistości, pogrążone w lekturze Edgara Morina i samozadowoleniu z własnego, ciężko zapracowanego sukcesu. - To nie elita gardzi zwykłym człowiekiem, ale zwykły człowiek gardzi elitą – słusznie zauważa Michalik. - Zostałam dziennikarką, a moi znajomi są dziennikarzami, pisarzami, biznesmenami, prezesami, sportowcami i prawnikami i nie będę za to przepraszać. Korzyć się przed panią czy panem bezrobotnymi, czy jakimikolwiek innymi – dodaje. Czy ktokolwiek przed nią miał w sobie ten szlachetny bunt? Ile trzeba mieć w sobie charyzmy, żeby wbrew dyktatowi małych miasteczek i prymatowi bezrobotnych - którzy spychają biznesmenów do gett w grodzonych osiedlach i szklanych wieżowcach – powiedzieć im w twarz, że z taryfą ulgową koniec. Basta. Wystarczy. No pasaran.

Rewolucja pięknych, młodych i bogatych

Czas na godnościową rewolucję pięknych, młodych i bogatych z wielkich ośrodków. Dość wstydu za nową Octavię w leasingu, śniadanie w Charlotte na Placu Zbawiciela, wieczór spędzony w Vitkacu. - Bo każdy fajny, mądry, bystry człowiek sukcesu, jakiego znam powinien schować do kieszeni swoją pracę, talent, pracowitość, łut szczęścia, przyzwoitość, przyjaciół, pieniądze i swoje fajne, jak najbardziej prawdziwe życie, żeby oni nie poczuli się gorzej? – zastanawia się Michalik. Już nikt więcej nie będzie nam mówił, które życie jest prawdziwsze, bo dobrze wiemy, że nasze. Może czas, żeby kierowca Ubera i dostawca wegańskiego curry w końcu to cholera docenili – że dajemy im pracę, tworzymy elity tego kraju i wynosimy bo na własnych zarobionych barkach na europejskie salony.

PS. A tak na poważnie, skoro są wakacje, sezon ogórkowy i czas urlopów, polecam pani Elizie Michalik wybrać się na tę przeklętą prowincję, zobaczyć tych prostych ludzi żyjących pogardą dla elit, i z nimi uczciwie porozmawiać. To w końcu robią dziennikarze, prawda? Porozmawiać i zrozumieć, że mało kto czuje się tam od niej lepszy, a co najwyżej inny. I nie ma kompleksów. Nie wstydzi się swojego życia i nie musi z niego tłumaczyć, bo nie spędza wieczorów na przepijaniu zasiłków i oglądaniu głupich seriali, tylko na ciężkiej, uczciwej pracy. Ale być może nie tak ciężkiej, jak praca Elizy Michalik, która z prawicowej publicystki słynącej z plagiatów, (gdy nie wyszło), błyskawicznie zmieniła się w rewolucjonistkę sprawy lewicowo-liberalnej. Suma summarum, ”prawdziwe życie” nie dotyczy sukcesu, miejsca zamieszkania i statusu społecznego, ale tego, co sobą reprezentujemy. Ten test każdy niech zdaje we własnym sumieniu.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
elitawarszawabiedni
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)